Stworzenie świata, a morze

Zanim Bóg zabrał się za stworzenie świata, dobrze już wiedział jak ma on wyglądać, a skoro wiedział, to tworzył go według ustalonego spojrzenia na tę kwestię. To, co jednak na pierwszy rzut oka jest dla nas pewne, dla Ojców i Doktorów Kościoła już takie nie było. Dla tych wielkich, wykształconych i dumnych ze swej wiedzy uczonych, stworzenie świata pozostawało kwestią otwartą, rozpatrywaną i podawaną innym ludziom według własnego widzimisię. Ojcowie i Doktorzy Kościoła zgadzali się co do praw nadawanych ludziom przez Boga, ale co do stworzenia świata i raz obranego kierunku na jego zapatrywanie nigdy nie potrafili się dogadać i coś wspólnie uradzić.

W sprawie stworzenia świata Kościół w pierwszych wiekach po Chrystusie mówił różnymi głosami. Te kilkanaście wersów odnośnie stworzenia świata w Biblii powodowało powstawanie różniących się od siebie ciekawych dla czytelnika interpretacji. Za przykład dla tego typu różnych zdań można przedstawić kwestię morza, komentowanego przez dwóch wielkich ludzi Kościoła: św. Bazylego Wielkiego, biskupa Cezarei (329 – 379) i św. Ambrożego, biskupa Mediolanu (333 – 397). Obaj święci wydali dzieła komentujące sześć dni stworzenia świata według biblijnej księgi Genesis.
Św. Bazyli Wielki mógł wydać swój utwór „Hexameron” między rokiem 370 a 378 i ta ostatnia data jest najbardziej prawdopodobna. Natomiast św. Ambroży wydał swoje dzieło „Exameron” mniej więcej ok. 10 lat później, czyli w 387 roku i jest w nim zauważalny spory wpływ pracy Bazylego. Ale nie chodzi „o wpływ pracy Bazylego” na dzieło Ambrożego. Dla nas istotne są różnice, które stanowią punkt zaczepienia do rozmyślań o tym, skąd wśród dwóch największych ojców Kościoła znalazły się tak rozbieżne interpretacje na temat powstania morza, ryb czy ptaków. Obaj Ojcowie Kościoła potwierdzają, że zwierzęta lądowe zostały stworzone przez Pana inaczej niż morskie, ale różnią się już co do ich oceny.

Dla Bazylego Wielkiego morze to ucieleśnienie złych potworów czyhających na człowieka. W morskich głębinach miały się znajdować ogromne monstra, ale także i mniejsze niebezpieczne zwierzęta. Bazyli stwierdza, że o wiele spokojniejszy jest ląd ze swymi stworzeniami, niż ich morskie odpowiedniki, a dla potwierdzenia swoich słów podaje przykłady: zając morski czy turkawka morska.
Poglądy te odbiegają od wizji Ambrożego, który wprost stwierdza, że w morzu żyją te same zwierzęta co na lądzie, ale w nieco doskonalszej i czystszej postaci:

[cytat]„To czego się lękamy na ziemi, w wodzie jest nam miłe, gdyż te zwierzęta, które na ziemi są szkodliwe, w wodzie nie szkodzą, a nawet żmije nie mają jadu. Lew straszliwy na lądzie staje się łagodny w falach. Żaba wstrętna w bagnie, jest piękna jako ryba morska i przewyższa wszystkie inne jako pokarm”[autor][/autor][/cytat]
Dalej Ambroży przedstawia przykłady, które potwierdzają jego słowa i wymienia inne łagodne w wodzie odpowiedniki zwierząt lądowych – tj. lwy, żaby, kruki i wilki morskie. „W wodzie jest taki pokój, że nawet lwy ustępują cielętom”, a słona woda morska ma symbolizować wodę chrzcielną obmywającą i oczyszczającą nieustannie zwierzęta morskie.
Są jednak kwestie, w których obaj święci się zgadzali, więc nie do końca tak całkowicie odmiennie interpretowali księgę Genesis (Rodzaju). W starożytności Kościół nie potrafił mówić jednym głosem. Ta sztuka narodzi się dopiero w okresie średniowiecza, gdzie każde zgniłe jabłko w koszyku, czyli wchodzące w struktury Kościoła, było usuwane, najczęściej na stosie.
Zarówno Bazyli, jak i Ambroży wykazywali w swoich homiliach komentarze do stworzenia świata, np. że ryby i ptaki są podobne i miały swój początek w wodzie. Ambroży podaje:

