„Wirujący globus”

„Kartografia” to najnowsze dzieło Kamili Shamsie. Wedle tego, co głosi tekst na odwrocie okładki, jest książką „jedyną w swoim rodzaju”. Choć teksty tego typu za zadanie mają chwalić i zachęcać do zakupu, w tym przypadku trudno się z ową pochwałą nie zgodzić. „Kartografia” trzyma bowiem w napięciu niczym dobry thriller, narracja ma w sobie coś z poezji i jeśli już ktoś chciałby zakwalifikować tą powieść do romansu, to na pewno ambitnego i z górnej półki.

Zanim jednak szczęśliwy posiadacz książki zapozna się z biografią Shamsie, krótkim streszczeniem powieści i pochlebnymi recenzjami z „Independent on Sunday” oraz „Daily Mail” w oczy rzuca się oczywiście sam wygląd okładki. Specyficzne wzory, meczet i płatki róż skojarzyły mi się z Bollywood. Nic bardziej mylnego. Orientu w książce jest niewiele, bohaterowie stołują się w fast foodach i często zamiast tradycyjnych strojów noszą modne koszulki i jeansy.

Początek „Kartografii”, a dokładnie dwie pierwsze strony bardzo mnie zaskoczyły. Kilka akapitów, jakby chaotycznie ułożonych fragmentów myśli rozpoczynających się od słów „globus wiruje”. Wcześniej podziękowania: „Agha Shahidowi Alemu, bo zmusił mnie, abym ‘zrobiła coś’ z wizją wirującego globusa”. I faktycznie globusowy motyw łączy całą książkę. Wirujący globus przenosi narratorkę do lat dzieciństwa, do świata wspomnień, które rozpoczynają się w ogrodzie w Karaczi. Właśnie opis młodości głównych bohaterów Rahen i Karima, ich rodziców oraz przyjaciół stanowi bazę dalszej opowieści. Co prawda rozmowy 13latków są zdecydowanie zbyt mądre, jak na ich wiek, lecz dzięki temu książka utrzymana jest w jednakowej stylistyce. Wydaje się, że dzieciństwo dla Rahen kończy się wraz z momentem wyjazdu Karima, jej bratniej duszy z Pakistanu. Dalszy ciąg powieści jest próbą uporania się Rahen, już dorosłej kobiety, z przeszłością i dotychczasowym nastawieniem do życia.

Chwilę uwagi należy poświęcić stylowi pisania Shamsie. Ciepły, niekiedy poetycki, miejscami pełen dowcipu język doskonale nadaje się do tego typu opowieści. Sprawnie poprowadzona narracja daje czytelnikowi początek informacji, na której rozwinięcie musi poczekać kilkadziesiąt stron. Choć mniej więcej domyślamy się co mogło się stać i jakie będzie zakończenie, nawet na chwilę nie zaczynamy się nudzić. Przeszłość miesza się z teraźniejszością na tle ulic Karaczi. Właściwie określenie „na tle” nie jest w tym wypadku w stu procentach trafne. Czasami bowiem Karaczi zdaje się grać w fabule główną rolę. Jest miejscem, w którym żyje się trudno, polem ciągłych zamieszek etnicznych i religijnych. Bohaterowie jednak żyć bez niego nie potrafią. Wychodząc z założenia, że miasto kształtuje swoich mieszkańców, zapoczątkowana przez Karima idea stworzenia mapy Karaczi jest tak naprawdę dla niego i Rahen drogą do poznania samych siebie. Pogmatwana i nie do końca poznane ulice miasta odzwierciedlają psychikę bohaterów.

„Kartografia” to zdecydowanie jedna z tych powieści, od których nie można się oderwać, mimo że bolą już oczy a na zegarku dawno wybiła północ. Fakt, że skłania do myślenia i jednocześnie doskonale się ją czyta, czyni z niej książkę wartą polecenia. Autorka w sposób nie banalny przedstawiła historię miłosną, co zdecydowanie jest sztuką.