Jeśli spojrzeć na mapy pojawiające się w internecie, można odnieść wrażenie, że cały front donbaski zamarł. Od początku rzekomej nowej ofensywy linie wyznaczające granicę między terytoriami kontrolowanymi przez obie strony przesunęły się, owszem, ale minimalnie – bardziej jak linie okopów na froncie zachodnim pierwszej wojny światowej aniżeli jak postępy rzekomo nowoczesnych sił zbrojnych w trzeciej dekadzie XXI wieku. Ale linie na mapie bywają zwodnicze.

Wzdłuż owych linii dzieje się bowiem dużo. Pełne ręce roboty mają „Chołodnojarcy” – żołnierze 93. Samodzielnej Brygady Zmechanizowanej – którzy bronią kierunku iziumskiego. Od rozpoczęcia tej, pożal się Boże, ofensywy Rosjanie posunęli się na południe od Iziumu w stronę Barwinkowego. Zdobycie tego ośmiotysięcznego miasta, byłoby ważnym krokiem na drodze do oskrzydlenia Słowiańska i Kramatorska od zachodu. Ale pododdziały zmechanizowane 93. Brygady skutecznie stępiły grot rosyjskiego natarcia, a jej artyleria przetrzebiła kolumny logistyczne.

–REKLAMA–

Ukraińcy przeprowadzili też udany, choć zorganizowany na małą skalę, kontratak w Rubiżnem, które kilka dni temu niemal całkowicie wpadło w ręce najeźdźców. Miasto wciąż jest areną niewielkiej, ale zaciekłej bitwy i prawdopodobnie jest podzielone z grubsza równo między obie strony.

Ale mimo że Rosjanie potykają się o własne nogi, mimo że ponoszą dotkliwe straty, mimo że marnotrawią siły na ataki na odcinkach pozbawionych znaczenia strategicznego, mimo że tu i ówdzie są spychani w tył – mimo tych wszystkich problemów odnoszą też sukcesy. Jeden z naszych ulubionych analityków, Tom Cooper, w swojej najnowszej analizie podaje, że 21 kwietnia Rosjanie próbowali forsować Doniec w pobliżu Zarzecznego, ale bez skutku. Gdzie tu sukces? Otóż żeby w ogóle osiągnąć Doniec w tym miejscu, natarcie idące od Kreminnej musiałoby dotrzeć na mniej niż 30 kilometrów od Słowiańska.

Sytuacja jest więc niebezpieczna. Jeżeli Rosjanom udałoby się wziąć w kleszcze i zablokować Kramatorsk i Słowiańsk, oddziałom ukraińskim walczącym pod Lisiczańskiem i Siewierodonieckiem zaczęłoby grozić okrążenie. Pozostałby im tylko 40-kilometrowy korytarz między Kramatorskiem a Gorłówką, żeby w razie potrzeby móc się wycofać. Natarcie na Siewierodonieck spodziewane jest w ciągu dwudziestu czterech godzin. Jeśli faktycznie do niej dojdzie, być może to właśnie tam rozstrzygną się losy Donbasu. I jeśli gdzieś Rosjanie mają użyć taktycznej broni jądrowej – to właśnie tam.

Na froncie południowym Rosjanie próbują nacierać na całym odcinku między Donieckiem a Zaporożem. Wiadomo, że atakują Temyriwkę i atakują w kierunku Hulajpoła. Wydaje się, że usiłują pchnąć cały front szeroką ławą na północ, tak aby połknąć wschodnią część Zaporoża i skonsolidować panowanie na lewym brzegu południowego Dniepru. Ale natarcie wzdłuż prawego brzegu w kierunku Krzywego Rogu załamało się gdzieś w pobliżu Trudolubiwki, na północnych obrzeżach obwodu chersońskiego.

Za to na północy, w obwodzie charkowskim tuż przy granicy z Rosją, Moskale idą w rozsypkę. Dziś po południu Ukraińcy przeszli około piętnastu kilometrów w kierunku granicy i wyzwolili kilka wsi leżących wzdłuż drogi T2117. Są około siedmiu kilometrów od Kozaczej Łopani, która leży już praktycznie na granicy rosyjskiej.



Tyle w kwestii zmagań o kontrolę nad miastami. Krótko mówiąc: cała ta ofensywa to cyrk na kółkach, i to nie taki porządny cyrk, ale raczej taki, jaki założyliby pospołu Joe Exotic i Victor Lustig. Operacja ma szansę się udać tylko dzięki masie ludzi i sprzętu. Ale przecież Ukraińcy też mają ludzi, do tego zdeterminowanych, a sprzęt zachodni napływa może i powoli, ale napływa i zbiera krwawe żniwo wśród Moskali. Jeśli tym razem się nie uda, Rosja nie da rady zebrać się do kolejnego zrywu ofensywnego bez mobilizacji rezerwowych. A co innego przyniosło nam ostatnie kilkadziesiąt godzin?