[cytat]„Pokrewieństwo wszystkich ryb i ptaków okazuje się tym, że podobne są ich sposoby lotu i pływania… Ponieważ w wielu sprawach mają podobne obyczaje i sposób życia, oba gatunki miały swój początek w wodzie”.[autor][/autor][/cytat]
O podobnym pokrewieństwie wspomina Bazyli. <<Św. Bazyli>>
<<Św. Ambroży>>
Czytelnika mogą razić przeczytane wersy. Powstaje pytanie – czy to naprawdę byli jacyś uczeni. Ale wśród filozofów, uczonych czasów antycznych można znaleźć jeszcze większych „artystów” jak np. żyjący w latach 610 – 540 przed Chrystusem, Anaksymander z Miletu, który uważał, że człowiek pochodzi od zwierząt morskich, a konkretnie od rekinów, zbadanych następnie przez Arystotelesa z Stagiry (384 – 322 p.n.e.). On to określił owe rekiny jako mające płód połączony pępowiną z łożyskiem matki. Równie dziwne poglądy na temat pochodzenia człowieka podawali Demokryt z Abdery czy Epikur, którzy głosili, że pierwsi ludzie zrodzili się z wody.

Doktorzy Kościoła o nieistniejących zwierzętach

Okres średniowiecza był specyficzną epoką. Zewsząd uwidaczniała się ciemnota, zabobon i wielka władza Kościoła i papieży, którzy walczyli nawet z cesarzem niemieckim o prymat nad światem. Głosili przy tym, że mają nadane od Boga prawo do zrzucania władców z tronów. Po Europie krążyły wieści, legendy, które napędzały strach i powodowały jeszcze większą głupotę wśród ludzi niż w rzeczywistości była. Stosy paliły się i był to jeden z dwóch dobrych sposobów do utrzymania świata w ryzach przez średniowieczny Kościół. Drugim były owe wieści i legendy, które utrzymywały wspomnianą ciemnotę. Aby podtrzymywać istniejący stan, liczne osobistości kierujące formułującym się wcześniej Kościołem pisały o czymś, co niekoniecznie musiało być zgodne z nauką Bożą, co nie było zawarte w księdze Rodzaju, co czasami odpychało „owieczki – ludzi” od Kościoła a popychało w stronę herezji, czy szatańskich praktyk z czarnym kogutem i kotem w roli głównej.

Niektórzy mogą powiedzieć, że to niezamierzona twórczość i ci pisarze związani z Kościołem podawali po prostu to, co gdzieś kiedyś obiło im się o uszy. Celem tego artykułu nie jest uderzanie w Kościół, czy w świętych, lecz zwrócenie uwagi na ich twórczość – niezgodną z naukami Biblii i tego, co sami uczyli swych wiernych oraz jakie były tego skutki. Wydaje się, że Ojcowie i Doktorzy Kościoła powinni podawać prawdę i pisać zgodnie z tymi samymi pismami, które dotyczyły Jezusa Chrystusa. Nie powinni przynajmniej podawać informacji o nieistniejących zwierzętach i „karmić tym umysły ludzkie”, ponieważ dla przeciętnego, inteligentnego człowieka żyjącego w średniowieczu powstawał swoisty paradoks – jak można uczyć o Jezusie Chrystusie z Biblii i w tych samych świętych tekstach doszukiwać się niestworzonych historii o monstrach, potworach, feniksach czy smokach, które miały żyć na świecie.

