Wczoraj o świcie, podczas dźwięków nawoływania do porannej modlitwy, oddział US Navy SEALs przeprowadził rajd, którego celem był dom w nadmorskiej miejscowości Barawe w Somalii. Z danych wywiadowczych wynikało, że dwupiętrowy budynek położony przy plaży służy jako sztab najwyższego dowództwa terrorystycznej organizacji Al-Szahab.

Celem misji był wysoki rangą dowódca bojowników, którzy stali za zamachem na centrum handlowe w Nairobi. Działania operacyjne przeprowadzili komandosi z SEAL Team Six (DEVGRU), którzy są odpowiedzialni za akcje przeciwdziałania terroryzmowi w Rogu Afryki. Nie okazały się one jednak tak bezproblemowe jak chociażby rajd na rezydencję Usamy ibn Ladina w pakistańskim Abbotabadzie. Po desantowaniu operatorów na brzeg wywiązała się trwająca 15–20 minut strzelanina. Zadawszy terrorystom pewne straty, komandosi wycofali się z potyczki i odpłynęli. Amerykanie nie potwierdzają, że misja zakończyła się sukcesem. Brak oficjalnych oświadczeń, tak jak w przypadku rajdu w Trypolisie, pozwala sądzić, że bojownikom udało się skutecznie odeprzeć atak amerykańskich specjalsów, a celu operacyjnego nie zrealizowano.

Drugą, bardziej owocną, operacją była akcja w Trypolisie w Libii. Przeprowadzili ją komandosi Delta Force, którzy z kolei odpowiadają za misje kontrterrorystyczne w Afryce Północnej. W jej wyniku uprowadzono Naziha Abdula-Hameda al-Ruqai, znanego jako Anas al-Libi. Terrorysty i członka Al-Kaidy poszukiwano listem gończym Federalnego Biura Śledczego z nagrodą pięciu milionów dolarów. Uznaje się go za organizatora zamachów na amerykańskie ambasady w Kenii i Tanzanii w 1998 roku. Obecnie al-Libi przebywa w bezpiecznym miejscu i jest przesłuchiwany.

(militarytimes.com)