Sytuacja Bachmutu nie uległa zmianie – było źle, jest źle, będzie źle, ale Ukraińcy wciąż stawiają opór Moskalom zarówno na północnym, jak i na południowym odcinku. Północne ramię kleszczy, minąwszy już Jahidne i Berchiwkę, kieruje się na południowy zachód i wyraźnie zamierza przeciąć drogę 00506. Jeżeli to nastąpi, Bachmut będzie stracony. Walki skupiają się obecnie na Chromowem (dawnym Artemiwśkem). Droga 00506 biegnie właśnie przez tę maleńką wioskę – dosłownie dwie ulice – przylepioną do zachodnich obrzeży Bachmutu.

W praktyce Moskale nie muszą zajmować Chromowego jako takiego, wieś jest w tym momencie jedynie punktem orientacyjnym na mapie. Liczy się droga. Tyle że Chromowe leży na wzniesieniu w stosunku do obszaru zajętego przez Moskali. Wagnerowcy naciskają, tymczasem Ukraińcy najwyraźniej wciąż nie szykują się do odwrotu. Takie plany z pewnością istnieją – ich brak byłby szaleństwem – ale wydaje się, że zgodnie z deklaracją wiceminister obrony Hanny Malar ZSU będą walczyć o miasto do skutku.



Coraz bardziej prawdopodobne wydaje się, że celem ZSU było dać przeciwnikowi zwycięstwo, ale zwycięstwo pyrrusowe. Oczywiście nie chodzi tu o pierwotny cel, ale raczej o cel zmodyfikowany prawdopodobnie w okolicach grudnia, kiedy stało się jasne, że Rosjanie zrobią wszystko, aby zdobyć to miasto. Gdyby garnizon wzmocniono tak bardzo, że Bachmut stałby się nie do zdobycia, może Rosjanie by odpuścili?

Tymczasem utrzymując garnizon silny, ale nie przesadnie, Ukraińcy dali wrogowi łakomy kąsek nieomalże w zasięgu ręki. Próbując go chwycić, wróg wystawił się na odstrzał, najzupełniej dosłownie. Co więcej, Rosjanie musieli przeczekać zimę w terenie, podczas gdy Ukraińcy mogli siedzieć w mieście i okolicznych wsiach. Zrujnowanych, owszem, ale nawet ruiny domu ochronią człowieka przed wiatrem i śniegiem lepiej niż okop.

Maczuliszczy

W sprawozdaniu z 27 lutego pisaliśmy o doniesieniach na temat ataku na białoruską 50. Mieszaną Bazę Lotniczą w Maczuliszczach. Wynikła z tego zupełnie niesamowita historia – niesamowita nie tylko w skali tej konkretnej wojny, ale w ogóle w historii wojskowości. Co tu dużo pisać, Czytelnicy raczą po prostu obejrzeć poniższy film.



Cztery dni temu pojawiły się doniesienia, iż białoruscy partyzanci powiązani z organizacją BYPOL zniszczyli w 50. Bazie samolot kontroli przestrzeni powietrznej Bierijew A-50U (NATO: Mainstay), czego miały dowodzić dwie słyszane tam eksplozje. Jakoby uszkodziły one nos samolotu i talerz stacji radiolokacyjnej, co w praktyce oznaczałoby unieszkodliwienie maszyny i konieczność co najmniej poważnego remontu.

Wkrótce opublikowano jednak zdjęcia satelitarne dowodzące, że samolot jest cały i zdrowy. Niedługo później odnotowano jego start, co zupełnie położyło kres informacjom o jego zniszczeniu. Rosjanie upublicznili także nagrania pokazujące tę samą maszynę (RF-50608 / 43 Czerwony), ale nie ma możliwości zweryfikowania, czy wykonano je po ataku czy wcześniej. Z kolei grupa Biełaruski Hajun (uznawana przez Łukaszenkę od prawie roku za formację ekstremistyczną) utrzymuje, że samolot nie wykonał lotu bojowego, ale skierował się do Taganrogu i wylądował prawdopodobnie na lotnisku Taganrog-Centralnyj, gdzie siedzibę mają 325. Lotnicze Zakłady Remontowe. Z kolei przy sąsiednim lotnisku Taganrog-Jużnyj mieści się TANTK imienia G.M. Bierijewa.

Dysydenci z BYPOL-u opublikowali więc powyższe nagranie, wykonane nieco wcześniej, w trakcie, jak sami twierdzą, dwutygodniowego okresu lotów rozpoznawczych prowadzonych nad bazą i w jej okolicach. Mimo że wykrywanie i niszczenie małych dronów komercyjnych jest trudne, co trochę rozgrzesza pododdział odpowiedzialny za ochronę bazy, równie trudno określić słowami, jaka to gigantyczna kompromitacja rosyjskich i białoruskich sił zbrojnych. Mówimy przecież o możliwości zniszczenia jednego z najważniejszych samolotów rosyjskich wojsk lotniczych. Mają one jedynie siedem A-50U i trzy starsze A-50 nadające się w praktyce już tylko do szkolenia załóg.



