W historii hitlerowskich kacetów Konzentrationslager Ravensbrück zajmuje miejsce szczególne. Był to bowiem jedyny obóz koncentracyjny, który z zasady przeznaczony był wyłącznie dla kobiet. Wybudowany nad jeziorem Schwedt w Brandenburgii, stanowił początkowo miejsce odosobnienia dla niemieckich więźniarek politycznych, kryminalistek oraz kobiet i dziewcząt uznanych za „aspołeczne”. Z czasem stał się gigantycznym obozem pracy niewolniczej, rezerwuarem ludzkich „królików doświadczalnych”, a wreszcie miejscem masowej eksterminacji. Przeszło przezeń około 130 tysięcy kobiet z niemal wszystkich państw Europy, z czego prawdopodobnie 40–50 tysięcy zmarło lub zostało zamordowanych.

Ravensbrück, mimo iż był miejscem niewyobrażalnych tragedii, wciąż pozostaje w zasadzie nieznany zachodniej opinii publicznej. Złożyło się na to kilka czynników, zwłaszcza jego ograniczona rola w programie „ostatecznego rozwiązania kwestii żydowskiej” oraz to, że po 1945 roku znalazł się po niewłaściwej stronie żelaznej kurtyny. Czy w Polsce panuje pod tym względem lepsza sytuacja? Z jednej strony wydano w Polsce wiele wspomnień ocalałych, by wspomnieć chociażby surowe i bezkompromisowe „I boję się snów” Wandy Półtawskiej. Z drugiej strony można z dużą dozą prawdopodobieństwa założyć, że w powszechnej opinii Ravensbrück pozostaje głęboko w cieniu obozów-symboli, takich jak Auschwitz-Birkenau i Majdanek. Ową lukę pamięci mają szansę wypełnić „Kobiety z Ravensbrück”, wydane niedawno w Polsce nakładem wydawnictwa Prószyński i S-ka.

Brytyjka Sarah Helm nie jest zawodowym historykiem, a jej książka nie jest monografią naukową. Niemniej wykonała iście benedyktyńską pracę, badając liczne dokumenty archiwalne, publikacje oraz wspomnienia i listy ocalałych. Cennym uzupełnieniem tej kwerendy były wywiady z żyjącymi jeszcze więźniarkami. Efektem jest blisko 900-stronnicowy kompleksowy opis tragicznej historii Ravensbrück. Mniej wytrwałego czytelnika liczba ta mogłaby przerazić, lecz zapewniam, że Helm – doświadczona pisarka i dziennikarka – niezwykle sprawnie posługuje się piórem (a w sukurs idą jej także tłumacze, Katarzyna i Piotr Chojnaccy). Sumiennie, bez patosu i znieczulenia, opisuje terror, cierpienie i upodlenie, których ofiarą padały każdego dnia więźniarki Ravensbrück. Nawet niżej podpisanemu, który miał już okazję zapoznać się z niejedną pozycją poświęconą okrucieństwom reżimów totalitarnych, trudno było przejść bez emocji wobec niektórych przypomnianych przez nią zbrodni.

Przychodzą tu na myśl zwłaszcza wydarzenia z jesieni 1944 roku, kiedy w Ravensbrück rozmyślnie zagłodzono kilkaset noworodków, w większości urodzonych przez polskie matki przywiezione z ogarniętej powstaniem Warszawy. Wiele stron Helm poświęciła zbrodniczym eksperymentom prowadzonym przez lekarzy SS na polskich „królikach doświadczalnych”. Przypomniała również inne epizody z historii obozu: bezlitosną eksploatację więźniarek przez zblatowane z SS niemieckie koncerny (w szczególności Siemensa), masowe gazowanie chorych i wyczerpanych kobiet przez przybyłych z Auschwitz weteranów „ostatecznego rozwiązania”, wieloletnią obojętność Międzynarodowego Czerwonego Krzyża, gwałty na więźniarkach dokonywane przez sowieckich „wyzwolicieli”. Interesującym wątkiem jest także przypomnienie roli Ravensbrück jako kuźni kadr kobiecych oddziałów wartowniczych SS.

Jak sam tytuł wskazuje, „Kobiety z Ravensbrück” są przede wszystkim opowieścią o więźniarkach, które hitlerowski reżim skazał na powolne konanie w kacecie. Opowieścią o bohaterstwie, poświęceniu, woli życia, jak też o egoizmie, zdradzie i demoralizacji. Niemki, Rosjanki, Żydówki, Francuzki, Norweżki, Brytyjki, Węgierki – żadna z „obozowych nacji” nie została pominięta. Rzecz jasna, wiele miejsca poświęcono Polkom – największej grupie narodowościowej wśród więźniarek Ravensbrück. Książka daje unikalną szansę poznania wielu fascynujących osobowości i życiorysów. Nie sposób wymienić ich wszystkich w tej krótkiej recenzji. Za swoisty symbol historii „skrwawionych ziem” posłużyć mogą na pewno losy Margarete Buber-Neumann i Jewgienii Klemm. Pierwsza była niemiecką komunistką, która w okresie największej zażyłości na linii Moskwa–Berlin trafiła do Ravensbrück ze stalinowskiego łagru. Druga – bohaterską przywódczynią więzionych w obozie czerwonoarmistek, która zaszczuta przez sowiecką bezpiekę, popełniła samobójstwo kilka lat po wyzwoleniu. Z kolei za najbardziej niekonwencjonalną uznać należy historię Johanny Langefeld, pierwszej głównej nadzorczyni Ravensbrück, którą zdymisjonowano za nadmierną życzliwość wobec polskich więźniarek, a którą później wdzięczne ocalałe ukrywały skutecznie przed wymiarem sprawiedliwości Polski Ludowej.

Autorkę należy docenić w szczególności za to, że nie ograniczyła się do względnie łatwego zadania, którym byłoby opisanie losów jeńców i więźniarek politycznych, lecz podjęła także próbę przywrócenia z niepamięci „czarnych trójkątów”, czyli więźniarek osadzonych w Ravensbrück ze względu na swą rzekomą „aspołeczność”. Próba ta, zaznaczmy od razu, została uwieńczona tylko częściowym powodzeniem, co jest jednak winą nie tyle Autorki, ile niezwykle skąpej bazy źródłowej. Oczywiście w książce nie zabrakło też miejsca na zaprezentowanie galerii obozowych katów – komendantów, strażników, nadzorczyń i lekarzy SS. Dobrym uzupełnieniem tekstu są zdjęcia i mapy, choć tym pierwszym nie zaszkodziłoby nieco lepsze wyeksponowanie.

„Kobiety z Ravensbrück” są pozycją ze wszech stron wartą polecenia. Nie mam wątpliwości, że każdy, kto interesuje się historią niemieckich obozów koncentracyjnych, powinien się z nią zapoznać.

Sarah Helm – Kobiety z Ravensbrück. Przekład: Piotr Chojnacki, Katarzyna Bażyńska-Chojnacka. Prószyński i S-ka, 2017. Stron: 928. ISBN: 978-83-8097-126-4.

Sarah Helm – „Kobiety z Ravensbrück. Życie i śmierć w hitlerowskim obozie koncentracyjnym dla kobiet”. Przekład: Piotr Chojnacki, Katarzyna Bażyńska-Chojnacka. Prószyński i S-ka, 2017. Stron: 928. ISBN: 978-83-8097-126-4.