Próbowaliście Państwo dociec kiedykolwiek, dlaczego to właśnie społeczność żydowska stała się tą szczególnie naznaczoną prześladowaniami, oskarżeniami, podejrzeniami o bycie źródłem zła wszelkiego, grzechu i występku? Oczywiście, prawie każda grupa religijna lub narodowościowa na przestrzeni dziejów padła ofiarą niesprawiedliwości historycznej o mniejszej lub większej skali, nie próbuję w żadnym wypadku twierdzić inaczej. Niemniej jestem zdania, że to właśnie Żydzi doświadczyli szczególnie dużo cierpień. Co powoduje, że tak łatwo obwiniamy ludzi od nas innych, za nasze własne niepowodzenia i porażki? Czy na obecnym poziomie edukacji społeczeństwa, nie powinno to wszystko być dawno za nami? A może wykształcone społeczeństwo to tylko złudzenie, mrzonka? Lub to jednak nie złuda, a my po prostu akceptujemy taki stan rzeczy?

Dzięki uprzejmości wydawnictwa zaprzyjaźnionego z naszą skromną Redakcją trafiła w moje ręce książka, której fabuła rozgrywa się wokół wydarzeń powszechnie znanych pod hasłem „Marzec ‘68”. Moja znajomość owych realiów była co najwyżej powierzchowna, gdy sięgałem po tę lekturę, a jednocześnie tamte zdarzenia rozpatrywałem jedynie poprzez pryzmat zawirowań politycznych, który jednym z efektów był masowy exodus prześladowanych. Wspomnienia Autorki pokazały mi ludzki wymiar tamtych wydarzeń, prezentując przy tym niedostrzegalne dotąd wymiary postaw ludzkich, aktorów marca roku 1968.
Książce nadano bardzo lekki charakter, narracja jest swobodna, nie przypomina klasycznego pamiętnika, gdyby ktoś uległ złudzeniu podtytułu. Wszystkie wydarzenia widzimy rzecz jasna oczami Autorki, wówczas studentki Szkoły Głównej Planowania i Statystyki (SGPiS; po 1989 r. – Szkoła Główna Handlowa), na Wydziale Handlu Zagranicznego. Dzięki pierwszej części zostajemy wprowadzeni w świat warszawskich studentów Polski lat 60., poznajemy ich mentalność, sposób widzenia świata, przyzwyczajenia, ale także ambicje zawodowe i polityczne, podziały, stereotypy, jakimi operują, przekonania polityczne, wreszcie historię życia niektórych z nich, która – jak się potem okaże – często determinuje ich działania i losy. Nie można przy okazji tych opisów oprzeć się wrażeniu, że społeczność ta stanowiła swego rodzaju bohemę, jakby tworzyła lepszą, wyższą klasę społeczną. Dzięki tej relacji można również stwierdzić, że pewne schematy życia studenckiego nie zmieniły się znacznie na przestrzeni ostatnich dekad… Rozwinięcie książki stanowią okoliczności powstawania atmosfery nagonki na osoby pochodzenia żydowskiego lub co do których istniały takie podejrzenia. Przeważnie zarzuty takie tworzono w ramach „zapotrzebowania politycznego” i miały one służyć partykularnym interesom określonych osób, a nie dobru ogólnemu. Apogeum przychodzi w momencie, gdy z jednej strony pojawiają się działania władz wobec prześladowanych (zwolnienia z pracy, publiczne szkalowanie, fałszywe oskarżenia), połączone z „impulsywnymi, spontanicznymi” reakcjami klasy robotniczej miast i wsi (słynne masówki uwiecznione na licznych zdjęciach, gdzie autentyczni robotnicy fabryk trzymają autentyczne, wręczone im przed wiecem plakaty, flagi i sztandary, a na ich twarzach maluje się autentyczne ogłupienie sytuacją i bezbrzeżne zakłopotanie), a z drugiej strony protesty studentów i nieco mniej wyraźne protesty kadry naukowej warszawskich (i polskich ogólnie) uczelni. Ostatnia część, która mogłaby być równie dobrze epilogiem, ukazuje ucieczkę ludzi na ucieczkę skazanych, którym nie pozostawiono innego wyjścia, wyrzucono poza nawias społeczeństwa.

Jak wspomniałem, książkę czyta się łatwo, lecz nie oznacza to, że jest łatwa w odbiorze i interpretacji. Jeżeli przyjmiemy treść taką, jaka jest, okaże się, że to zwykła opowiastka o studentach dla studentów, z niezbyt szczęśliwym zakończeniem, której jedyna wyjątkowość polega na okolicznościach, w jakich się rozgrywa. Kiedy jednak sięgniemy głębiej, doszukamy się ukrytego sensu pewnych stwierdzeń i zdarzeń, otrzymamy autentycznie wyjątkową opowieść o ludzkim dramacie wykluczenia ze społeczności, w której zostało się wychowanym i do której szczerze czuło się przynależność. Zdobywając się na spojrzenie z perspektywy, zobaczymy swoisty szok wypływający z odkrywania własnej tożsamości, skrzętnie skrywanej do tej pory przez najbliższe otoczenie. Szok potęgowany dodatkowo burzliwymi zajściami, jakie rozgrywają się wokół oraz smutnym faktem, że nie uda się przed nimi uciec, zostawić za sobą. Co więcej, zdobyta dopiero co świadomość pochodzenia, skazuje na wygnanie i szukanie nowego domu.

