Oto mamy przyjemność przedstawić Wam, trzecią już w ciągu tych wakacji, relację z pokazów lotniczych. Tym razem odbyły się one w czeskim Brnie. W odróżnieniu od większości tego typu pokazów, jest to impreza coroczna. CIAF odbywał się na terenie brneńskiego portu lotniczego Tuřany. Jest to tym ciekawsze, że w trakcie trwania całych pokazów odbywał się na nim normalny ruch pasażerski.

W zapowiedziach program prezentował się imponująco. Poza częstymi gośćmi wszelakich pokazów takimi, jak JAS-39, F-16 w najróżniejszych odmianach, L-159, czy MiG-ów-29 do Brna przylecieć miały samoloty z Ukrainy, Rosji, Kanady a nawet Arabii Saudyjskiej. Takie były zamierzenie organizatorów, jednak jak to w życiu bywa, nie wszystkie udało się zrealizować. Jednak to, co przyleciało, wystarczyło, aby w pełni zadowolić licznie przybyłą publiczność, choć bardziej wymagający wielbiciele lotnictwa mogli żałować, że nie wszystko z tego, co znalazło się na wystawie statycznej, pokazano także i w powietrzu.

Największymi „gwiazdami” wystawy statycznej były trzy samoloty: E-3A AWACS, C-17 Globmaster III oraz B-1B Lancer. Ten pierwszy był to egzemplarz należący do jednostki NATO, wspólnie użytkującej te samoloty na potrzeby wszystkich państw sojuszniczych. Także ich załoga jest międzynarodowa. Ten konkretny egzemplarz dodatkowo pomalowany był w okolicznościowe barwy z okazji dwudziestej piątej rocznicy wprowadzenia AWACS-ów do służby w NATO. Dodatkową atrakcją była możliwość obejrzenia tej maszyny w środku. C-17 to jeden z największych obecnie transportowców na świecie. Pomimo rozmiarów zachwyca jednak właściwościami w locie – pusty startuje niczym myśliwiec, a drogę lądowania – dzięki odwracanemu ciągowi – ma niewiele dłuższą. Dzięki niemu może także jeździć do tyłu, co zresztą pokazał i co spotkało się z głośnym aplauzem publiczności. B-1 zaś to prawdziwy rarytas – amerykański bombowiec strategiczny o obniżonej wykrywalności, zdolny do przenoszenia kilkunastu bomb atomowych lub pocisków manewrujących.

Oprócz nich na ziemi można było obejrzeć aż cztery brytyjskie Tornada w różnych konfiguracjach, dwa amerykańskie F-15 w wersji E, czyli Strike Eagle, francuskie Mirage F-1 w wersji jedno- i dwumiejscowej, węgierskiego i słowackiego MiG-a-29 oraz czeskie JAS-39, L-159, L-39 i Turbolet L-410 w wersji do robienia zdjęć z powietrza. Były także dwie ciekawostki, do których zaliczyć można należący do Grecji, amerykański samolot szkolno-treningowy T-6 Texan II, którego monografię możecie przeczytać na naszym portalu, oraz pierwszy zagraniczny pokaz polskiego F-16. Cieszył się on sporym zainteresowaniem ze strony czeskich dziennikarzy. Drugim polskim samolotem był transportowy An-26. Całość uzupełniona była licznymi samolotami należącymi do tzw. general aviation.

Śmigłowców było niewiele, a wszystkie należały do armii czeskiej. Można było zobaczyć Mi-171 – tego samego, który był na pokazach w Radomiu, Mi-35 oraz jednego z czeskich Sokołów, których kilkanaście sztuk Czesi otrzymali od Polski w zamian za MiG-i-29. Był także Sokół w wersji ratowniczej oraz policyjne Bell-412 i EC-135, ale one zaprezentowały się jedynie w powietrzu.

air_show_brno1

air_show_brno3

air_show_brno4

air_show_brno5

Pokazy rozpoczęły się od przelotu pięciu formacji złożonych z 3 samolotów lub śmigłowców należących do Czech. Przeleciały Mi-24, Mi-17, L-39, Gripeny raz L-159. Te ostatnie zaprezentowały dodatkowo symulowany atak na lotnisko, który dzięki pokazom pirotechnicznym wyglądał bardzo efektownie. Nad lotniskiem przeleciał także rządowy Tu-154, identyczny jak te należące do Polski. Czesi są już jednak do przodu o tyle, że do przewozu VIP-ów zakupili Airbusa A-319.

Pokazy dynamiczne nie miały jakiegoś specjalnego podziału. Na zmianę występowały śmigłowce, samoloty akrobacyjne i wojskowe. Jak już wspominałem, pokazy, co jakiś czas były przerywane tak, aby mogły wylądować lub wystartować samoloty liniowe, korzystające z tego samego lotniska.

Policja zaprezentowała pokaz grupy antyterrorystycznej desantowanej ze śmigłowca. Następnie widzowie mieli okazję obejrzeć śmigłowcowy pokaz gaśniczy, co polegało na zrzucie wody nad terenem lotniska przez śmigłowce: Sokoła oraz policyjnego Bella. Bell ten zresztą był intensywnie wykorzystywany, gdyż brał jeszcze udział w pokazie ewakuacji medycznej, podczas którego najpierw opuścił ratowników z wyposażeniem na linach, następnie ci udzielili pomocy kierowcy, który uległ wypadkowi samochodowemu, a na koniec załadowali go na noszach do EC-135 a sami – ponownie na linach – powrócili do swojego helikoptera.

Z maszyn wojskowych w powietrzu pokazały się: Gripen, bardzo efektowny słowacki MiG-29, kolejny raz L-159 ALCA, belgijski F-16, Albatros oraz Mi-35.

Swój stały pokaz zaprezentował Extra-300 należący do Red Bulla. Ciekawym samolotem akrobacyjnym był Su-31, który także zaprezentował się czeskiej publiczności.

Czym byłyby jednak pokazy lotnicze bez udziału grup akrobacyjnych? W Brnie zaprezentowały się dwie takie grupy. Pierwszą były serbskie Gwiazdy na czterech samolotach G-2A Galeb, które zaprezentowały dosyć ciekawy pokaz, w pełni chyba wykorzystując możliwości tych szkolnych samolotów. Drugim zespołem – a zarazem prawdziwą i największą gwiazda CIAF 2007 – był Breitling Jet Team latający na sześciu Albatrosach. Jest to prywatna grupa akrobacyjna sponsorowana przez tego znanego producenta zegarków. Sześć pomalowanych w granatowo-żółte – nieco przypominające Blue Angels – barwy dało przepiękny pokaz, przy którym niektóre z wojskowych zespołów akrobacyjnych wypadają bardzo blado. Były mijanki, pętle w ciasnych formacjach, beczki kręcone wokół innych samolotów, loty na plecach rozejścia i na koniec efektowne lądowanie, podczas którego samoloty przez większą część długości pasa jechały tylko na podwoziu głównym, przednie kółko trzymając w powietrzu.

Ogólnie pokazy uznać za bardzo udane. Pogoda wbrew prognozom nie była najgorsza, dojazd na lotnisko zorganizowany był sprawnie, a ludzie pomocni. Jeśli ktoś się jeszcze zastanawia to powinien przestać i zacząć planować wyjazd do Brna za rok. W końcu to tylko 200 km od naszej granicy, a po takich drogach to zaledwie dwie godziny jazdy samochodem. A wieczorami, po pokazach można zapoznawać się z czeską kulturą pod postacią wszelakich możliwych – przeważnie pysznych – napojów jęczmiennych.