We wczesnym średniowieczu jako takich książek czy całych bibliotek publicznych, do których mógł wejść każdy i zgłębić jakąś wiedzę nie było. Jeśli była jakaś książka to bardzo pięknie zdobiona i służąca bardziej prestiżowi jej właściciela niż do nauki czy zaspokajania umysłu. Książek było mało, a i te, które istniały, nie były dostępne dla prostego człowieka. Przepisywaniem książek zajmowali się duchowni, jako najbardziej oświecona warstwa, a wśród nich społeczności zakonne. One też pisały nowe dzieła w oparciu o wiedzę często starożytnych pogańskich uczonych. Pomijano to, że pisarze z I, II czy III wieku po Chrystusie czerpali wiedzę od filozofów takich jak Arystoteles czy historyków jak Herodot z Halikarnasu, a właśnie na takich wzorcach powstały liczne dzieła Ambrożego, Bazylego, Pliniusza Starszego, Orygenesa. Kościół często zabraniał głoszenia poglądów pogańskich uczonych. Synod Paryski w 1210 roku zakazał czytania pism przyrodniczych Arystotelesa pod karą ekskomuniki, ale nie zakazał czytania dzieł, które na tych pismach wyrosły. Pojawiali się jednak ludzie, nawet niekiedy duchowni, którzy sprzeciwiali się takim absurdom. Święty Albert Wielki, dominikanin, Doktor Kościoła (ok. 1193 – 1280) wyjaśniał „Niech nikt nie sądzi, że to, co teraz powiemy, pochodzi od nas. W żadnej też z ksiąg o przyrodzie nie przedstawiliśmy naszych poglądów”.
Na jednych zakazy synodów działały odstraszająco, a na innych nie i to dzięki takim „buntownikom” jak Michał Szkot, matematyk i filozof (ok. 1180 – ok. 1236) średniowieczna Europa otrzymała przekłady sławnych dzieł. Bowiem Szkot dokonał, pomimo zakazu Kościoła, tłumaczenia w 1217 roku w Toledo dzieł zoologicznych Arystotelesa: „Historii Zwierząt”, „O częściach zwierząt” i „O rodzeniu się zwierząt” z arabskiego na łacinę, ujmując całość w pracę „De animalibus” czyli „O zwierzętach”.
Wąskie środowisko zakonne było tak zamknięte i tak mocno broniło swoich ksiąg, że dla osoby niezwiązanej z tym kręgiem ciężko było napisać dzieło, które by pokazało całą prawdę z Księgi Genesis. Aby zarówno czytać jak i pisać dzieła tamtej epoki należało znać łacinę, a nieraz i inne języki, a także często posiadać jakiś, choćby skromny majątek, aby móc spokojnie, w całości poświęcić się takiej pracy. Na takie warunki mogli sobie pozwolić w ówczesnym czasie tylko władcy i możni, którzy byli zbyt zajęci wojnami domowymi i wypełnianiem posług wobec Boga na krucjatach oraz duchowni – zakonnicy, którzy mieli czas niczym nieograniczony. Skoro tak, to mogli pisać to, co chcieli – i tak też robili.

Historie podawane o zwierzętach nieistniejących, pobudzały wyobraźnię, siały strach w sercach, ale również interesowały. O wiele lepiej w końcu czytało się książki o świecie starożytnych zwierząt z wlepionymi w tekst niestworzonymi historiami o tak bardzo dla nas niedorzecznych, a zarazem śmiesznych zwierzętach jak feniks, smok, bazyliszek czy jednorożec. Wielcy święci Kościoła nie tylko opisują wszystko, co wiedzą o tych zwierzętach, ale posuwają się nawet do tego, że piszą, iż je spotkali w swoim przeważnie długim i grzesznym życiu. Franciszkański kronikarz Salimbene de Adam (1221 – 1287/1288) pisał, że odwiedzający w niewoli u Saracenów chrześcijan, brat Johannius de Ollis de Parma widział jednorożca, a Hugon z opactwa św. Wiktora w Paryżu, mistyk, filozof i teolog (ok. 1096 – 1141) był święcie przekonany o istnieniu jednorożców, o czym donosił w swoim dziele – „Descripto mappe mudni”.<>
<<Św. Augustyn>>

