W ostatnich miesiącach zagadnienia związane z bezpieczeństwem morskim coraz szerzej przedostają się do opinii publicznej. Marynarka Wojenna i inne podmioty w ramach swoich możliwości starają się uświadomić obywatelom, że nie ma bezpieczeństwa państwa bez zabezpieczonego Bałtyku. To właśnie morzem przybywa do nas większość paliw, gazu i wszystkich artykułów z półek sklepowych, tam leżą podwodne kable dostarczające internet, tam leży Baltic Pipe, którym płynie gaz, i tam też jest kabel energetyczny łączący nas ze Szwecją.
Z biegiem lat morze będzie odgrywało również coraz większą rolę w produkcji energii elektrycznej – pierwsze farmy wiatrowe już się budują. Dlatego nie powinno dziwić, że w czasie tegorocznych targów BALTEXPO zorganizowano debatę „Bezpieczeństwo morskie bezpieczeństwem państwa”
W debacie udział wzięli: ambasador Norwegii Øystein Bø, Inspektor Marynarki Wojennej wiceadmirał Jarosław Ziemiański, zastępca dowódcy Command Task Force Baltic kontradmirał Piotr Nieć, Grzegorz Sowa z Polskiej Grupy Zbrojeniowej, wiceprezes Hanwha Ocean Park Seongwoo i komandor Dave Jones z Royal Navy. Każdy z prelegentów wygłosił uwagi na temat szeroko pojętego bezpieczeństwa morskiego ze swojej dziedziny.
Øystein Bø podkreślił kluczową rolę norweskiej marynarki wojennej w zachowaniu łączności transatlantyckiej na wypadek wojny. Ponadto wskazał wyjątkową pozycję tego państwa, które graniczy z Rosją w miejscu, gdzie koncentruje się Flota Północna – najsilniejszy związek operacyjny rosyjskiej marynarki wojennej. Tam jest zgromadzony znaczny procent rosyjskiego arsenału jądrowego, a siły Floty Północnej nie zostały uszczuplone w wyniku wojny w Ukrainie. Dlatego Norwegia stale inwestuje w modernizację marynarki wojennej.
Obecnie największymi programami są te dotyczące pozyskania nowych fregat i okrętów podwodnych. Jeśli chodzi o te pierwsze, postawiono na brytyjski typ 26, a w kwestii okrętów podwodnych Norwegowie współpracują z Niemcami przy typie 212CD, który oferowany jest również Polsce w ramach programu „Orka”. Przy tej okazji ambasador Bø podkreślił, że to właśnie okręty podwodne stanowią najważniejszy środek odstraszający norweskiej marynarki.
Ponadto ambasador podkreślił znaczenie floty handlowej dla bezpieczeństwa państwa i całego NATO. W tym kontekście Norwegia czerpie z własnych doświadczeń z drugiej wojny światowej, gdy mimo okupacji kraju przez Niemców około tysiąca norweskich frachtowców wnosiło znaczący wkład w aliancki wysiłek wojenny. Obecnie norwescy armatorzy dysponują flotą około 18 tysięcy statków, w tym tysiącami statków ro-ro, co według samego ambasadora ma pozwolić na przewiezienie całej US Army za jednym razem.
Odkąd rozpoczęliśmy finansowanie Konfliktów przez Patronite i Buycoffee, serwis pozostał dzięki Waszej hojności wolny od reklam Google. Aby utrzymać ten stan rzeczy, potrzebujemy 2000 złotych miesięcznie.
Możecie nas wspierać przez Patronite.pl i przez Buycoffee.to.
Rozumiemy, że nie każdy może sobie pozwolić na to, by nas sponsorować, ale jeśli wspomożecie nas finansowo, obiecujemy, że Wasze pieniądze się nie zmarnują. Nasze comiesięczne podsumowania sytuacji finansowej możecie przeczytać tutaj.
Przy tym Norwegowie dysponują unikalnym rozwiązaniem w postaci DNK, będącego stowarzyszeniem właścicieli statków oferującym członkom ubezpieczenia wzajemne na wypadek wojny. Organizacja została założona już w 1935 roku. W tej chwili skupia 450 członków i ubezpiecza 3311 statków. Oferuje przy tym unikalne ubezpieczenie od wojny z udziałem mocarstw. Oznacza to, że gdy ruch innych cywilnych statków może zostać wstrzymany lub przekierowany na skutek wymogów ubezpieczycieli, norweskie statki objęte ubezpieczeniem DNK mogą nadal działać nawet w strefie wojennej.
Norway will procure British Type-26 frigates
The Norwegian government has selected The United Kingdom as a strategic partner, and will procure British frigates for the Royal Norwegian Navy.