Duże wrażenie na mnie wywarły relacje opisujące postawę odpowiedzialnych za tamtą nagonkę: służb bezpieczeństwa, zainteresowanych studentów, asystentów, docentów, urzędników. O tym, że – ogólnie rzecz ujmując – była to kwestia polityczna, przekonywać nikogo nie trzeba. Jednak jak wiele w powstałym chaosie mogli ugrać wszyscy uważający się za pokrzywdzonych i upokorzonych przez syjonistycznych wywrotowców, każdy wątpiący może przekonać się czytając karty tej książki. Sytuacja była bowiem posunięta niemalże do granic absurdu i tak wysoce irracjonalna, że wystarczył nic nie warty w normalnych realiach donos, rzucone podejrzenie poparte bezzasadną interpretacją faktów, zachowania, a nawet wyglądu, by zostać uznanym za żydowskiego spiskowca i stać się ofiarą represji. A chętnych do pomówień było sporo – pracownicy naukowi, którzy mozolnie lub bez powodzenia pięli się po szczeblach akademickiej kariery (eliminacja kadry wyższej zwalniała przecież miejsca dla nich!), niespełnieni pracownicy hut, kombinatów i innych państwowych instytucji i urzędów (pozbądź się dyrektora, ktoś przecież musi zająć jego miejsce…), czy wreszcie aktywiści partyjni, czystki przecież i tam miały miejsce.

Z tak żenująco niskich pobudek posuwano się do niszczenia komuś życia, poniżania, podważania autorytetów, dokonań zawodowych. Jak domki z kart rozsypywały się dotychczasowe przyjaźnie i związki.
Najgorszy jest jednak główny podział, na jakim opierały się tamte zdarzenia, podział religijny, wyznaniowy: Żydzi kontra pozostała część narodu. Syjoniści działający na szkodę kraju, odpowiedzialni za jego niepowodzenia, sprzeciwiający się nieomylnej przecież partii. Żydzi, którzy ledwo co uszli holokaustowi, hekatombie zafundowanej przez hitlerowców, znów stali się zalążkiem zła, zepsutą częścią społeczeństwa. O ironio, tego samego społeczeństwa, do którego sami zgłosili akces po wojnie, na rzecz którego starali się przez lata pracować, do którego wracali często z bardzo odległych miejsc wojennej zsyłki lub ucieczki. Profesorowie, wykształcona kadra inżynieryjna, rzemieślnicy, zwykli ludzie – dostali od narodu polskiego „dokumenty podróży” z jednoznacznym wpisem: „nie jest obywatelem polskim”. Trudno tego nie nazwać niesprawiedliwością, choć to określenie i tak uważam za mocno stonowane.

Autorka wskazuje także, że atak na społeczność żydowską (która w gruncie rzeczy była wówczas dość podzielona i słabo zorganizowana, przynajmniej do czasu tychże wydarzeń) nie był udziałem całego narodu polskiego. Wielu ludzi albo nie zdawało sobie sprawy z powagi sytuacji, albo jej nie rozumiało i nie akceptowało, albo było karmionych przeinaczonymi faktami i informacjami, co mogło przekładać się na poparcie akcji wymierzonych w syjonistów. To zastrzeżenie jest bardzo ważne w kontekście oceny zarówno tych wydarzeń, jak i ogólnie problemu prześladowań Żydów i każdej innej wspólnoty religijnej lub etnicznej, zarówno w historii Polski, jak i świata. Pozwala bowiem wysnuć założenie, że takie dramatyczne zajścia są przeważnie rezultatem działań wąskiej grupy ludzi, którzy próbują w ten sposób osiągnąć doraźne cele, nie licząc się z opinią i wolą ogółu. I choć to pocieszenie marne bardzo, trzeba zachować je w świadomości.
Chciałbym na koniec wyjątkowo mocno zachęcić do sięgnięcia po tę książkę. Z pewnością będzie to interesująca odmiana od „twardej”, podręcznikowej wiedzy historycznej, choć ta i tak pozostanie jej cennym źródłem. Dodatkowo jednak spojrzycie Państwo na tamte wydarzenia z innego punktu widzenia, oczami jednostki uwikłanej w burzliwe dzieje, która zmuszona jest podejmować trudne wybory i decyzje. Naprawdę warto wysilić się jeszcze na tę jedną lekcję historii – będzie nam łatwiej uniknąć podobnych błędów w teraźniejszości i w przyszłości.

Tytuł: Ni pies, ni wydra. Marzec ’68 we wspomnieniach warszawskiej studentki.
Autor: Viktoria Korb
Nakładem: Wydawnictwo Studio EMKA, Warszawa 2006