Feniks – złudna legenda Ojców i Doktorów Kościoła

Legenda o feniksie występowała w antycznej literaturze egipskiej, greckiej i rzymskiej. Jako pierwszy pisał o tym sławnym ptaku mitologicznym, obdarzonym darem długowieczności Hezjod. Po nim nastąpiła istna fala, wspominali o nim Herodot, Tacyt, Pomponuisz Mela, Pliniusz Starszy, Owidiusz. Później legendy o feniksie przejęło chrześcijańskie piśmiennictwo ortodoksyjne i gnostyckie. Kolejni pisarze, uczeni, Ojcowie i Doktorzy Kościoła wykorzystywali złudne legendy o tym zwierzęciu i wtłaczali je w swoje prace i dzieła dla własnych korzyści. Zawsze historie feniksa brane były pod uwagę z jednego powodu – długowieczności i niezwykłego daru, jakim było odrodzenie się po śmierci. Efektem tego stało się nie tylko powiedzenie „odrodzić się jak feniks z popiołów”, ale wykorzystywanie przez duchownych do zobrazowania i często potwierdzenia wiary w zmartwychwstanie Jezusa Chrystusa. W takim kontekście pisał św. Klemens Rzymski, papież w latach 91 – 101 w Liście do Kościoła w Koryncie: „ Rozważmy znak przedziwny, który znajduje się w krainach wschodnich, to jest w okolicy Arabii.

Jest to ptak nazywany feniksem… Z rozkładającego się ciała rodzi się robak… Czyż uznamy to za rzecz dziwną i nadzwyczajną, jeśli Stwórca wszechświata wskrzesi z martwych tych, co Mu służyli, święci, w ufności wiary doskonałej, skoro nawet przez ptaka objawia wspaniałość tego, co nam obiecał”.

Podobnie wykład chrześcijańskiej nauki o zmartwychwstaniu daje św. Ambroży:

[cytat]„Niech ten ptak pouczy nas o wierze w zmartwychwstanie, który bez przykładu, nie mając w tym żadnego zrozumienia, przygotowuje sobie sam godła zmartwychwstania. […] I ty, człowiecze, przygotuj sobie sam szkatułę, zwlecz z siebie starego człowieka z jego uczynkami, a przyoblecz się w nowego. Twą szkatułą, twoim schowkiem jest Chrystus”.[autor][/autor][/cytat]
Biskup Cypru, Epifaniusz z Salaminy (315 – 403) uważał feniksa za ptaka piękniejszego od pawia, który na dodatek zamieszkuje cedry Libanu i karmi się wiatrem, o czym donosił w Fizjologu. Św. Biskup Zenon z Werony stwierdzał, że feniks poucza nas – wierzących o zasadach dotyczących zmartwychwstania. Izydor z Sewilli (560 – 636) tłumaczył nazwę feniks barwa upierzenia. Obszerny tekst dotyczący feniksa przekazywał nam także Albert Wielki, św. Dominikanin i Doktor Kościoła (ok. 1193 – 1280). Podawał on na podstawie dzieł antycznych pisarzy, że feniks miał wielkie oczy koloru hiacyntu, głowę zwieńczoną promienistym nimbem, szpony czerwone, upierzenie barwy owocu granatu, róg dzioba biały o odcieniu szmaragdu, łuski na nogach złote, ogon złocisty w purpurowe plamy. Skoro i Albert Wielki pisał o feniksie to mogło się komuś wydawać, że i on uległ poczuciu złudnego istnienia feniksa, ale nic bardziej mylnego. Mimo, iż Albert Wielki opisywał nieśmiertelnego ptaka, to jednak umiał odróżnić prawdę od fikcji i nie karmił wiernych pustymi słowami. Donosił wręcz, że historią feniksa bardziej interesują się ci, którzy zajmują się teologią niż przyrodą. O ile wierni potrafili i próbowali zrozumieć sens, dla którego Ojcowie i Doktorzy Kościoła opisywali feniksa, symbol zmartwychwstania, nieśmiertelności i zwycięstwa życia nad śmiercią w osobie Chrystusa, o tyle na pewno trudniej było im odgadnąć sens pisania o Smoku.