Briańsk

To kolejna niesamowita historia. I w gruncie rzeczy wciąż nie wiemy, co o niej myśleć. W obwodzie briańskim, we wsi Lubieczanie tuż przy granicy z Ukrainą, dziś rano pojawiła się jakoby grupa ukraińskich żołnierzy – nie Ukraińców, ale Rosjan walczących ochotniczo w szeregach ukraińskich. Według rosyjskich władz w ataku zginęło dwóch lub trzech cywilów, w tym dziecko, a w internecie opublikowano poniższe nagranie. Jakiś czas później FSB poinformowała, ze zlikwidowała „grupę sabotażystów”.

Putin oświadczył, że był to atak terrorystyczny, a wielu analityków doszło do wniosku, że mieliśmy do czynienia z operacją pod „fałszywą flagą”, prowokacją mającą pozwolić kremlowskiemu watażce na oficjalne wypowiedzenie wojny, co z kolei otworzyłoby mu drogę do wprowadzania dalszych obostrzeń i ogłoszenia powszechnej mobilizacji. I rzeczywiście, doradca kancelarii prezydenta Mychajło Podolak stwierdził, że jest to klasyczna prowokacja.

Ale na przykład Andrij Jusow ze służby wywiadowczej ukraińskiego ministerstwa obrony twierdzi, że atak na Lubieczanie przeprowadzili autentyczni rosyjscy partyzanci chcący obalić reżim Putina.



Wśród uczestników ataku zidentyfikowano niejakiego Dienisa Kapustina vel Nikitina, faszystę i ultranacjonalistę, przywódcę Rosyjskiego Korpusu Ochotniczego, stosunkowo niewielkiej organizacji odwołującej się do tradycji Rosyjskiej Armii Wyzwoleńczej i propagującej utworzenie jednolitego etnicznie państwa rosyjskiego pod władzą potomków carów. Co istotne, Rosyjski Korpus Ochotniczy nie jest powiązany ze słynniejszym Legionem „Wolność Rosji”. Podejmowano próby wcielenia Korpusu w struktury Legionu, ale ten zachował niezależność i odmawia używania antyputinowskiej flagi biało-niebiesko-białej.

Wydaje się, że stanowiska Podolaka i Jusowa można pogodzić. Władze ukraińskie odżegnują się od tego ataku, bo rzeczywiście nikt z oficjalnych struktur ZSU go nie zarządził; co by komu przyszło z atakowania wioski niewiele większej niż Chromowe? W tym sensie istotnie jest to prowokacja. Ale prowokatorami nie byli ludzie działający na rozkaz Putina i putinowskiej bezpieki. Byli to autentyczni Rosjanie z dziada pradziada, lecz Rosjanie – zgodnie z interpretacją Jusowa – chcący Putina obalić, byłoby im więc na rękę, gdyby wojna zaczęła się toczyć na jeszcze większą skalę.

Na tym etapie nie da się jednak wskazać tylko jednego scenariusza. Na przykład Michael Colborne z Bellingcata zwraca uwagę, że niemiecki wywiad najpewniej doszedł do wniosku, iż Nikitin miał związki z rosyjską bezpieką, co znów sugerowałoby prowokację zorganizowaną przez FSB. Nie można jednak wykluczyć, że Kijów wiedział o planach i że pozwolił na ich realizację, ponieważ miał nadzieję rozegrać je na swoją korzyść.



Kołomna

Aktualizacja (2.15): W Kołomnie nad Oką, dziewięćdziesiąt kilometrów na południowy wschód od Moskwy (licząc od MKAD-u), lub też w jednej z pobliskich wsi doszło dziś do eksplozji. Na razie nie wiadomo, co i gdzie się stało, ale według świadków cytowanych przez Bazę przed eksplozją było słychać gwizd. Doniesienia o gigantycznym pożarze są jednak przesadzone. Zdjęcia pokazujące pomarańczową łunę nad miastem w rzeczywistości pokazują nie pożogę, ale światło wydobywające się z dużego kompleksu szklarni firmy Wiertograd. Ale w Kołomnie ma siedzibę jeszcze inna, dużo ciekawsza firma: KB Maszynostrojenija, czyli ośrodek badawczo-rozwojowy zajmujący się pracą nad systemem pocisków balistycznych Iskander. Niemniej gdyby do eksplozji doszło właśnie tam, najpewniej byśmy już o tym wiedzieli. Tymczasem miejsce eksplozji wciąż pozostaje zagadką.

Atak na Kołomnę nie byłby poza zasięgiem Ukraińców (ani metaforycznie, ani dosłownie). Trzy dni temu w pobliżu tego miasta, leżącego 440 kilometrów od granicy Ukrainy, rozbił się dron UJ-22, produkowany przez firmę Ukrjet.

Odnotujmy również, że pod Wuhłedarem najeźdźcy stracili moździerz samobieżny 2S4 Tiulpan kalibru 240 milimetrów. Na tym odcinku frontu od wielu dni nie ma żadnych konkretnych zmian. Dobrze rozlokowane pola minowe wsparte artylerią i przeciwpancernymi pociskami kierowanymi skutecznie stopują wszystkie próby natarcia. Niemniej straty Rosjan w tym rejonie – po pierwszej kilkudniowej fazie szaleńczych ataków wprost na miny i pod lufy – są prawdopodobnie stosunkowo niskie. Widzimy tu raczej rozpoznanie walką aniżeli szturmy generalne.

Oleg V. Belyakov – AirTeamImages, Creative Commons Attribution-Share Alike 3.0