Detonacja nuklearnego urządzenia testowego zainstalowanego na ziemi to za mało, aby kraj mógł się nazwać pełnoprawnym członkiem „klubu” mocarstw atomowych. Potrzeba jeszcze głowicy nadającej się do zastosowania bojowego – zrzucenia z samolotu lub umieszczenia w pocisku rakietowym. Wielka Brytania przekroczyła ten ostatni próg 11 października 1956 roku, wraz z pomyślnym zakończeniem testu pod kryptonimem „Kite”.

Mimo że Brytyjczycy uczestniczyli w projekcie „Manhattan” i wydatnie przyłożyli się do powstania amerykańskiej bomby nuklearnej, tak zwana Ustawa McMahona z 1946 roku doprowadziła do zablokowania wymiany informacji o broni atomowej między USA i ich sojusznikami. To z kolei doprowadziło do tąpnięcia w stosunkach Londyn–Waszyngton i zmusiło Brytyjczyków do kontynuowania prac na własną rękę.

Jako że na Wyspach Brytyjskich brakuje otwartych, pustych przestrzeni nadających się do testów jądrowych, trzeba było szukać odpowiedniego miejsca do testów za granicą. Początkowo stawiano na amerykański poligon jądrowy na atolu Bikini, jednak ostatecznie wybór padł na niewielki archipelag Montebello na zachodnim wybrzeżu Australii. Właśnie tam 2 października 1952 roku zdetonowano pierwsze brytyjskie urządzenie nuklearne. Eksplozja osiągnęła moc 25 kiloton. Warto też dodać, że urządzenie umieszczono w kadłubie fregaty HMS Plym (K271) typu River, aby zweryfikować zagrożenie stwarzane przez bombę przemyconą do portu w ładowni frachtowca.



W październiku 1953 roku zorganizowano dwa testy niewielkich ładunków na stanowisku Emu Field w stanie Australia Południowa, a w maju i czerwcu 1956 roku – jeszcze dwa na Montebello. Ale w tamtym okresie na wykorzystanie czekał już nowy poligon jądrowy, Maralinga, również w Australii Południowej, ale mający nad Emu Field przewagę w postaci bliskości linii kolejowej.

Pierwszy cykl prób w Maralindze określono zbiorczo kryptonimem „Buffalo”. Pierwszą z czterech zaplanowanych detonacji (kryptonim „One Tree”) zrealizowano 27 września po południu. Przetestowano wówczas prototyp nowej bomby Red Beard, mającej być następczynią pierwszej brytyjskiej bomby atomowej Blue Danube. Red Beard była zarówno bardziej dopracowana pod względem technicznym – zrezygnowano między innymi z użycia awaryjnych akumulator kwasowo-ołowiowych – jak i mniejsza niż pierwsza brytyjska bomba atomowa Blue Danube, dzięki czemu miała być przenoszona nie tylko przez bombowce strategiczne, ale także przez mniejsze samoloty, w tym pokładowe. Urządzenie zdetonowano na 30-metrowej wieży.

4 października zdetonowano urządzenie wykorzystujące konstrukcję Blue Danube. Test „Marcoo” przeprowadzono na poziomie gruntu, a eksplozja osiągnęła niewielką moc 1,5 kilotony.

Eksplozja 11 października 1956 roku.

Wreszcie 11 października nadeszła pora najważniejszego testu w tym cyklu – „Kite”. Z bazy RAAF Edinburgh w stanie Australia Południowa wystartował bombowiec Vickers Valiant B.1 numer WZ366. Była to jedna z dwu maszyn odtworzonej kilka miesięcy temu 49. Eskadry RAF-u oddelegowanych w tym celu do Australii. Dowódcą załogi był major Edwin James „Ted” Flavell, bombardierem – kapitan Eric Stacey. W komorze bombowej czekała bomba Blue Danube. Valiant zbliżał się do poligonu na wysokości 30 tysięcy stóp – 9144 metrów.



O godzinie 15.27 bomba oddzieliła się od zaczepów. Na wysokości 150 metrów radiowysokościomierze wysłały sygnał do zapalników. Detonacja nastąpiła 55 metrów przed punktem celowania i 90 metrów na lewo. Ponieważ na potrzeby testu „Kite” (tak jak i „Marcoo”) ograniczono jej moc, eksplozja osiągnęła poziom zaledwie 3 kiloton zamiast 40 kiloton. Cykl prób zakończono 22 października eksplozją drugiego urządzenia Red Beard.

WZ366 niedługo potem wrócił do Wielkiej Brytanii. Pozostał w służbie jeszcze dziewięć lat, po czym trafił na złom. Flavella i Staceya odznaczono Krzyżami Sił Powietrznych. Ostatnią próbę na poligonie Maralinga przeprowadzono w 1963 roku.

Korpus bomby Blue Danube.
(Hugh Llewelyn, Creative Commons Attribution-Share Alike 2.0 Generic)



Niestety próby w Maralindze odcisnęły piętno na okolicznych społecznościach aborygeńskich. Wielu ludzi wysiedlono pod przymusem lub nakłoniono podstępem do przeniesienia się w inne miejsce. Na domiar złego brytyjskich i australijskich żołnierzy wykorzystano w roli królików doświadczalnych: kazano im maszerować, czołgać się i biegać po obszarach skażonych w toku prób „Buffalo”. Rządy Wielkiej Brytanii i Australii organizowały przedsięwzięcia mające oczyścić teren i umożliwić grupom koczowniczym powrót do dawnego sposobu życia. Prowadzono je wszakże na skróty – byle szybciej i taniej. W wielu przypadkach prace ograniczały się do zakopywania skażonych materiałów w płytkich dziurach w ziemi (zobacz też: Algieria: Francja musi się rozliczyć z historią testów broni atomowej).

Większość poligonu – około 3200 kilometrów kwadratowych – można obecnie odwiedzić na krótko bez obaw o zdrowie (w listopadzie 2014 roku udostępniono ostatni zamknięty obszar), ale długotrwałe przebywanie w tym regionie wciąż może być niebezpieczne. Rada Maralinga Tjarutja, reprezentująca tamtejsze społeczności aborygeńskie, odebrała w ich imieniu odszkodowanie w wysokości 13,5 miliona dolarów w 1994 roku.

Zobacz też: Nowy typ chińskich okrętów podwodnych może czerpać ze szwedzkich wzorców

Umeyou, Creative Commons Attribution-Share Alike 3.0 Unported