Lista kompromitacji rosyjskich sił zbrojnych w tej wojnie właśnie się wydłużyła o kolejną pozycję. Dwie bazy lotnictwa dalekiego zasięgu – Engels-2 pod Saratowem (na zdjęciu) i Diagilewo pod Riazaniem – stały się celem ukraińskich ataków. Mówimy tutaj o instalacjach stanowiących, przynajmniej w teorii, kluczowe ogniwa rosyjskiego systemu odstraszania strategicznego i – również w teorii – zasługujące na ścisłą ochronę zarówno przeciwlotniczą, jak i przeciwsabotażową. I co? I figa z makiem.

Nie wiadomo jeszcze, jakie szkody wyrządził atak. Krążą już w sieci różne zdjęcia, które zaciemniają obraz. Najprawdopodobniej autentyczne jest to poniższe, które pokazuje, że w Diagilewie uszkodzono jeden bombowiec Tu-22M3 i samochód z agregatem prądotwórczym; samolot najprawdopodobniej będzie się nadawał do remontu, ale widać, że mało brakowało, aby trochę bliższa eksplozja zniszczyła go nieodwracalnie. Z bazy w Engelsie na razie nie wyciekły jeszcze żadne zdjęcia wykonane na miejscu.



Według oświadczenia rosyjskiego ministerstwa „obrony” (na pewno nie przeciwlotniczej) w obu bazach zginęły łącznie trzy osoby, a cztery zostały ranne. Rosjanie przyznali również, że dwa samoloty zostały lekko uszkodzone.

Najlepsze jest jednak nie „co” udało się osiągnąć (wszystko wskazuje, że niewiele), ale „czym”. Według prominentnego rosyjskiego milblogera Saszy Koca do uderzenia na obie bazy wykorzystano rozpoznawcze bezzałogowe aparaty latające Tu-141 Striż. Strona ukraińska potwierdza, że użyto bezzałogowych statków powietrznych, ale nie wskazano konkretnego typu.

Jeżeli faktycznie taka pięćdziesięcioletnia maszyna – owszem, dość szybka, ale przecież nawet nie naddźwiękowa (prędkość przelotowa około 1000 kilometrów na godzinę) – zdołała przelecieć blisko 500 kilometrów w rosyjskiej przestrzeni powietrznej, będzie to kompromitacja na miarę legendarnego lotu Mathiasa Rusta do Moskwy. Młody Niemiec sprawił, że ze stanowiskiem pożegnał się między innymi minister obrony Siergiej Sokołow; ciekawe, czy obecnego Siergieja czeka ten sam los.

Oczywiście to nie byłby pierwszy taki wyczyn poczciwego Tu-141. 10 marca dron, który przeleciał niezauważony w węgierskiej i chorwackiej przestrzeni powietrznej, rozbił się na przedmieściach Zagrzebia. Podkreślmy jednak w tym miejscu, że nie ma dowodów wskazujących na użycie Tu-141, tylko pogłoski i opinie.

Według oficjalnego komunikatu Kremla zestrzelono nad Rosją nieokreśloną liczbę ukraińskich UAV-ów. W gruncie rzeczy może to być prawda, ale bynajmniej nie zmniejsza ona skali kompromitacji. Drony bowiem albo strącono tuż koło obu baz – dlaczego pozwolono im dolecieć tak daleko w głąb kraju? – albo też blisko granicy – dlaczego nie ogłoszono alarmu, nie poderwano myśliwców dyżurnych, aby strąciły te drony, które przedarły się za zewnętrzny pierścień obrony?



Engels, gdzie stacjonują strategiczne nosiciele pocisków manewrujących Tu-95 i Tu-160, jest bazą macierzystą między innymi 121. Gwardyjskiego Sewastopolskiego Pułku Ciężkiego Lotnictwa Bombowego, Diagilewo zaś – między innymi 203. Samodzielnego Gwardyjskiego Orłowskiego Pułku Lotniczego, jedynego pułku wyposażonego w latające cysterny Ił-78. Rosjanie w ciągu ostatnich kilkunastu dni koncentrowali w obu bazach dodatkowe siły (uszkodzony Tu-22M3 RF-34110 na co dzień stacjonuje w bazie Szajkowka, również atakowanej już przez Ukraińców).

Na świeżych zdjęciach satelitarnych widać było samoloty ustawione w równe rządki jak, nie przymierzając, amerykańskie myśliwce 7 grudnia 1941 roku w Pearl Harbor. Ale zarazem trzeba docenić to, że Ukraińcom udało się trafić – cel może i był prosty, ale był też odległy, a środek rażenia przedpotopowy. To bynajmniej nie był łatwy strzał.

Dwaj Polacy polegli w Ukrainie

Jak poinformował Mateusz Lachowski, 4 grudnia życie straciło dwóch naszych rodaków walczących w szeregach Legionu Międzynarodowego – Janusz „Kozak” Szeremeta i Krzysztof Tyfel. Ostatnie dni były wyjątkowo tragiczne dla społeczności zagranicznych ochotników broniących Ukrainy, a zwłaszcza dla kontyngentu gruzińskiego, który poniósł wysokie straty (co najmniej pięciu zabitych, nieznana liczba rannych) pod Bachmutem.

