Przez miniony tydzień – od naszego poprzedniego sprawozdania z wojny w Ukrainie – Moskale posunęli się naprzód w bitwie o Bachmut. Północne ramię kleszczy, które próbują zatrzasnąć się wokół „twierdzy”, przekroczyło rzeczkę Bachmutówkę i dwa dni temu zajęło wieś Błahodatne. Najeźdźcy obrócili wówczas oś natarcia w lewo – na południe – i starają się dotrzeć wzdłuż rzeki, przez wieś Paraskowijiwkę, na północno-zachodnie obrzeża Bachmutu.

Jednocześnie trwa natarcie trochę dalej na południe, wymierzone bezpośrednio w sam Bachmut. Moskale wkroczyli w obręb miasta w w dwóch rejonach. Po pierwsze: na wschodzie, w dzielnicy przemysłowej przy ulicy Lumumby. Po drugiej: w północno-wschodniej części, gdzie znajduje się dzielnica domków jednorodzinnych, formalnie należąca do Bachmutu, ale oddzielona od zasadniczej tkanki miejskiej przez linię kolejową i kilometrowy pas nieużytków.



Obrona Bachmutu wciąż jest dobrze zorganizowana i utrzymuje łączność z zapleczem na zachodzie. Nie wydaje się, aby Rosjanie mogli w najbliższym czasie przełamać front. Na pewno nie na południu, gdzie dopiero wkraczają w najbardziej nieprzyjazny teren zurbanizowany. Może na południu, ale od południowego zachodu miasto wciąż jest bezpieczne. Rosjanie tkwią między Kliszczijiwką a Iwaniwśkem i wprawdzie praktycznie zablokowali ruch na drodze T0504 łączącej Bachmut z Konstantynówką, ale wciąż na niej nie stanęli.

Ukraińcy mają jeszcze jedną drogę zaopatrzeniową dla Bachmutu – tę, która biegnie przez Artemiwśke do Czasiwego Jaru. Jeśli południowe ramię kleszczy dotrze aż tam, będziemy mogli zacząć mówić o nadchodzącej klęsce „twierdzy”. Na razie sytuacja jest bardzo trudna, ale opanowana.

Podtrzymujemy również naszą ocenę sprzed tygodnia. Nawet jeśli kleszcze miałyby się zacisnąć wokół „Twierdzy Bachmut” – wcale niewykluczone, że Ukraińcy na to pozwolą i pozostawią garnizon, aby walczył w okrążeniu. Trzeba pamiętać, jak długo trwało zajmowanie Sołedaru. Zajęcie Czasiwego Jaru – który jest najdogodniejszym miejscem na spotkanie się obu ramion kleszczy – trwałoby zapewne podobnie długo. Czasiw Jar jest bowiem rozmiarami podobny do Sołedaru. Tymczasem wiadomo, że Ukraińcy szykują się do wiosennej ofensywy (notabene Rosjanie też). Zależnie od tego, na kiedy i gdzie jest planowana, dowództwo ZSU może dojść do wniosku, że warto, aby „Twierdza” wiązała siły nieprzyjaciela podobnie, jak na początku wojny robił to garnizon Azowstali.



Wuhłedar

Nazwijmy to umownie bitwą nad Kaszłahaczem, gdyż tak naprawdę nie o sam Wuhłedar tu chodzi, a do niedawna bitwa o Wuhłedar była tak naprawdę bitwą o Pawliwkę.

Wuhłedar wciąż się broni. Rosjanie atakują tam na dwóch zasadniczych kierunkach – z Pawliwki i z Mykilśkego. Czynią to z podobną zawziętością co pod Iziumem na początku wojny – i ponoszą podobnie wysokie straty, głównie w oddziałach piechoty morskiej. Z tego powodu, w połączeniu z niesprzyjającymi warunkami pogodowymi, obrońcy Wuhłedaru zyskali trochę wytchnienia, ale wiadomo, że Moskale ściągają posiłki, toteż do końca bitwy jeszcze daleko.

Zajęcie Pawliwki, Wuhłedaru i otaczających je terenów na północ od Kaszłahacza ma pozwolić na wypchnięcie rozstawionej tam ukraińskiej artylerii na tyle daleko, aby infrastruktura kolejowa znalazła się poza jej donośnością. Pod względem operacyjnym stawka jest na tyle wysoka, iż nie należy się spodziewać, aby Moskale odpuścili. Wręcz przeciwnie, wszystko wskazuje, że będą szturmować Wuhłedar do skutku.

A to znaczy, że prędzej czy później go zajmą, chyba że najpierw skończy się wojna. Dla Ukraińców będzie to kolejna potyczka do mądrego rozegrania, tak aby zadać przeciwnikowi jak największe straty przy jak najniższych stratach własnych.

Kreminna

Dla porządku wspomnijmy o tym odcinku frontu, któremu ostatnio poświęca się mało uwagi. Ale to dlatego, że linia frontu od Siewierska przez Kreminną po Swatowe pozostaje nieruchoma. Na północny wschód od Swatowego Rusjanie przypuścili nieudany atak pod Kuzemiwką–Nowoseliwśkem, a bliżej Kreminnej zaatakowali w trzech miejscach, ale wszystko bez większych skutków. Te ataki tak naprawdę nie mają spowodować znaczącego przesunięcia linii frontu, ich celem jest jedynie destabilizacja, tak aby Ukraińcy sami nie byli w stanie zorganizować niczego większego. Okupantom najwyraźniej tymczasowo odpowiada obecny przebieg frontu na północy obwodu ługańskiego.