Smok – zwierz diaboliczny, ale bojący się burzy

Istnienie smoków było tak bardzo rozpowszechnione, że wręcz nie należało z tym walczyć, zważywszy na to, iż np. uosobienie smoka, lewiatan przewija się w Biblii aż kilkunastokrotnie. Jednym z wersów poświęconych smokowi w Piśmie Świętym był wers 12,7 Apokalipsy św. Jana: „I rozegrała się wielka bitwa na niebie: Michał [Archanioł] i aniołowie jego walczyli ze smokiem”. Dlatego duchowni przystąpili do kręgu śmiałków przekonanych o istnieniu smoków. O smoku pisały najtęższe głowy Kościoła, jak św. Hieronim (ok. 340–350 – 420), Izydor z Sevilli, Ambroży i św. Augustyn z Hippony (354 – 430) oraz Albert Wielki, przedstawiciel nieco późniejszego w porównaniu z wymienionymi autorami okresu średniowiecza.
Hieronim podaje, że smok postrzegany był w antyku pogańskim i chrześcijańskim jako bazyliszek i lewiatan. Jest królem wszystkich zwierząt, które żyją w wodzie, a poganie nazywają go boas, ponieważ mógł połknąć wołu, a mocą swego wdechu potrafił wciągnąć bydło, trzodę chlewną, nawet wieśniaków i pasterzy. Św. Hieronim podawał także, że Etiopczycy są brudni, żyją w ciemnościach i żywią się mięsem smoków, a smoki są kojarzone głównie z otchłaniami i ich ciemnością.
Słowa Hieronima potwierdzają inni. Izydor z Sevilli pisze, że smok jest największym z węży, a nawet ze zwierząt na ziemi. Podobnie stwierdza także św. Augustyn z Hippony, który również utożsamia smoka z wężem rajskim. Smoki żyją nad wodą, unoszą się w powietrzu po wyjściu z jaskini oraz są ogromnymi zwierzętami od których nie ma większych.
Według Izydora z Sevilli smoki morskie miały na skrzelach kolce skierowane do tyłu, które przy uderzeniu wydzielały truciznę. Chociaż były ogromnymi zwierzętami, to jednak Izydor zaznacza, że znajdywali się odważni mężczyźni przeszukujący smocze jaskinie. Rozsypywali w grotach nasiona usypiające smoki, a podczas snu ucinali im łby i wyjmowali z nich drogie kamienie.

W ikonografii i literaturze chrześcijańskiej smok był demonizowanym zwierzęciem, odwoływano się do niego dla uosobienia złowrogich sił, głównie szatana. Podobnie stwierdzał Augustyn, który ze smokiem utożsamiał demony walczące pod rozkazami diabła.
Smok stał się symbolem prześladowców Kościoła i ludzi bezbożnych. Potwierdzeniem dla tych słów jest wers 29,3 w Księdze Ezechiela: „To mówi Pan Bóg: oto ja tobie, Faraonie, królu egipski, smoku wielki, który leżysz wpośród rzek twoich”, jak również zdanie św. Ambrożego z Mediolanu: „Podobnie jak ludzie święci są ciałem i członkami Chrystusa, tak ciałem smoka i jego członkami są grzesznicy, którzy przylgnęli do nieprawości”. Mimo tak jednogłośnych osądów, Ambroży całkowicie nie przekreślał smoków. Przyznawał im swoiste cechy piękna, gdy pisał: „I smoki chwalą Pana, gdyż i natura, i postać, gdy się na nie patrzy, okazują niemałe piękno i niemałą celowość”.
Smoki były dość często wiązane z chrześcijaństwem i Chrystusem przez pisarzy antycznych i wczesnośredniowiecznych. Pseudo – Hipolit utożsamiał metafizycznie truciznę wydzielaną przez smoki z jadem szatana. Chrystus z Krzyża – donosi Pseudo – Hipolit: „pijąc zaś gorzką i kwaśną żółć smoka, otworzył nam wszystkie źródła, które od Niego pochodzą”. Natomiast Arnobiusz Młodszy, mnich (zmarł po 455 r.) oraz św. Chromacjusz z Akwilei, teolog (ok. 335 – ok. 407) podawali, że smoki można pokonać wodami sakramentu chrztu.
Do ciekawego opisu o smokach dołączał się Albert Wielki. Podawał w „De animalibus”, że jeśli smoki czegoś się lękają, to tylko burzy.

Co do jadu to Albert wielki stwierdza, że smok nie zabije przez owy jad, lecz przez rany. Duże smoki rodzą się jego zdaniem w Indii, a mniejsze w Nubii. Zgadza się z Izydorem z Sevilli i podaje, że smoki miały z przodu łba ukryte drogie kamienie, podobnie jak bazyliszek.