This will be the largest procurement for the Norwegian Armed Forces ever PM… pic.twitter.com/QJ4L8n4vdR
— Norwegian Ministry of Defence (@Forsvarsdep) August 31, 2025
Odnosząc się do roli Marynarki Wojennej RP, wiceadmirał Ziemiański podkreślił, że jej kluczowym zadaniem jest ochrona granicy morskiej, a w ograniczonym zakresie także wyłącznej strefy ekonomicznej. Wśród innych zadań wskazał patrolowanie i dozorowanie obszaru Bałtyku oraz eskortowanie najważniejszych jednostek pływających (high value units). W zależności od sytuacji mogą to być okręty rozpoznawcze, lotniskowce, desantowce, ale również statki cywilne, na przykład zbiornikowce. Do wykonania tych zadań potrzebna jest duża liczba jednostek mogących prowadzić rozpoznanie, stąd ważna rola „Delfina” czy „Orki”.
Jednocześnie zaznaczył, że to nie marynarka wojenna powinna w pierwszej kolejności zapewniać bezpieczeństwo instalacji morskich, przynajmniej w czasie pokoju. Jest to zadanie całego państwa i wszystkich ministerstw odpowiedzialnych za inne rodzaje służb porządku publicznego. Marynarka wojenna powinna się włączać dopiero, gdy inne środki są niewystarczające.
W kontekście międzynarodowym wiceadmirał Ziemiański odniósł się również do wstąpienia Szwecji i Finlandii do NATO. Stwierdził, że choć dysponują one nowoczesnymi i sprawnymi flotami, cały czas jesteśmy w fazie ich włączania w struktury NATO. Sojusznicy muszą poznać, jakie konkretnie mają zdolności bojowe, jak je najlepiej wykorzystać, aby uzyskać efekt synergii, i jakie mają potrzeby logistyczne, gdy przyjdzie im operować z portów sojuszniczych.
W podobnym temacie wypowiedział się kontradmirał Piotr Nieć, odnosząc się do dosyć popularnej tezy, że po przystąpieniu Szwecji i Finlandii do NATO Bałtyk stał się morzem wewnętrznym sojuszu. Powiedział, że takie stwierdzenie może być prawdziwe jedynie w przypadku wojny pełnoskalowej, ponieważ rzeczywiście NATO dysponuje na Bałtyku dużą przewagą potencjału nad rosyjską marynarką wojenną. Jednak w czasie pokoju i kryzysu jest inaczej, obowiązują wtedy standardowe przepisy prawa i statku czy okrętu zachowującego się podejrzanie nie można zatopić.
Owszem, coraz częściej zdarzają się sytuacje, że poszczególne państwa bałtyckie dokonują abordażu lub zatrzymań podejrzanych jednostek, ale zależy to od przepisów i polityki konkretnego państwa. W tym kontekście ważne jest przygotowanie odpowiednich polskich przepisów.

Eagle S opuszczający kotwicowisko Svartbeck w eskorcie patrolowca fińskiej straży granicznej.
(Poliisi)
Kontradmirał Nieć odniósł się również do rosnącego zaangażowania NATO na Bałtyku. Sojusz już kilka lat temu dostrzegł rosnące znaczenie Bałtyku i Morza Czarnego, i postanowił utworzyć dowództwa tych obszarów. Z powodów logistycznych jako pierwsze utworzono Command Task Force Baltic (CTF-Baltic), bo wykorzystano do tego jedno z istniejących już dowództw niemieckiej marynarki wojennej, do którego dołączono personel z innych państw. Polacy są drugą najliczniejszą nacją w CTF-Baltic. Jego głównym zadaniem jest dowodzenie siłami NATO w czasie wojny. W czasie pokoju i kryzysu dowództwo może jedynie wydawać sugestie lub prosić poszczególne państwa o konkretne działania.
Z powodu rosnącej liczby incydentów na Bałtyku na przełomie 2024 i 2025 roku dostrzeżono konieczność stworzenia morskiego odpowiednika misji air policing do kontrolowania podejrzanych jednostek pływających. W ten sposób rozpoczęła się misja „Baltic Sentry”. Od tego momentu nie doszło do ani jednego zerwania kabla podwodnego czy podobnego incydentu. Natomiast pojawiają się nowe wyzwania w rodzaju floty cieni czy niedawnej obecności dronów nad Kopenhagą. Sytuacja jest rozwojowa i marynarki wojenne dysponują różnymi środkami, aby jej zaradzić, ale ich wykorzystanie zależy od woli decydentów politycznych, a nie dowódców.
W kontekście zdolności wymaganych przez marynarkę wojenną nie mogło zabraknąć pytań o „Miecznika” i „Orkę”. Ten pierwszy jest określany mianem największego programu zbrojeniowego w historii polskiego przemysłu zbrojeniowego. Jego realizacja postępuje mniej więcej zgodnie z harmonogramem, ale w takich programem opóźnienia, zwłaszcza przy pierwszym okręcie serii, są normą. W grudniu nastąpią dwa ważne wydarzenie w programie „Miecznik”: połączenie sekcji dziobowej z resztą kadłuba, a także położenie stępki pod drugą fregatę (ORP Burza).