W temacie wieści dotyczących naszego kraju odnotujmy również, że w Ukrainie po cichutku pojawiły się polskie systemy przeciwlotnicze Newa SC. To kolejny przykład filozofii „na bezrybiu i rak ryba”. Mimo stosunkowo głębokiej modernizacji (SC znaczy Samobieżny, Cyfrowy) system ten nijak nie przystaje do wymogów współczesnego pola walki. Ale powinien dać sobie radę z pociskami manewrującymi.

Ukraińscy przeciwlotnicy stają na głowie, aby zminimalizować skuteczność uderzeń na tamtejszą infrastrukturę elektroenergetyczną. Według oficjalnych danych dziś nad Ukrainę opalono ponad siedemdziesiąt pocisków manewrujących, z czego strącono ponad sześćdziesiąt. Atak na bazy nosicieli pocisków manewrujących miał zredukować prawdopodobieństwo kolejnych ataków zakrojonych na tak dużą skalę.



Niestety wojna po raz kolejny rozlała się na Mołdawię. Tamtejsze MSW potwierdziło, że pod Bryczanami w północnej Mołdawii spadł pocisk – ze zdjęć wynika, że to człon napędowy pocisku systemu S-300, a więc najpewniej ukraiński.

Na froncie

W ostatnich tygodniach większość frontu pozostaje nieruchoma. Dla ZSU głównym obszarem zainteresowania jest obecnie odcinek między Swatowem a Kreminną, gdzie walka toczy się o zajęcie wsi Czerwonopopiwka i Żytliwka, i przecięcie drogi R66 łączącej oba miasta. Czerwonopopiwka podobno już niemal cała jest w rękach Ukraińców.

Rosjanie z kolei atakują przede wszystkim na kierunku bachmuckim. Linia frontu przebiega obecnie na obrzeżach miasta, tak, jak pokazuje poniższa mapa (czerwona linia). Zielonym kolorem oznaczono dzielnice mieszkalne o małej gęstości zaludnienia, niebieskim – o wysokiej. Kolor żółty to obszary przemysłowe. Na południe od miasta obrońcy po raz kolejny odparli natarcia na Opytne i Kliszczijiwkę. Trwają także zacięte walki pod Donieckiem, gdzie Ukraińcy powstrzymali nieprzyjaciela atakującego na kierunkach na Marjinkę i Nowomychajliwkę.

Trzeba zwrócić uwagę na to, że okupanci poświęcają dużo sił na przygotowywanie pozycji obronnych. Początkowo ich starania wyglądały groteskowo, ale z biegiem tygodni, przynajmniej na kluczowych odcinkach frontu, umocnienia zaczynają się prezentować solidnie. Zdążyliśmy się już przekonać, że czas sieci okopów znanej z pierwszej wojny światowej jeszcze nie minął.

Nie minął też czas księżycowych krajobrazów. Poniższe zdjęcia wykonano właśnie pod Bachmutem.

Znaczną część Ukrainy ogarnęły przejściowe mrozy, ziemia zaczęła twardnieć. Za dwa–trzy dni spodziewana jest jednak odwilż i opady śniegu z deszczem. W takich warunkach, jakie mieliśmy do niedawna, i takich, jakie będziemy mieli niebawem, logistyka nie może sprawnie funkcjonować, co dodatkowo zwiększa przewagę obrońców w – jak już powiedzieliśmy – coraz solidniejszych umocnieniach. do tego Rosjanie mają coraz więcej doświadczonych oficerów i podoficerów, a Siergiej Surowikin najwyraźniej nie ma tak ciasnego umysłu jak większość innych generałów rosyjskich i zezwala podwładnym na większą swobodę taktyczną. Ten czynnik w połączeniu z obsadzaniem kluczowych odcinków doświadczonymi frontowcami sprawia, że trudno będzie osiągnąć przełamanie, dajmy na to, pod Bachmutem, nie okupując go wysokimi stratami.

Aktualizacja (02.20)

Według informacji New York Timesa, powołującego się na anonimowe źródło ukraińskie, w co najmniej jednym z dwóch uderzeń wykorzystano żołnierzy sił specjalnych, którzy zbliżyli się do atakowanej bazy i naprowadzili drona na cel. Podkreślono jednak, iż nie chodzi o małe, zmilitaryzowane drony komercyjne – zastosowano UAV-y wypuszczone z terytorium Ukrainy.

Oczywiście nie ma żadnej gwarancji, że te informacje są prawdziwe. Równie dobrze Ukraińcy mogą wykorzystywać dziennikarzy NYT, aby wypuszczać w świat kłamstwa dezorientujące przeciwnika.

A na koniec taki eksperyment myślowy dla naszych Czytelników. Załóżmy, że to naprawdę były Tu-141. Czy Ukraińcy zainstalowali w nich transpondery IFF ze strąconych rosyjskich samolotów? Trudno sobie wyobrazić, żeby rosyjskie stacje radiolokacyjne w ogóle nie wykryły celu tak dużego i o tak przyjaznej dla radaru sylwetce. Chyba że były wyłączone – ale jeśli nie były, a przeciwlotnicy nie spali gremialnie na służbie, dlaczego nikt nie zareagował?

Aktualizacja (06.25)

Szybka aktualizacja – płonie baza paliw przy cywilno-wojskowym lotnisku Kursk Wostocznyj (noszącym imię samego Michaiła Guriewicza). Pierwsze doniesienia mówią o ataku ukraińskiego drona. Z kolei w Ukrainie pociski spadły na przedmieściach Zaporoża.

Dmitriy Pichugin – Russian AviaPhoto Team, GNU Free Documentation License, Version 1.2