Jednorożec – koń o długim kręconym spiralnie rogu

Jednorożec w literaturze był zwierzęciem niezwykle związanym z wiarą chrześcijańską. Pisarze korzystali z cech jednorożca dla zobrazowania prawd, dlatego dość często pojawiał się w średniowiecznej poezji, mistyce oblubieńczej, jako symbol czystości i dziewictwa Matki Bożej lub symbol wcielenia Chrystusa. Jednorożec według Alberta Wielkiego miał przerażający ryk, ciało konia, stopy słonia, świński ogon, głowę jelenia, a pośrodku głowy ostry róg na 4 stopy długości. Dominikanin dodawał jeszcze w dziele „De animalibus”, iż przewidując swoją porażkę, zabijał sam siebie.
Powszechnie utarła się nazwa łacińska dla jednorożca – Monoceros – mawiał tak np. papież św. Grzegorz Wielki (540 – 604) lub słowo to pojawiało się w Bestiariuszu Aberdeen. Inne stosowane łacińskie określenie dla jednorożca to Unicornus lub rhinoceros.
Albert Wielki słowo monoceros skomentował krótko – to ryba o długim rogu na czole, a Jakub Wujek, jezuita i pierwszy tłumacz Wulgaty na język polski (1541 – 1597) przełożył określenie rhinoceros na „nosorożec”.
Jednorożec miał ważne znaczenie, bowiem wykorzystywano motyw polowania na to zwierzę w ikonografii scen Zwiastowania. Sceny te przedstawiały siedzącą w zamkniętym ogrodzie Maryję do której przybiegał jednorożec po przeskoczeniu płotu i kładł głowę na Jej łonie. Za jednorożcem podążał grający na rogu myśliwy, czyli Archanioł Gabriel. Towarzyszyły mu prowadzone na smyczy cztery psy, które symbolizowały cztery cnoty: Miłosierdzie, Sprawiedliwość, Prawdę i Pokój. Niekiedy te nazwy były umieszczane na obrożach psów. Z woli Boga Ojca, Archanioł Gabriel jako myśliwy zapędzał w ten sposób jednorożca – Chrystusa do łona Dziewicy Maryi, co określano jako moment przyjęcia przez Chrystusa ludzkiej natury. Jednak tego rodzaju prezentacje prawdy o Wcieleniu zostały zakazane przez odbywający się w latach 1545 – 1563 Sobór Trydencki.

Bazyliszek – król węży

Bazyliszek był iście diabelskim stworzeniem, którego zalecali unikać wszyscy opisujący go autorzy zarówno pogańscy jak i chrześcijańscy. Tak jak w przypadku smoka, określano mianem bazyliszka szatana, śmierć lub grzech. Wielu Ojców Kościoła i pisarzy średniowiecznych definiowało również bazyliszka jako króla węży.
Św. Albert Wielki stwierdzał, że bazyliszek – regulus żył w Nubii i zaprzeczał jakoby rodził się z jaj koguta. Jedynym zaś zwierzęciem, które mogło go zabić była łasica.
Nieco inną lokalizację bazyliszka podaje Hugon ze św. Wiktora, który umiejscowił to zwierzę w Górnym Egipcie. W tym samym kraju określił bazyliszki także inny chrześcijański pisarz Jan Kasjan według którego szatan symbolizowany przez bazyliszka jest autorem i księciem wszelkich trucizn.
Izydor z Sevilli posunął się jeszcze dalej i wspomniał w swoich dziełach o bazyliszku jako zwierzęciu hodowanym w Etiopii dla drogich kamieni wydobywanych z ich czoła.
Cysters św. Bernard z Clairvaux określał bazyliszka jako zwierzę najbardziej zdesakralizowane, o ognistym oddechu, które niszczy wszystko co dotknie na swojej drodze.

