Przewrót wojskowy w Nigrze okazał się zaskakującym sukcesem. Puczystom udało się nie tylko zdobyć i zabezpieczyć władzę. Początkowy sceptycyzm wobec możliwości oparcia się naciskom ze strony partnerów afrykańskich i europejskich sprawił, że sukces junty jest tym większą niespodzianką. Po wyrzuceniu Francuzów i okazaniu gotowości do stawienia czoła potencjalnej interwencji ECOWAS przyszła pora na relacje z Waszyngtonem. Po dyplomatycznych przepychankach osiągnięto porozumienie, które weszło w pełni w życie 5 sierpnia. Siły amerykańskie całkowicie wycofały się z Nigru.
Na papierze wyjście Amerykanów nie wygląda imponująco. W ramach układu między oboma państwami żołnierze opuścili zajmowaną bazę i wyjechali. Opuszczenie 201. Bazy Lotniczej w Agadezie to jednak coś więcej niż tylko zmiana załogi. Dla Waszyngtonu Agadez był uszami i oczami czujnie monitorującymi sytuację w całej Afryce Zachodniej. Od początku wiązano z bazą ogromne nadzieje w zakresie wsparcia walki z lokalnymi ekstremistami, zwłaszcza koordynacji wsparcia lotniczego udzielanego przez Amerykanów zachodnioafrykańskim partnerom.
The moment Niger officially kick out the USA troops out of their country. The French and Americans have been exploiting Niger off it resources making the country very poor despite all its abundant resources and oil. pic.twitter.com/uPNhPpIgKS
— Typical African (@Joe__Bassey) July 9, 2024
Oczekiwania a rzeczywistość
O wybudowanie kompleksu wnioskował rząd Nigru. Okazało się to ogromnym przedsięwzięciem logistycznym. Nowy kompleks miał odciążyć i wesprzeć siły stacjonujące wówczas w Niamey. Wraz z rosnącym zapotrzebowaniem na amerykańskie wsparcie lotnicze konieczne było wybudowanie nowego pasa startowego. Otwarcie 201. Bazy w listopadzie 2019 roku zapewniło możliwość lotów nad jeziorem Czad, Nigrem, Nigerią i Kamerunem. Pas startowy jest w stanie obsługiwać loty maszyn od samolotów transportowych C-17 Globemaster III po drony MQ-9 Reaper.
Stojący wówczas na czele Dowództwa Afrykańskiego generał Stephen Townsend stwierdził, że otwarcie bazy jest świadectwem bardzo bliskich stosunków łączących oba kraje. Deklaracja ta z perspektywy czasu pokazuje, jakiej zmianie uległy te relacje.
Z bazą wiązano ogromne nadzieje. W dronach widziano doskonałą metodę walki z zachodnioafrykańskimi ekstremistami. Ale okazało się, że zwiększanie presji wojskowej jest wyłącznie reakcją taktyczną bez opracowania holistycznej strategii uderzającej w problemy sprawiające, że organizacje terrorystyczne w Afryce Zachodniej od lat rosną w siłę.
Nie można jednak odmówić sensu istnieniu bazy bezzałogowców. Wsparcie lotnicze i działalność wywiadowcza są niemożliwe do przecenienia. Niemniej bez programów rozwojowych region nadal będzie staczał się w stronę permanentnego kryzysu. Jedno wiadomo: zastąpienie Francuzów i Amerykanów Rosjanami nie przyczyni się do poprawy sytuacji.
![](https://www.konflikty.pl/wp-content/uploads/2024/03/5990373-640x400.jpg)
Prace budowlane prowadzone przez żołnierzy amerykańskich jednostek inżynieryjnych w 201. Bazie w Agadezie, 2019 rok.
