Jeśli nie działa finezja, trzeba spróbować brutalności – tak można by podsumować rosyjską taktykę w ostatnich kilkunastu godzinach. Pojawiają się coraz częstsze informacje o atakach na osiedla mieszkalne i inne zabudowania czysto cywilne. Najbardziej niepokojące są jednak doniesienia, z których wynika, że Rosjanie biorą zakładników, aby użyć ich w roli żywych tarcz.

Prawdopodobnie do wojny dołączyły siły zbrojne Białorusi, które wkroczyły już do Czernihowa. Alaksandr Łukaszenka wciąż zaprzecza, ale informacje z rozpoznania i wywiadowcze dowodzą, że niemal na pewno kłamie. Z jednej strony trudno mu się dziwić – chce uniknąć sankcji, które już teraz miażdżą rosyjską gospodarkę. Z drugiej – jak długo jego zdaniem uda mu się odwlec to, co nieuniknione? (Korekta o godzinie 16:51 – wcześniejsze doniesienia prawdopodobnie były fałszywe, a Łukaszenka jednak nie kłamał).




Aktualizacja (23.51): Złe wieści z Chersonia. Rosyjskie pojazdy wojskowe należące do Rosgwardii stoją zaparkowane przed budynkiem administracji obwodowej przy placu Swobody (wolności). Dobra wiadomość jest jednak taka, że plac Swobody znajduje się we wschodniej części miasta, półtora kilometra od Dniepru. Na zachód rozciągają się jeszcze wielkie połacie tego 300-tysięcznego miasta, a tam widziano tylko pojedyncze rosyjskie patrole. Można więc mieć nadzieję, że cały Chersoń jeszcze nie upadł, ale kluczowa część miasta jest z pewnością w rękach Rosjan.

Aktualizacja (23.36): Tu z kolei skutki uderzenia lotniczego na Żytomierz. Zginęły dwie osoby, trzy zostały ranne, dziesięć domów prywatnych uległo zniszczeniu. Ratownicy szukają osób zagrzebanych w gruzach.

Aktualizacja (22.59): Skutki ostrzału Charkowa.

Aktualizacja (21.33): W pobliżu Mikołajewa wojsko ukraińskie zniszczyło rosyjski zestaw przeciwlotniczy Pancyr-S1.

Aktualizacja (20.57): Międzynarodowy Trybunał Sprawiedliwości ONZ w Hadze zajmie się sprawą ukraińskiego pozwu przeciwko Rosji o propagowanie fałszywych twierdzeń, że najechała Ukrainę, aby zapobiec ludobójstwu. Wczoraj prezydent Wołodymyr Zełenski poinformował o wniesieniu pozwu. Dzisiaj zdecydowano, że pierwsze przesłuchania rozpoczną się za tydzień, 7 marca. Władimir Putin jako prezydent Federacji Rosyjskiej nie może być sądzony przed Międzynarodowym Trybunałem Karnym za zbrodnię agresji, zbrodnie wojenne czy zbrodnie przeciwko ludzkości, gdyż Rosja nie ratyfikowała statutu MTK. Warto przypomnieć, że w przeszłości powstawały takie instytucje jak Międzynarodowy Trybunał Karny dla byłej Jugosławii czy Międzynarodowy Trybunał Karny dla Rwandy.



Aktualizacja (20.10): Potężną eksplozję zanotowano w pobliżu lotniska Czuhujiw na południe od Charkowa. Celem pocisku manewrującego były prawdopodobnie magazyny paliwa w bazie lotniczej, bardzo potrzebne Ukraińcom do kontynuowania walki. Do tej pory nie potwierdzono typu pocisku użytego w ataku. W pobliżu miejsca, w którym spadł, mieści się także baza 92. Brygady Zmechanizowanej. W samym Charkowie zginęło dzisiaj co najmniej dziesięć osób, zaś trzydzieści pięć zostało rannych. Straty materialne są ogromne. Liczba ofiar z pewnością będą jeszcze większa, gdyż przeciwnik nie dokonuje rozróżnienia pomiędzy celami wojskowymi a infrastrukturą cywilną i świadomie dąży do zastraszenia ludności.