Cel pisania o zwierzętach

Wielki zabobon i jeszcze większa ciemnota pozwalały Kościołowi utrzymywać się najwyżej w hierarchii władzy w Europie. Kler mógł prawie bez przeszkód pobierać świętopietrze i ingerować w wewnętrzne sprawy państw europejskich. Jednak z tych samych przyczyn, z powodu zabobonów i ciemnoty, Kościół miał trudności w dotarciu do serc ludzkich, w uświadomieniu im prawdy, prawdy o Zmartwychwstaniu, że Jezus Chrystus umarł na krzyżu za nasze grzechy, że był Synem Bożym, Mesjaszem. Aby wyjaśnić prawdy dogmatyczne i moralne, aby zobrazować szatana, Ojcowie i Doktorzy Kościoła posługiwali się symboliką zwierząt. W ten sposób powstały dwa stanowiska autorów, którzy zajmowali się zwierzętami zarówno rzeczywistymi jak i legendarnymi. Do pierwszej grupy należeli Izydor z Sevilli, Brunet Latini czy Albert Wielki. Główny nacisk i jedyny, kładli na właściwościach naturalnych zwierząt nie dodając przy tym komentarzy moralnych i alegorycznych. Natomiast do drugiej grupy należeli Peregryn z Opola, Piotr Damiani, Ambroży. Grupa ta zaopatrywała swoje teksty w komentarze, przy pomocy których nie tylko wyjaśniali istniejący świat, ale Pismo Święte, w celu dotarcia do prostego ludu. Ojcowie i Doktorzy Kościoła decydując się zobrazować pospólstwu Zmartwychwstanie na przykładzie feniksa musieli być pewni, że historia ptaka z Heliopolis jest powszechnie znana, inaczej daremny byłby ich trud.
Symbolika zwierząt była powszechnie wykorzystywana w kazaniach, ale i nie tylko. Sięgali do niej m.in. Wincenty Kadłubek dla zilustrowania wydarzeń historycznych czy artyści w sztuce dla dekoracji oraz wyjaśnienia symboliki. Nie wszyscy jednak duchowni pochwalali takie praktyki, czego dowodem jest list św. Bernarda z Clairvaux do jego przyjaciela, opata klasztoru św. Teoderyka:

[cytat]„Ale w klasztorach, w obliczu barci czytających, jakiś sens ma ta śmiechu godna potworność, owa przedziwna nieforemna kształtność i bezkształtna foremność? Cóż robią tam nieczyste małpy, dzikie lwy i potworne centaury, półludzie, pręgowane tygrysy, co robią walczący żołnierze i dmący w rogi myśliwskie? Pod jedną głową kilka ciał się tam widzi, lub przeciwnie jedno ciało o wielu głowach. Tu dostrzec można czworonoga z wężowym ogonem, tam znów rybę z czworonoga głową. Tu konia przednia połowa ciągnie za sobą drugą połowę kozła lub rogate z przodu zwierzę końskim się zadem kończy. Krótko mówiąc, tak obfita i tak zadziwiająca wielu form różnorodność jawi się wszędzie, że łacniej w marmurze czytać się pragnie niźli w kserach i chętniej spędza się dzień, wpatrując się w te rzeczy, niż o boskich rozmyślając prawach. Na Boga! Jeśli nie cofacie się przed niedorzecznością, czemuż przynajmniej nie strzeżcie się wydatków? ”.[autor][/autor][/cytat]
Dziś niedorzeczne wydaje się nam wykorzystywanie w sprawach Kościoła symboliki zwierząt, ale w pierwszych wiekach po Chrystusie i w średniowieczu okazało się to zbawienne. Kościół za pomocą symboliki zwierząt potrafił dotrzeć do serc ludzi, po części i dzięki temu, chrześcijaństwo stało się największą religią na świecie. Wybór posługiwania się symboliką zwierząt w sprawach Kościoła okazał się jak najbardziej słuszny. Ktoś może temu zaprzeczyć i stwierdzić, że Kościół odchodził w ten sposób niekiedy od Pisma Świętego, ale to nieprawda – Kościół służy ludziom i zdanie, które wyraża jest tego niezaprzeczalnym dowodem. Więc gdy dziś słyszymy, jak kler otwarcie wypowiada się przeciwko aborcji, eutanazji czy tworzeniu hybryd ludzko – zwierzęcych to musimy się z tym zgodzić, ponieważ zdanie Kościoła jest niepodważalne.

Bibliografia:

1. Kobielus Stanisław, Bestiarium chrześcijańskie. Zwierzęta w symbolice i interpretacji. Starożytność i średniowiecze, Warszawa, PAX, 2002.
2. Łacińska proza naukowa, red. Nauk. Aleksander W. Mikołajczak, Gniezno, ”Tum”, 2001.
3. Pastoureau Michel, Średniowieczna gra symboli, przeł. Hanna Igalson – Tygielska, Warszawa, Oficyna Naukowa, 2006.