(US Air Force / Staff Sgt. Alex Fox Echols III)
201. Bazę prawdopodobnie przejmą blisko współpracujący z juntą Rosjanie. Przybyły do kraju w kwietniu Korpus Afrykański, spadkobierca wpływów Grupy Wagnera, znajdujący się pod kontrolą ministerstwa „obrony”, będzie stanowił najnowsze przedłużenie woli Kremla na kontynencie. Samo przybycie setki tak zwanych instruktorów nie jest zaskoczeniem. Na mocy porozumień z lat 2023–2024 spodziewane było zwiększenie wojskowej obecności Kremla w Nigrze. Szczegóły miały być uzgodnione podczas spotkania przywódców junty z generałem Junus-biekiem Jewkurowem w Moskwie w styczniu 2024 roku.
Wzmocnienie wpływów Rosji będzie oznaczać zwiększenie zagrożenia dla Europy. Przez zachodni Sahel przebiega wiele szlaków służących przemytnikom ludzi do przerzucania imigrantów na południowe wybrzeża Morza Śródziemnego. Potencjał do wywołania kolejnego kryzysu migracyjnego może być wykorzystywany do wywierania presji na Europę.
Wobec utraty baz w Sahelu silniejszą pozycję zyskali mniejsi sojusznicy Stanów Zjednoczonych. Część personelu z nigerskich baz lotniczych ma zostać relokowana do Odienné na północy Wybrzeża Kości Słoniowej. Pojawiły się nieoficjalne pogłoski o rozmowach z władzami Wysp Zielonego Przylądka, Angoli i Nigerii; trwa szukanie przychylnych państw gotowych na przyjęcie amerykańskich żołnierzy.
Some more images from the handover of Air Base 201 in Agadez from US military to #Niger‘s military today. pic.twitter.com/4U0IeW5XyA
— Fabian (@fabsenbln) August 5, 2024
Jest źle, a będzie gorzej
Jedną z pierwszych ofiar zmiany kursu politycznego przez Niger był rozpad Sił Antyterrorystycznych G5 Sahelu – formacji, która zdołała ograniczyć działalność przemytników ludzi działających na Saharze. W grudniu 2023 roku, wraz z wystąpieniem Burkina Faso i Nigru ze struktur G5, formacja, z którą początkowo wiązano ogromne nadzieje, straciła rację bytu. Działania Niamey i Wagadugu są konsekwencją przyjętego przez tamtejsze rządy kursu antyfrancuskiego, odrzucającego wszystkie dotychczasowe porozumienia z Paryżem. Próba budowy alternatywnych systemów bezpieczeństwa w regionie wydaje się skazana na porażkę. Państwa Sahelu są zbyt słabe militarnie i gospodarczo, aby przeciwstawić się rosnącym zagrożeniom – od przestępczości zorganizowanej przez terroryzm po ruchy separatystyczne.
Jako oficjalny powód decyzji o opuszczeniu G5 podano dążenie do prowadzenia niezależnej polityki i odzyskiwania pełnej niezależności. W zachodnioafrykańskiej polityce oznacza to zazwyczaj zerwanie układów z dawnymi mocarstwami kolonialnymi – przede wszystkim z Francją. Drugim powodem miała być rzekoma nieefektywność wspólnej inicjatywy. Jest to zarzut chybiony, mający jedynie przykryć faktyczne, polityczne, motywy.
Struktury G5 miały również, zdaniem watażków, ograniczać ambicje państw członkowskich przez granice wyznaczone dawnymi, kolonialnymi liniami. Podkreślono, że dotychczasowa forma współpracy służyła przede wszystkim obcym interesom, a nie Afrykanom. Trudno powstrzymać się od obserwacji, że wspólna walka z handlarzami ludzi i przecięcie saharyjskich szlaków przemytniczych były jednak działaniami na korzyść państw Sahelu i ich obywateli.