Wodowanie pierwszej jednostki jest planowane na sierpień przyszłego roku. Z kolei w 2029 roku ma nastąpić przekazanie okrętu do badań kwalifikacyjnych. Te zajmą kilka kolejnych miesięcy, w pozytywnym scenariuszu – około pół roku. Dopiero po ich pozytywnym zakończeniu nastąpi przekazanie okrętu do służby, ale to jeszcze nie będzie oznaczało uzyskania gotowości operacyjnej. Po włączeniu do linii nastąpi kilkumiesięczny okres szkolenia załogi. Kolejne okręty mają być przekazywane w latach 2030 i 2031.
W temacie pokrewnym do „Miecznika” wypowiedział się także komandor Dave Jones z Royal Navy. Porównał on „Miecznika” do brytyjskich fregat typu 31 bazujących na tym samym projekcie Arrowhead 140. Polskie okręty będą lepiej uzbrojone, zwłaszcza pod względem obrony przeciwlotniczej.
Z racji ograniczonej liczebności musieliśmy postawić na okręty bardziej uniwersalne, podczas gdy w Royal Navy panuje większa specjalizacja. Tam podstawowym okrętem przeciwlotniczym są niszczyciele typu 45, do zwalczania okrętów podwodnych budowane są zaawansowane fregaty typu 26, a fregaty typu 31 mają być w miarę tanimi okrętami ogólnego przeznaczenia z akcentem położonym na zwalczanie okrętów nawodnych. Jednak w związku z rosnącym napięciem międzynarodowym również one mają w przyszłości zyskać mocniejsze uzbrojenie przeciwlotnicze w postaci pocisków CAMM czy nowocześniejsze sensory, które na „Miecznikach” będą standardem.
Brytyjczyk podzielił się także doświadczeniami z realizacji tego i podobnych programów. W tej chwili w Wielkiej Brytanii są budowane trzy fregaty typu 31. Równolegle na lądzie trwa testowanie wybranych systemów bojowych i szkolenie załogi. Komandor stwierdził, że te etapy zajmują zawsze więcej czasu, niż się zakłada, dlatego są realizowane równolegle do budowy okrętu. Zaznaczył również, że budowa kadłuba to jedna rzecz, ale jego późniejsze wyposażenie jest znacznie trudniejsze, ale Polska może korzystać z doświadczeń brytyjskich i uczyć się na ich błędach.
She's taking shape nicely.
This is @HMSVenturerRN the first Type 31 frigate, rapidly assuming warship form in the assembly hall at @Babcockplc in Rosyth alongside ship No.2, HMS Active.
Among the blocks complete, the distinctive red bulbous bow.
https://t.co/Xeu3JVjjhc pic.twitter.com/pklPtKqDVU
— Royal Navy (@RoyalNavy) August 24, 2023
W szerszym kontekście Brytyjczyk wspomniał o możliwej wymianie doświadczeń pomiędzy Marynarką Wojenną RP i Royal Navy. Jako jeden z kluczowych obszarów wskazał zwalczanie okrętów podwodnych. Obie floty mają w tym względzie zupełnie różne doświadczenia, ponieważ Bałtyk znacząco różni się pod względem warunków hydrologicznych od Morza Północnego i Atlantyku. Zauważył też, że takie okręty wojenne dają państwom swobodę wyboru, jak reagować na sytuacje kryzysowe na całym świecie. Przykładem jest wysłanie zachodnich okrętów wojennych na Morze Czerwone dla ochrony żeglugi.
Na koniec Park Seongwoo również podkreślił odstraszający charakter okrętów podwodnych. W przypadku Korei Południowej okręty KSS-III z wyrzutniami pocisków balistycznych mają w pierwszej kolejności odstraszać Koreę Północną, ale wymienił również Chiny i Rosję. W kontekście programu „Orka” podkreślił, że całe uzbrojenie KSS-III jest produkcji koreańskiej, a rząd nie nakłada na użytkowników zagranicznych żadnych ograniczeń w kwestii tego, kiedy, gdzie i przeciwko jakim celom może być ono wykorzystane. Do tego powtórzył ogólne założenia koreańskiej oferty na okręty podwodne dla Polski, które były już kilkukrotnie prezentowane w mediach.
Debata pokazała jak szerokim zagadnieniem jest bezpieczeństw morskie. Składają się na nie aspekty przemysłowe, wojskowe, polityczne i gospodarcze. O wszystkie trzeba dbać równolegle, ponieważ możliwość bezpiecznego korzystania z morza jest warunkiem bezpieczeństwa i rozwoju państwa.

