Kapitan Mak Hazukay Mongha, oficer kongijskich sił zbrojnych, poinformował o serii ataków ze strony bojowników Sojuszu Sił Demokratycznych na ludność cywilną w mieście Beni na północy kraju. Uderzenie, do którego doszło 21 października, uniemożliwiło dalszą pomoc osobom zagrożonym przez rozprzestrzeniający się wirus ebola. W zeszłym miesiącu w związku z zagrożeniem ze strony grup paramilitarnych niemal całkowicie wstrzymano akcje prewencyjne mające ograniczyć rozprzestrzenianie się choroby.

Do tej pory udało się zaszczepić około 20 tysięcy osób, jednak to nadal za mało, aby skutecznie walczyć z epidemią. Pracownicy medyczni często brani są za cel przez działające w regionie grupy paramilitarne, takie jak ugandyjski Sojusz Sił Demokratycznych czy oddział Mai Mai.

W udzielaniu pomocy nie pomagają również szerzące się plotki. Lekarze z Kenii niosący pomoc w Demokratycznej Republice Konga donoszą, że wśród wielu osób panuje przekonanie, że personel medyczny celowo uśmierca pacjentów, aby następnie sprzedać ich organy na czarnym rynku.

W wyniku niedzielnego ataku zginęło piętnaście osób. Dzień wcześniej bojownicy zaatakowali i zastrzelili dwóch pracowników medycznych w wiosce we wschodniej części Demokratycznej Republiki Konga. Sytuacja pozostaje bardzo trudna. Według WHO do tej pory odnotowano 200 potwierdzonych zarażeń wirusem ebola, z czego 117 pacjentów zmarło.

Zobacz też: Prezydent DRK wzywa do zakończenia misji pokojowej

(npr.org, who.int)

JuliaBroska