Szybki rozwój amunicji precyzyjnej w ostatnich latach zrodził pytanie, czy doprowadzi ona do odzyskania znaczenia przez artylerię okrętową. Nie ma oczywiście mowy o powrocie wielkich dział znanych z pancerników pierwszej połowy dwudziestego wieku, jednak rozwój techniczny wpływa na ewolucję taktyki i sposobów walki. Wprawdzie największe nadzieje są cały czas wiązane z bronią laserową i działami elektromagnetycznymi, lecz wobec niedojrzałości tych konstrukcji klasyczne armaty mogą mieć jeszcze całkiem dużo do powiedzenia.

Artyleria okrętowa została zdetronizowana w latach 60. przez gwałtowny rozwój techniki rakietowej i systemów naprowadzania. Pociski rakietowe dzięki rosnącej precyzji i zasięgowi były w stanie skuteczniej zwalczać różnorodne cele, zwłaszcza zaś coraz szybsze samoloty. Tym samym działa zostały zepchnięte do roli uzbrojenia pomocniczego. Osobna kategorię stworzyły zestawy obrony bezpośredniej, które dzięki krótkiemu czasowi reakcji znalazły swoją niszę jako broń ostatniej szansy, gdy systemy rakietowe zawiodły.



Przez lata zimnej wojny kolejnym wyjątkiem były amerykańskie pancerniki. Ich działa kalibru 406 milimetrów świetnie sprawdziły się w ostrzeliwaniu celów brzegowych – jedna salwa burtowa była w stanie zrzucić na cel taka sama ilość ładunków wybuchowych co bombowiec – a jednocześnie zapewniały dużą intensywność ognia i nie narażały samolotów.

Niemniej chociaż pancernik mógł być użyteczny, w ostatecznym rozrachunku nie potrafił zrobić niczego, co byłoby poza zakresem możliwości samolotów. Wraz z postępującym zużyciem, a tym samym rosnącymi kosztami eksploatacji czy wreszcie wstrzymaniem produkcji amunicji przydatność pancerników ostatecznie wygasła. Na początku lat 90. wszystkie cztery jednostki typu Iowa zostały wycofane ze służby i zamienione w okręty muzea.

USS Zumwalt (DDG 1000) z dobrze widocznymi wieżami Mk 51 Advanced Gun System. Lufy są składane do wnętrza wieży, aby obniżyć echo radarowe okrętu.
(US Navy / Petty Officer 2nd Class Timothy Schumaker)

Na korzyść artylerii zaczęły jednak przemawiać inne trendy. Pociski rakietowe, mimo wszystkich swoich zalet, są coraz droższe, a to ogranicza możliwość ich masowego wykorzystania. Jednocześnie postęp techniczny, zwłaszcza w zakresie miniaturyzacji, pozwolił wyposażyć w systemy naprowadzania relatywnie tanie pociski artyleryjskie.

Pierwszą próbę w dziedzinie dalekonośnej artylerii precyzyjnej podjęli Amerykanie wraz z Advanced Gun System kalibru 155 milimetrów dla niszczycieli typu Zumwalt. Każdy z okrętów otrzymał dwa takie działa i na razie na tym się skończyło. Przyczyną okazały się koszty. Amunicja LRLAP (Long‑Range Land Attack Projectiles) miała umożliwić zwalczanie celów na dystansach do 120 kilometrów, jednak cena pojedynczego pocisku urosła do astronomicznej kwoty najpierw 800 tysięcy, a następnie okrągłego miliona dolarów za sztukę, co pogrzebało projekt.



Na szczęście bardzo dobre rezultaty przyniosły projekty amunicji precyzyjnej dla artylerii lądowej, przed którymi nie stawiano tak wyśrubowanych wymagań. Jako następcy LRLAP pod uwagę brane są Excalibur Raytheona oraz HVP (Hypervelocity Projectile) opracowany przez BAE Systems i Office of Naval Research. US Navy ciągle nie jest jednak w stanie podjąć decyzji.

Tymczasem na lidera w dziedzinie amunicji precyzyjnej dla artylerii okrętowej wyrósł włoski Leonardo. Po licznych próbach i błędach udało się wdrożyć skuteczną amunicję DART kalibru 76 milimetrów. Później nadeszła bardzo udana amunicja Vulcano oferowana w kilku wariantach w kalibrach 127 i 155 milimetrów. W zależności od wersji ma ona zasięg od 60 do około 100 kilometrów. Co więcej, Vulcano można wystrzeliwać w trybie „odpal i zapomnij”, umożliwiając okrętowi niemal jednoczesne atakowanie kilku celów.

Jak zauważa Naval Post, przy dużej precyzji i zasięgu ponaddwukrotnie większym niż w przypadku amunicji klasycznej Vulcano otwiera zupełnie nowe możliwości. Nawet stosunkowo niewielkie okręty zyskują możliwość celnego rażenia celów nawodnych i lądowych. Równie istotna jest tutaj także duża szybkostrzelność, pozwalająca „zdusić” obronę przeciwnika.



Warto w tym miejscu zwrócić uwagę, że włoska marynarka wojenna w porównaniu z innymi flotami pozostała wierna artylerii. Niszczyciele typu Orizzonte są uzbrojone w trzy armaty Super Rapid kalibru 76 milimetrów, zaś fregaty FREMM – w dwie armaty kalibru 76 milimetrów lub jedną 127 milimetrów i jedną 76 milimetrów. Bardzo silne uzbrojenie artyleryjskie mają otrzymać projektowane obecnie niszczyciele następnej generacji. W jego skład wejdą armata kalibru 127 milimetrów strzelająca amunicją precyzyjną Vulcano i trzy armaty kalibry 76 milimetrów z amunicją precyzyjną Dart.

Tyle w kwestii artylerii średniego kalibru, ale rozwój techniczny pozwala już na tworzenie amunicji precyzyjnej mniejszych kalibrów. Raytheon i DARPA pracują nad MAD‑FIRES (Multi-Azimuth Defense Fast Intercept Round Engagement System) kalibru 57 milimetrów. MAD-FIRES ma służyć do obrony zespołów okrętów przed zmasowanymi atakami pociskami rakietowymi i manewrującymi, rojami dronów i niedużymi, szybkimi jednostkami nawodnymi. Jeżeli projekt zakończy się powodzeniem otworzy nowe możliwości przed artylerią okrętową w ogóle i mniejszymi jednostkami nawodnymi w szczególe.

Zobacz też: Rosjanie ujawnili zdjęcie haubicy samobieżnej 2S43 Malwa

(navalpost.com)

US Navy / Phan J. Alan Elliott