Marc Cameron – Władza i imperium
Pierwsze powieści Toma Clancy’ego osadzone były w świecie bipolarnym, w którym na arenie międzynarodowej …
Pierwsze powieści Toma Clancy’ego osadzone były w świecie bipolarnym, w którym na arenie międzynarodowej …
W Polsce Tom Clancy znany jest niemal wyłącznie z cyklu o Jacku Ryanie. Inne jego powieści jakoś nie za bardzo przebiły się do świadomości Czytelników nad Wisłą. A przecież Clancy nie jest aż tak bardzo monotematycznym pisarzem. Ma w dorobku na przykład stworzony wspólnie ze Steve’em Pieczenikiem – a później także Steve’em Perrym – cykl Net Force. Jego trzeci tom jest zarazem pierwszą publikacją z tej serii recenzowaną na naszych elektronicznych łamach.
„Poszukiwany żywy lub martwy” to ciekawa książka z co najmniej trzech powodów. Po pierwsze: jest to książka, którą Clancy przerwał kilkuletni odpoczynek od kariery powieściopisarskiej, czego zresztą polski wydawca nie omieszkał wspomnieć na okładce; trochę kulą w płot, bo przecie dzięki temuż wydawcy nadwiślański Czytelnik owego odpoczynku tak nie odczuł. Po drugie: stanowi ciekawy przypadek do analizowania, co się dzieje z książkami mocno osadzonymi w wydarzeniach współczesnych czasowi ich powstania. Po trzecie wreszcie: odpowiada na pytanie, czy Clancy do szczętu utracił talent na przełomie XX i XXI wieku, jak obawiali się jego fani.
Tytułowy „Kardynał z Kremla” to postać w typie Gordijewskiego czy Kuklińskiego, superszpieg nie ze względu na cudowne, bondowskie umiejętności, ale ze względu na piastowane newralgiczne stanowisko. Zaczyna się jednak zaciskać wokół niego pętla. Trzeba się ulotnić, ale przecież KGB nie wypuści zdrajcy tylko dlatego, że ten ładnie poprosi.
Oto szalona idea: napisać thriller szpiegowski, którego zakończenie cały świat zna, nim jeszcze Autor siądzie do pracy. Na przykład thriller szpiegowski o zamachu Mehmeta Alego Ağcy na Jana Pawła II. Znane zakończenie? No pewnie, że znane. Tymczasem „Czerwony Królik” to naprawdę niezła powieść, a jej słabe punkty w żadnym wypadku nie wynikają z powszechnie znanego zakończenia.
Zacznijmy od tego, że powieść ma bardzo niewiele wspólnego z filmem pod tym samym tytułem (na całe szczęście). Osią fabuły są tutaj starania o pokój na Bliskim Wschodzie oraz próby storpedowania tychże podejmowane przez ludzi, którzy albo pokoju w ogóle nie chcą, albo też chcą, ale pod warunkiem, że druga strona podpisze bezwarunkową kapitulację. Ktoś mógłby stwierdzić, że sposób proponowany przez Clancy’ego ustami Jacka Ryana jest nie tyle nieortodoksyjny, ile wręcz szalony, a przy tym wymaga niezmierzonych pokładów dobrej woli po obu stronach.
Postać Jacka Ryana należy do najsłynniejszych na świecie bohaterów cykli powieściowych, do tej samej ligi co Hercules Poirot, Bilbo Baggins (choć „Władca pierścieni” to jedna powieść, tyle że wydana w trzech tomach), Eugène de Rastignac czy Harry Potter. Zbudowane wokół niego uniwersum przyniosło autorowi grube miliony dolarów na przestrzeni blisko trzydziestu lat.
Powieści często dzieli się umownie na „literaturę wysoką” i „literaturę popularną”. Ta druga opiera się ponoć na fabule i akcji, podczas gdy ta pierwsza – z definicji „lepsza” – to proza dla ludzi wrażliwych i inteligentnych, głęboko przemyślana, proza, którą „powinno się znać i cenić”. Istnieją jednak powieści zacierające ów podział, powieści kwalifikujące się teoretycznie do literatury popularnej, a jednak napisane z maestrią godną najwybitniejszych pisarzy. Rzecz jasna, piszę o tym nieprzypadkowo.