Co zamiast G5 Sahelu? Klub prorosyjskich dyktatorów. Zachodnioafrykańskie junty podjęły decyzję o powołaniu do życia nowej organizacji międzynarodowej. Burkina Faso, Mali i Niger stwierdziły, że czas na rozwinięcie formy współpracy i przekształciły wcześniejszy sojusz wojskowy – Sojusz Państw Sahelu (AES) – w konfederację. Ma ona stanowić przeciwwagę dla ECOWAS. Członkowie AES pozostają w ostrym konflikcie z ECOWAS, którego najważniejszą odsłoną był, nadal nierozwiązany, kryzysy polityczny w Nigrze.
Sojusz Państw Sahelu (po francusku: l’Alliance des États du Sahel) powołano do życia 16 września 2023 roku w Bamako. Był to bezpośredni skutek przejęcia władzy w Mali, Burkina Faso i Nigrze przez wojskowe junty. Te trzy kraje więcej łączy niż dzieli. Nie tylko zaliczają się do najbiedniejszych na świecie i najbardziej uzależnionych od pomocy zagranicznej, ale również muszą mierzyć się z podobnymi wyzwaniami.
#Niger : "This withdrawal does not signify the end of military cooperation. Both parties now commit to working together to define the foundations of a NEW military cooperation, respecting the interests of each party and aiming to strengthen security & stability in the region" pic.twitter.com/k8mKmYjXtD
— Praise ꓘeK Inquisitor (@PraiseKek) August 6, 2024
Region w dużej mierze opanowany jest przez organizacje terrorystyczne i zorganizowane grupy przestępcze, z którymi żaden z tych krajów nie potrafi się uporać. Członków nowego sojuszu łączą również rządy dyktatorów, którzy doszli do władzy w wyniku zamachów stanu. Sprawia to, że mają złe relacje nie tylko z sąsiednią Nigerią i całą ECOWAS, ale również z krajami szeroko rozumianego Zachodu.
Zmiana sojuszu zbiegła się z czasem z zatrważającym wzrostem liczby zamachów terrorystycznych. W skali miesiąca dochodzi do średnio 125 ataków. To niemal trzy razy więcej niż w zeszłym roku. Francuzom i Amerykanom można zarzucić bierność i brak pomysłu na pokonanie bojowników, lecz byli w stanie utrzymać ich w ryzach. Rosyjscy najemnicy nie oferują lepszej jakości ani większych możliwości operacyjnych. Osamotniona na arenie międzynarodowej junta bez wsparcia z zewnątrz nie jest jednak w stanie utrzymać nawet pozornej kontroli nad krajem.
Niamey, ze wsparciem wojskowym Kremla, musi zmierzyć się z rosnącym zagrożeniem ze strony terrorystów. W kraju działają zarówno komórki lojalne wobec Al-Ka’idy i tak zwanego Państwa Islamskiego. W całym zachodnim Sahelu może działać nawet 13 tysięcy bojowników. Ich poziom wyszkolenia i posiadane wyposażenie nie odbiegają znacząco od tego, czym dysponuje rząd Nigru. Dlatego tak ważny był dostęp do wsparcia lotniczego oferowanego do tej pory przez Amerykanów.
#Niger #Agadez #BA201 Isolée en plein désert #USArmy laisse derrière elle les infrastructures qui permettaient aux drones #ReaperMQ9 d'assurer une large surveillance du ciel du Sahel pour traquer les groupes armés terroristes. L'#AfricaCorps pourra t'il assurer la mission? pic.twitter.com/5OITY78gql
— Djoudjousako (@Djoudjou_Sako) August 7, 2024
Sytuację Niamey celnie podsumował Liam Karr z American Enterprise Institute. Stwierdził on, że nawet gdyby Kreml rzeczywiście działał z zamiarem poprawy sytuacji mieszkańców Nigru, to wymiana 1500 Francuzów i 1000 Amerykanów na 200–300 Rosjan musi zakończyć się klęską. Działania Moskwy obliczone są jednak nie na trwałe ustabilizowanie regionu, lecz na podtrzymywanie przy życiu przyjaznej sobie dyktatury.