Krążą pogłoski o nadchodzącej większej ofensywie na tym odcinku. Nie jesteśmy w stanie ocenić, ile w nich prawdy, ale spływają ze stosunkowo wiarygodnych źródeł. Odnotujmy również w tym miejscu, że generał dywizji Kyryło Budanow, szef zarządu wywiadu ministerstwa obrony, powiedział, iż w Ukrainie walczy 326 tysięcy Rosjan.



Mariupol

Doradca prawowitego burmistrza okupowanego Mariupola Petro Andriuszczenko poinformował na Telegramie, że w lewobrzeżnej części Mariupola (to ta, w której leży kombinat Azowstali) rozległo się dziś wieczorem siedem wybuchów. Ściślej rzecz ujmując, były zlokalizowane między nadmorskimi wsiami Wynohradne i Pionerśke na obrzeżach miasta. Prawdopodobnie pojawiły się tam ukraińskie drony i odezwała się rosyjska obrona przeciwlotnicza.

Dostawy zachodniego uzbrojenia

Pociski ATACMS nabrały w tej wojnie już nieomal mitycznego statusu. Mimo że niejednokrotnie słyszeliśmy entuzjastyczne doniesienia o ich użyciu, Amerykanie nigdy ich nie dostarczyli, mimo że zajmowały poczesne miejsce na ukraińskiej liście życzeń. Wszystkie ataki na głębszym zapleczu frontu były dziełem komandosów, partyzantów albo dronów o dużym zasięgu. Być może wreszcie nadchodzi przełom.

Jak informuje Agencja Reutera, Stany Zjednoczone planują nowy pakiet pomocowy o wartości powyżej 2 miliardów dolarów, z czego aż 1,7 miliarda będzie zorganizowane w ramach Ukraine Security Assistance Initiative (czyli procesu pozyskiwania dla Ukrainy broni od podmiotów przemysłowych, a nie z zapasów rządu federalnego). Ta część pakietu ma obejmować pociski dalekiego zasięgu, co najpewniej oznacza nie ATACMS-y, ale mające zbliżony potencjał pociski GLSDB (Ground Launched Small Diameter Bomb).

GLSDB powstał we współpracy Saaba i Boeinga, jego człon bojowy stanowi produkowana od 2006 roku bomba szybująca GBU-39/B SDB I, a człon napędowy pochodzi z pocisku M26. Po wyniesieniu pocisku na zadaną wysokość, człon napędowy się oddziela, a bomba rozkłada skrzydła i podąża do celu lotem ślizgowym. Amunicja może poruszać się po skomplikowanych trajektoriach i wykonywać złożone manewry, naprowadzana jest za pomocą GPS i nawigacji inercyjnej. Saab deklaruje CEP rzędu 1 metra.

GBU-39B/B ma wagomiar 93 kilogramów. Zaletą GLSDB jest możliwość wystrzelenia z zasobnika w kontenerze 20-stopowym, a także z dowolnej wyrzutni kompatybilnej z pociskami rakietowymi M26 – M270, HIMARS czy południowokoreańskiej Chunmoo. W praktyce Ukraina mogłaby wprowadzić tę amunicję do użytku z dnia na dzień. Zasięg GLSDB to około 150 kilometrów. To mniej niż zasięg upragnionych przez Ukrainę pocisków ATACMS (300 kilometrów), ale więcej niż pocisków M31 GMLRS (92 kilometry). Poza tym GLSDB to stosunkowo tania amunicja, sama bomba SDB kosztuje tylko 40 tysięcy dolarów.



Z kolei premier Grecji Kiriakos Mitsotakis oświadczył, że Grecja nie dołączy do „koalicji czołgowej” i nie przekaże Ukrainie żadnych swoich Leopardów 2. Grecy potrzebują ich do obrony własnego terytorium przed coraz bardziej agresywną Turcją, gdzie Erdoğan walczy o utrzymanie władzy, bezwstydnie wbijając kliny między państwa członkowskie NATO (obecne i kandydujące).

Ukraina nie doczeka się również Fighting Falconów, a przynajmniej nie w najbliższym czasie. Wczoraj zwróciliśmy uwagę, żeby słowa Andrija Jermaka traktować z dużą dozą ostrożności, a dziś wiemy już, że był to jeśli nie zupełny fake news, to przynajmniej nadmiar entuzjazmu. Nie ma obecnie żadnych planów przekazania Ukrainie naszych F-16. Także Waszyngton i Londyn dały do zrozumienia, iż od nich także, przynajmniej na razie, Ukraina nie dostanie żadnych samolotów bojowych. Rzecznik kancelarii premiera Wielkiej Brytanii stwierdził: „Nie sądzimy, żeby wysyłanie tych odrzutowców do Ukrainy było odpowiednie”.

Szpiedzy

Służba Bezpieczeństwa Ukrainy poinformowała o zatrzymaniu szpiegów pracujących dla rosyjskiej FSB. Jeden z nich to mieszkaniec obwodu charkowskiego, który został zwerbowany na początku wojny i dopiero potem zaciągnął się do wojska. Człowiek ten następnie zwerbował do pomocy innego mieszkańca Charkowszczyzny, który po 24 lutego wyjechał do obwodu odeskiego. Obaj przekazywali Moskalom informacje o instalacjach wojskowych, składach amunicji i personelu.

Heneralnyj sztab ZSU