Aktualizacja (19.59): Ukraiński wywiad ostrzega, że Rosjanie przygotowują prowokację mającą usprawiedliwić wkroczenie sił białoruskich do Ukrainy. W pobliżu granicy czeka podobno około 300 białoruskich czołgów, a zadaniem Białorusinów ma być przecięcie zachodniej Ukrainy, tak aby uniemożliwić dalsze dostawy uzbrojenia i zaopatrzenia z Polski.

Aktualizacja (19.27): Władze Rosji zdecydowały się na zdjęcie z anteny głównych rosyjskich mediów niezależnych (i krytycznych wobec wojny): telewizji Dożd i radia Echo Moskwy. Zaczęto już blokować ich strony internetowe dla ruchu z Rosji. Dziennikarze Echa i Dożda kilka dni temu zapowiadali, że spodziewają się właśnie takiej decyzji.



Aktualizacja (19.00): Były rosyjski minister spraw zagranicznych Andriej Kozyriew opublikował przesłanie do kolegów po fachu: „Szanowni rosyjscy dyplomaci, jesteście profesjonalistami, a nie tanimi propagandystami. Kiedy pracowałem w MSZ, byłem dumny z moich kolegów. Teraz po prostu nie da się popierać krwawej bratobójczej wojny w Ukrainie”. Kozyriew służył za prezydentury Jelcyna, tradycyjnie uchodził za prozachodniego reformatora.

Aktualizacja (18.47): Rosjanie prawdopodobnie szykują szturm na Mariupol. Miasto było już ostrzeliwane, ale teraz przedstawiciele samozwańczych republik ludowych wezwali jego mieszkańców do ewakuacji i rzekomo otworzyli dwa korytarze humanitarne. Oznacza to, że zapewne szykują długotrwałe bombardowanie i ostrzał artyleryjski miasta bez rozróżniania celów cywilnych i wojskowych.

Aktualizacja (18.37): Nocny ostrzał Charkowa.

Aktualizacja (18.10): Jest też inny duch, który nie ginie – kobiet walczących ramię w ramię z mężczyznami. Przypomnijmy, że najskuteczniejszą snajperką Armii Czerwonej była Ukrainka Ludmyła Pawłyczenko. Obecnie kobiety stanowią jedną szóstą sił broniących Ukrainy przed napaścią. Poniżej ukraińska łyżwiarka figurowa Anastasija Archypowa.



Aktualizacja (18.00): Duch w narodzie nie ginie. „Mam na imię Iryna. Mam 98 lat. Przeżyłam hołodomor, Hitlera i nazistów. Przeżyję i liliputa Putina z jego szarańczą. Chwała Ukrainie!”.

Aktualizacja (17.37): Potężna wiadomość od Wołodymyra Zełenskiego: „Do świata: jaki jest sens mówić »nigdy więcej« przez 80 lat, jeśli świat milczy, gdy bomba spada na to samo miejsce, w którym znajduje się Babi Jar? Co najmniej 5 zabitych. Historia się powtarza…”.

Aktualizacja (17.31): Tu komentarz jest jeszcze bardziej zbędny. Jeden z pocisków wystrzelonych w kierunku wieży telewizyjnej w Kijowie trafił wprost we wspomniany niżej pomnik ofiar Babiego Jaru. Zginęło tam co najmniej pięć osób, w tym prawdopodobnie cztery z jednej rodziny. Uwaga, nagranie poniżej jest drastyczne.

Aktualizacja (17.05): Komentarz zbędny.

Aktualizacja (16.51): Nowe informacje o szacunkach amerykańskich służb wywiadowczych i rozpoznania. Rosjanie wprowadzili do walki już 80% skoncentrowanych sił. Główne natarcie na Kijów zamarło. Rosjanie mają druzgocące problemy z logistyką, ale Amerykanie podkreślają, że pauza może być celowa, właśnie po to, aby podciągnąć zaopatrzenie i przygotować szturm na miasto. Najeźdźcy wciąż próbują okrążyć Charków i wciąż nie wywalczyli panowania w powietrzu. Nie ma natomiast jednoznacznych dowodów na użycie głowic termobarycznych na którymkolwiek odcinku frontu. Ale co najważniejsze: nie ma również dowodów na to, że Białorusini wkroczyli do Ukrainy.

