Prezydent Syrii Baszszar al-Asad bronił obecności bojowników z libańskiego Hezbollahu w szeregach armii syryjskiej, mówiąc, że jego rząd słusznie zwrócił się o ich pomoc. W wywiadzie wyemitowanym we wtorek wieczorem na oficjalnym kanale Hezbollahu Al-Manar, Asad powiedział, że obecność bojowników szyickiej Partii Boga wśród wojsk syryjskich jest bardziej uzasadniona niż bojowników z zagranicy w szeregach rebeliantów.

– Między bojownikami Hezbollahu a bojownikami walczącymi po stronie rebeliantów jest zasadnicza różnica. W pierwszym przypadku to władze państwa syryjskiego zwróciły się o pomoc, korzystając ze swoich naturalnych praw – powiedział prezydent Syrii.

Bojownicy Hezbollahu ramię w ramię z żołnierzami syryjskimi walczą z grupami rebeliantów wzdłuż granicy syryjsko-libańskiej. Szczególnym „regionem odpowiedzialności” Hezbollahu są Góry Kalamun, gdzie od listopada 2013 po dzień dzisiejszy angażują się w walkach z sunnitami. Walczyli również na przedmieściach Himsu, położonego w oazie Pustyni Syryjskiej w dolinie rzeki Orontes na zachodzie Syrii. Obecnie są mocno zaangażowani w walkach na przedmieściach Az-Zabadani (pobliże granicy z Libanem) w muhafazie (jednostka podziału administracyjnego Syrii) Damaszek.

Ponadto Asad w tym samym wywiadzie otwarcie wymienił swoich najwierniejszych sojuszników, wskazując na Rosjan, Irańczyków i właśnie Hezbollah, twierdząc, że od czasu wybuchu rebelii w 2011 roku tylko oni pozostali mu wierni. Syryjski prezydent wyraził też „głębokie zaufanie”, że Moskwa nadal będzie wspierać jego reżim. Władze rosyjskie określił jako kierujące się zasadami, kontrastując z Waszyngtonem, który „porzuca swoich sojuszników i przyjaciół”.

(aljazeera.com; na zdjęciu Góry Kalamun, fot. Autor nieznany, domena publiczna)