Deadly Dozen to gra, która jest połączeniem kilku różnych tytułów i typów gier. To coś jak Hidden and Dangerous plus Commandos plus „Parszywa Dwunastka” do tego tworzone w warunkach garażowych. Fabuła gry jest prosta. Dostajemy pod komendę oddział złożony z dwunastu żołnierzy. Tych dwunastu ma do wykonania dziesięć długich misji. Każdy żołnierz jest opisany przez szereg współczynników. Współczynniki te nie zmieniają wartości i nie da się ich podwyższyć. Na misję może wyruszyć tylko czwórka z nich. Oczywiście jeśli ktoś zginie, już nie wróci więc tych dwunastu musi wystarczyć do końca gry.

Idealny skład drużyny powinien posiadać medyka, dobrego strzelca, gościa od materiałów wybuchowych i speca od cichego poruszania się. Podczas misji kierujemy żołnierzem, który ma w grupie przyporządkowany numer jeden. Oczywiście w dowolnym momencie możemy kierować innym żołnierzem, wtedy on jest dowódcą oddziału. Pozostałym kompanom możemy wydać cztery rozkazy, z czego tylko dwa są użyteczne. A są to strzelać, nie strzelać, zostać w miejscu, za mną (te dwa ostatnie są tymi użytecznymi rozkazami). Nasi żołnierze mogą poruszać się w pozycji wyprostowanej i mogą kucać. Ale położyć się na ziemi nie da, no chyba, że dany wojak nie żyje to wtedy leży. Na świat możemy patrzeć oczami żołnierza (FPP) i zza jego pleców (TPP).

Aby łatwiej było wykonać misję mamy trochę broni i ekwipunku. Przed misją możemy wybrać członków oddziału, który pójdzie na misję. I wyposażyć go. Do wyboru mamy tylko amerykański sprzęt. Pistolet Colt 1914, pistolet maszynowy Thompson, karabin snajperski Spriengfield, bazookę M1, granaty i nóż (czy chcemy czy nie nóż zawsze będzie w naszym plecaku, poza tym to jedyna broń „cicha”). Poza tym możemy jeszcze wybrać ekwipunek. Apteczki, lornetki, bomby, monety (monety służą do rzucania, taki wabik na Niemców). Każda broń/ przedmiot zajmują jeden slot w plecaku, takich slotów mamy dziesięć, z czego jeden jest zawsze zajęty (nóż). Jeśli podczas misji mamy za zadanie zdobyć jakiś przedmiot to musimy mieć na niego miejsce w plecaku, na szczęście zawsze można się pozbyć niektórych rzeczy jakie się w nim znajdują.

Podczas misji amunicja do naszej broni szybko się kończy więc praktycznie co misja mamy niemiecką broń, bo amunicji do niej jest dużo. Mamy MP40, kar98k, pistolet Luger, pancerfausty. Możemy też korzystać z MG 42. W DD MG 42 nie ma jak w niektórych grach-nieskończonej amunicji. Tutaj na każdym stanowisku mamy co najwyżej dwa magazynki. Ciekawie wygląda zbieranie amunicji. Tutaj nie ma tak jak w większości gier. Po podejściu do broni, którą już posiadamy i próbie zebrania jej, broń pozostanie a my weźmiemy tylko same magazynki (malutka rzecz a cieszy). Podczas misji nie musimy poruszać się tylko na własnych nogach. Mamy możliwość podróżowania ciężarówkami, samochodami i motocyklami.

Misje są różne i podłużne. W jednej musimy kogoś zabić, w innej coś ukraść, w kolejnej coś uratować/nie dopuścić do zniszczenia czegoś, kiedy indziej trzeba coś wysadzić. Terenem naszych działań będą Afryka, Normandia, Norwegia, Niemcy. Akcja toczy się w dzień i w nocy. Aby łatwiej było można przemieszczać się po obszarze działań, mamy kompas z dwoma wskazówkami. Jedna wskazuje północ druga kierunek do następnego celu misji. Możemy też obejrzeć mapę, niestety jest ona nieczytelna i warto bardziej polegać na kompasie niż na niej.

Dobra do tej pory, wypisałem zalety. Nadszedł czas na wady. Jako, że gra był robiona niemal w garażu, grafika nie należy do zachwycających. Jednak jest czytelna, choć kanciata. Dźwięk mnie nawet zaskoczył nie jest taki zły, zwłaszcza melodia grana w menu głównym jest bardzo fajna. Co do inteligencji wrogów to jest ona nadnaturalna. Przykład skradam się. Na horyzoncie (Jakieś 150 m przede mną) pojawia się Niemiec, jest odwrócony do mnie plecami. Podchodzę jeszcze dwa kroki do przodu. I niespodzianka, nagle odwraca się i wie dokładnie, gdzie jestem i strzela z zabójczą precyzją. Psy działają na takiej samej zasadzie. W dodatku taki typowy Niemiec wytrzyma, przynajmniej jeden wystrzelany magazynek na „klatę”, co najwyżej go przewrócimy. Jeśli chcemy kogoś zlikwidować od razu celujmy w głowę (duża oszczędność amunicji). Z innych błędów zauważonych przeze mnie jest to, że na starych kartach graficznych ATI grafika, jest bardzo „zniekształcona”. Przedmioty mają czasem kolor podłoża, budynki kolor nieba, a żołnierzy nie ma wcale. Innym ważnym błędem jest przenikanie przez otoczenie. Przykład, zatrzymałem się na moście, i wysiadłem, zapisałem grę, potem wybili mi cały oddział. Wczytuję stan gry i okazuje się, że razem z całą drużyną znajduję się pod mostem. I nijak nie idzie się stamtąd wydostać.

No ale dość już o tym bo wyjdzie, że gra jest beznadziejna. A wcale taka nie jest. Jak na grę zrobioną w garażu, jest dosyć dobra. Nawet przy takich błędach jakie opisałem da się przejść grę. Fajna gra, warto zagrać.

[ocena]7[/ocena]