Aktualizacja (16.01): Rosjanie ostrzelali wieżę telewizyjną w Kijowie. Jak na ironię (przypomnijmy: Putin bredził o denazyfikacji Ukrainy) znajduje się ona tuż obok pomnika upamiętniającego ofiary niemieckich zbrodni w Babim Jarze. W osławionej masakrze rozpoczętej 29 września 1941 roku Niemcy zamordowali tam, według zachowanych raportów, 33 761 Żydów. Łączna liczba ofiar Babiego Jaru przekracza 100 tysięcy.

Aktualizacja (16.01): Białoruski dziennikarz Tadeusz Giczan zwrócił uwagę, że Łukaszenka pokazał na posiedzeniu rady bezpieczeństwa mapę inwazji – mapę, która wydaje się pokazywać autentyczne plany ataku na Ukrainę. Zwraca uwagę podział Ukrainy na cztery sektory (jak powiedzieliby Rosjanie) lub na pięć (jak powiedzieliby ci, którzy nie zapomnieli, że Krym jest częścią Ukrainy. Widać też strzałki pokazujące coś, co wygląda na desant morski na północ od Odessy – ten sam desant, o którym informacje pojawiają się od pierwszego dnia wojny.



Aktualizacja (15.48): Rumunia pozwoliła na powrót ukraińskiego Su-27, który pierwszego dnia wojny wylądował w 95. Bazie Lotniczej imienia kapitana Alexandru Șerbănescu w Bacău. Co ciekawe, myśliwiec przyleciał do Rumunii z pociskami rakietowymi, ale wrócił do Ukrainy już bez pocisków (i amunicji do działka). Do granicy odprowadziła go para MiG-ów-21. A pociski pewnie doręczono bez rozgłosu drogą lądową.

Aktualizacja (15.26): Trochę dobrych wieści z – dla odmiany – naszej stolicy. Prawa do tego osiedla, zwanego przez warszawian „Szpiegowem”, rościła sobie ambasada Rosji. Za minionego ustroju mieszkali tam radzieccy dyplomaci i pracownicy ambasady z rodzinami. Od rozpadu ZSRR bloki stoją nieużywane.

Aktualizacja (15.10): Podkreślmy: uszkodzenie Mrii, a nie zniszczenie. Największy samolot transportowy świata znajdował się w hangarze w Hostomlu podczas walk o to podkijowskie lotnisko, ponieważ firma Antonow nie zdążyła go ewakuować. Maszyna wymaga ogromnych nakładów pracy techników i nie może być po prostu posłana w powietrze z dnia na dzień. Ale chyba zarówno do samolotu, jak i do jego wielbicieli (a tych jest sporo) uśmiechnęło się szczęście. Świeże zdjęcia satelitarne dowodzą, że An-225 istotnie znajduje się w uszkodzonym hangarze, ale ten jest w stosunkowo niezłym stanie. Nie ma śladów rozległego pożaru, nie zawalił się strop. Samolot został uszkodzony, być może nawet poważnie, ale w tym momencie nie można mówić o jego zniszczeniu. Musimy czekać na konkretne informacje albo zdjęcia z wnętrza hangaru.

Aktualizacja (14.58): Ukraińcy z kolei trafili co najmniej jednym pociskiem balistycznym rosyjskie lotnisko w Taganrogu nad Morzem Azowskim. Jest to lotnisko zakładowe TANTK imienia G.M. Bierijewa. Wydaje się, że pocisk zniszczył jeden samolot transportowy Ił-76. Ciekawe, czy Rosjanie ewakuowali prototyp samolotu wczesnego ostrzegania i dowodzenia A-100, który właśnie tam przechodzi próby. Jeśli nie i jeśli Ukraińcom udałoby się go chociaż uszkodzić, byłby to dobry odwet za uszkodzenie Mrii w Hostomlu.



Aktualizacja (14.47): Skutki ataku na ukraińską bazę lotniczą Ozerne w obwodzie żytomierskim. Na sześć pocisków w cel trafiły dwa.

Aktualizacja (14.40): Cztery osoby zostały ranne w tym ataku na blok mieszkalny w Chersoniu.

Aktualizacja (13.50): Sprawa rzekomych unijnych samolotów myśliwskich dla Ukrainy robi się coraz bardziej dziwaczna. Musimy poświęcić jej trochę więcej miejsca. Przedwczoraj Josep Borrell, wysoki przedstawiciel UE do spraw zagranicznych i polityki bezpieczeństwa, zapowiedział, że wśród sprzętu przekazywanego przez Unię znajdą się również myśliwce. Była to sensacyjna obietnica, ale w obliczu dotychczasowej pomocy wojskowej udzielanej Ukraińcom – niepozbawiona sensu.