Przede wszystkim Ukraińcy ostrzelali rosyjskie stanowisko dowodzenia 49. Armii Ogólnowojskowej w obwodzie chersońskim, znajdujące się, jak ujęli to sami Ukraińcy, wbrew zdrowemu rozsądkowi bardzo blisko frontu. Kiedy zaczęły spływać informacje o dwóch zabitych rosyjskich generałach, wydawało się, że mamy do czynienia z hurraoptymizmem albo jakimś błędem w zbieraniu danych wywiadowczych. A jednak wszystko wskazuje, że Ukraińcy naprawdę odnieśli taki kosmiczny sukces. Oznacza to, że w Ukrainie zginęło już dziewięciu rosyjskich generałów (lub dziesięciu – wciąż nie wiadomo, czy gienierał-lejtienant Andriej Mordwiczew naprawdę stracił życie w ataku na lotnisko w Czornobajiwce w ubiegłym miesiącu).

Zastanawiająca jest sytuacja w Mariupolu. Wiadomo, że nie ustały walki wokół kombinatu Azowstali, ale trudno określić, jaki mają charakter. Niektóre źródła podają, że Rosjanie i Czeczeni wbrew rozkazowi samego Stalina Putina postanowili wznowić bitwę i okryć się chwałą zdobywców Azowstali. Jest jednak również możliwe, że mamy do czynienia z potyczkami o charakterze nękającym: ani jedna, ani druga strona nie chce dać przeciwnikowi chwili wytchnienia. Tymczasem w czeluściach kompleksu wciąż ukrywa się około tysiąca cywilów, w tym dzieci w wieku od pięciu do czternastu lat, które od blisko dwóch miesięcy nie miały możliwości wyjść na świeże powietrze.

Blisko dziesięć lat temu opublikowaliśmy artykuł: Galeria katów okupowanej Polski. Ktoś kiedyś napisze galerię katów Mariupola – i będzie to długa i obrzydliwa lista.

Według oficjalnych danych ukraińskich od początku wojny wyeliminowano (czyli zabito lub wzięto do niewoli, ale liczba ta prawdopodobnie nie obejmuje żadnych rannych) około 21 600 żołnierzy rosyjskich i zniszczono ponad 3 tysiące wozów pancernych i opancerzonych, w tym 854 czołgi. Dla porównania: według danych Oryxa udało się udokumentować wyeliminowanie 531 rosyjskich czołgów, więc liczba plasująca się gdzieś w połowie między tymi skrajnościami (około 700) może wiernie odzwierciedlać rosyjskie straty. Ale twierdzenia o zestrzeleniu 177 rosyjskich samolotów załogowych i 154 śmigłowców trzeba jednak włożyć między bajki. Prawdopodobnie nawet łączna liczba zniszczonych samolotów i śmigłowców jeszcze nie przekroczyła stu.



Niestety Rosjanie, jak na Rosjan przystało, nie rezygnują z ataków na ludność cywilną i w taki właśnie sposób uczcili prawosławną Wielką Sobotę. Około południa czasu polskiego w większości obwodów Ukrainy rozległy się alarmy lotnicze. Szczególnie krwawe okazało się uderzenie pociskami manewrującymi na Odessę. Wskutek trafienia pocisku w budynek mieszkalny. Zginęło osiem osób, w tym trzymiesięczne dziecko. Kilkanaście osób zostało rannych.

Minister spraw zagranicznych Dmytro Kułeba oświadczył, że atak na Odessę miał charakter terrorystyczny, a Rosja musi być napiętnowana jako państwo sponsorujące terroryzm. Według rosyjskiego ministerstwa „obrony” celem ataku był skład broni i amunicji dostarczonych przez NATO i Unię Europejską.

Aktualizacja (23.20): To jest Walerija Głodan. 4 stycznia urodziła córkę, Kirę. Dziś obie zginęły w Odessie, zabite rosyjskim pociskiem.

Aktualizacja (01.20): Dowództwo ukraińskich sił powietrznych poinformowało, że 23 kwietnia zestrzelono trzy samoloty załogowe (Su-25, Su-34 i Su-35), pięć pocisków manewrujących i dziewięć bezzałogowych statków powietrznych (prawdopodobnie same drony rozpoznawcze Orłan-10; poniżej jeden z nich).

Siły Zbrojne Ukrainy