Wiele wskazywało, że swoje MiG-i-29 przekażą Ukrainie Polska, Słowacja i Bułgaria. Za takim rozwiązaniem przemawiało kilka kwestii. Po pierwsze: nie ma czasu na szkolenie, a ukraińscy piloci i technicy są już zaznajomieni z MiG-ami-29. Po drugie: Polska, Słowacja i Bułgaria dysponują tymi myśliwcami w stanie lotnym. MiG-i-29 są składowane w Rumunii i na Węgrzech, ale ponownie – ich przywrócenie do lotów zajmie zbyt dużo czasu (co nie wyklucza możliwego wykorzystania jako rezerwuaru części zamiennych). I po trzecie: mimo wieku i wszelkich ograniczeń Fulcrumy są stosunkowo niezłymi myśliwcami. W rękach wprawionego pilota w manewrowej walce powietrznej mogą się mierzyć z niemal wszystkimi typami rosyjskich myśliwców, będą się również doskonale nadawały do polowania na śmigłowce i samoloty uderzeniowe.



Dodatkowo chociaż Bułgaria i Słowacja utrzymywały stosunkowo niezłe relacje z Rosją i ich myśliwce były wspierane przez producenta, to trudno się spodziewać by taki stan rzeczy utrzymał się również po wojnie. Tym samym wkrótce myśliwce tych państw i tak zostałyby uziemione, a Ukraina dysponuje własnym zapleczem remontowym do ich serwisowania. Ukraińcy pochwalili się wręcz, że otrzymają wszystkie MiG-i-29 istniejące w krajach źródłowych.

Bułgarskie siły powietrzne dysponują jedenastoma MiG-ami-29A i dwoma szkolno-bojowymi MiG-ami-29UB, które dostarczono w latach 1989–1990. Ich stan techniczny jest jednak kwestią problematyczną. W 2017 roku piloci odmówili latania z obawy o swoje bezpieczeństwo, ponieważ nowe i naprawione w Rosji silniki nie zostały zamontowane w myśliwcach z powodu braków w dokumentacji. Szacuje się, że obecnie w gotowości do lotu jest osiem egzemplarzy stacjonujących w 3. Bazie Lotnictwa Myśliwskiego w Graf Ignatiewie.

W służbie słowackiej pozostaje według różnych źródeł od siedmiu do jedenastu myśliwców, w tym jeden dwumiejscowy. Po podziale Czechosłowacji Słowacji przypadło dwanaście myśliwców. Drugie tyle zostało dostarczyła Rosja w ramach spłaty poradzieckich długów. W 2005 roku dwanaście Fulcrumów przeszło modernizację systemów łączności dostosowujących je do standardów NATO i zostało oznaczonych MiG-29AS/UBS.

Największym użytkownikiem MiG-ów-29 w Unii Europejskiej jest Polska. Teoretycznie dysponujemy flotą dwudziestu dziewięciu samolotów, ale nie wszystkie są sprawne. Wobec braku wsparcia ze strony producenta ich utrzymanie jest coraz bardziej skomplikowane, a czasem nawet staje się niebezpieczne, czego potwierdzeniem były dwa wypadki tych myśliwców w 2018 i 2019 roku. Ponadto przyrządy polskich MiG-ów są wyskalowane w obowiązujących w NATO jednostkach anglosaskich (stopach, funtach i węzłach), co potencjalnie może stanowić pewną trudność dla pilotów ukraińskich nawykłych do systemu metrycznego. Za przekazaniem Ukrainie polskich MiG-ów przemawiał za to fakt, że w odróżnieniu od Słowacji i Bułgarii Polska posiada w uzbrojeniu jeszcze myśliwce F-16. Dzięki temu nasze siły powietrzne nie pozostałyby bezbronne w oczekiwaniu na samoloty dostarczone (jak zapowiadano) ze Stanów Zjednoczonych, najpewniej używane F-16.



I kiedy już się wydawało, że wszystko jest dograne, że ukraińscy lotnicy już przyjechali do naszego kraju na szybkie zapoznanie z maszynami i ich odbiór, że wszystkie elementy są przygotowane i należy je tylko umieścić na swoim miejscu – układanka zaczęła się sypać.

Jako pierwszy doniesienia zdementował premier Bułgarii Kirił Petkow. Wkrótce potem w jego ślady poszedł słowacki minister obrony Jaroslav Naď, który dzień wcześniej wypowiadał się tak dwuznacznie, iż wielu dziennikarzy uznało to za potwierdzenie. Wreszcie na dzisiejszej konferencji z sekretarzem generalnym NATO Jensem Stoltenbergiem prezydent Andrzej Duda jednoznacznie zaprzeczył doniesieniom, że Polska wysyła myśliwce Ukrainie.

Sprawa jest dziwaczna głównie ze względu na sposób, w jaki trafiła do obiegu medialnego. Najpierw obietnicę wygłosił wysoki urzędnik unijny, następnie informować zaczęły o tej sprawie ukraińskie siły zbrojne. Borrell mógł się pomylić, palnąć głupotę, określić wstępne, niezobowiązujące rozmowy jako factum dokonanum. Bywa. Ale dlaczego Ukraińcy byli tacy pewni? Czyżby uwierzyli ślepo w jego słowa? Czy jakieś rozmowy naprawdę się toczyły i, choć były obiecujące, upadły? Czy mieliśmy do czynienia z kampanią dezinformacyjną? Ot, kolejna zagadka dla historyków tej wojny.

Aktualizacja (13.10): Neil Hauer, który wśród zachodnich dziennikarzy jest jednym z najlepiej poinformowanych w sprawach kaukaskich, informuje, że niewielu mieszkańców Czeczeni popiera udział tamtejszych bojowników w wojnie ukraińskiej. Jako że kraj jest mały, a więzi w rodzinach i społecznościach są bliższe niż w społeczeństwach zachodnich, praktycznie każdy ma kadyrowca wśród bliższych czy dalszych krewnych albo znajomych. Dzięki temu do Czeczeni na bieżąco docierają – i roznoszą się błyskawicznie – wiadomości o wysokich stratach kadyrowców. Hauer podkreśla, że poza lojalistami wiadomości te budzą raczej zadowolenie niż smutek.

Aktualizacja (12.32): W walce powietrznej został zestrzelony i poległ pułkownik Ołeksandr Oksanczenko, prawdopodobnie najsłynniejszy współczesny ukraiński pilot wojskowy i z pewnością jeden z najlepszych. Miłośnicy lotnictwa znają go jako pilota pokazowego występującego za sterami Su-27 i zbierającego same pochwały wszędzie, gdzie się pojawił.

Oksanczenko przeszedł w stan spoczynku w 2018 roku. Kiedy wybuchła wojna, zgłosił się na ochotnika do dalszej służby bojowej. Pośmiertnie nadano mu tytuł Bohatera Ukrainy. Kancelaria prezydenta poinformowała, że Oksanczenko „ociągał samoloty nieprzyjaciela”. Może to oznaczać zgoła cokolwiek, ale prawdopodobnie starał się udaremnić atak na cele naziemne.



12.26: Ukraińcy jednakże wciąż bronią się zacięcie i, gdzie się da, kontratakują lub atakują cele za liniami nieprzyjaciela. Tuż po godzinie 12.00 ostrzelali lotnisko w okupowanym Berdiańsku pociskami balistycznymi systemu Toczka.

Rosjanie wkroczyli już do Chersonia, co oznacza, że z powodzeniem sforsowali Dniepr. Burmistrz Ihor Kołychajew poinformował, że niektóre drogi wjazdowe do miasta są zablokowane przez rosyjskie punkty kontrolne. Samo miasto pozostaje jednak niezdobyte.

Wołnowacha w obwodzie donieckim została niemal całkowicie zrównana z ziemią. Ukraińcy broniący tego 20-tysięcznego miasta wciąż jednak się utrzymują. Najeźdźcy kontynuują także ostrzał Charkowa i Mariupola. Poniższe nagranie pokazuje eksplozję pocisku rakietowego w Charkowie, zapewne jednak nie z wieloprowadnicowej, wyrzutni takiej jak Smiercz czy Grad, ale pocisku balistycznego systemu Iskander lub manewrującego Kalibr.

W ataku na magazyn paliwa w Ochtyrce, leżącej w centrum trójkąta Sumy–Charków–Połtawa, zginęło około 70 ukraińskich żołnierzy. Rosjanie użyli prawdopodobnie pocisku z głowicą termobaryczną.