Międzynarodowi inwestorzy z uwagą śledzą wydarzenia w Nigerii. Strategiczne położenie, bogate złoża surowców i gwałtowny rozwój sprawiły, że według prognoz kraj ten może stać się czołową gospodarką Afryki. Wraz z eksploatacją pól naftowych na południu doszło jednak do wielu zaniedbań. Rozkwit przemysłu wydobywczego pociągnął za sobą degradację środowiska naturalnego i poważne niepokoje społeczne.

W takich warunkach powstał ruch określający się jako Mściciele z Delty Nigru (Niger Delta Avengers). Organizacja przeprowadziła na miejscowe instalacje naftowe należące do największych światowych koncernów paliwowych kilka spektakularnych ataków, wskutek których musiały zaprzestać przetwarzania surowców. W ciągu kilku miesięcy Mściciele stali się siłą, której rząd w Abudży nie może ignorować. Jaki jest jednak cel bojowników? Co motywuje ich do walki? Czy rzeczywiście reprezentują ludność delty Nigru?

Degradacja środowiska naturalnego

Dla zrozumienia sytuacji w południowej Nigerii należy przyjrzeć się bliżej katastrofie ekologicznej podczas eksploatacji złóż delty Nigru. Region charakteryzuje się ogromnym zróżnicowaniem fauny i flory. Jeszcze kilkadziesiąt lat temu pokryty był gęstym lasem, którego dużą część stanowiły formacje namorzynowe. Obok rzeki stanowiły one fundament życia ludności autochtonicznej. Według danych WWF Niger należy do najbardziej zróżnicowanych biologiczne ekosystemów – w jego wodach żyje ponad dwieście pięćdziesiąt gatunków ryb, z czego dwadzieścia uznawanych jest za endemiczne. Postępująca degradacja środowiska niesie ze sobą zagrożenie nie tylko dla biosfery, ale również dla mieszkających na tym obszarze ludzi.

Poważnym problemem jest wysokie zanieczyszczenie wody pitnej. Według portalu Hydrate Life może być to główną przyczyną bardzo niskiej spodziewanej długości życia Nigeryjczyków, wynoszącej pięćdziesiąt lat (o dwadzieścia lat mniej niż średnia światowa). Ujęcia wody w pobliżu Nisisioken Ogale skażone są tak poważnie, że poziom benzenu przekracza bezpieczną normę ponad dziewięćset razy.

Czynniki te sprawiły, że – według Nigeryjskiej Narodowej Korporacji Naftowej – w ciągu dwudziestu pięciu lat zniszczeniu uległa znaczna część miejscowej biosfery. Sporządzony w 2006 roku raport nigeryjskiej organizacji pozarządowej NCF stwierdzał, że obszar delty Nigru to jeden z najbardziej zanieczyszczonych obszarów na Ziemi. Przyczyniły się do tego także częste wycieki ropy naftowej. Według szacunków w latach 1970–2000 doszło do ponad siedmiu tysięcy wycieków. Do największych tego typu wypadków należały dwa pęknięcia rurociągu na przełomie 2008 i 2009 roku. Doprowadziło to do poważnego skażenia obszaru zamieszkałego przez 69 tysięcy osób. Przedstawiciele ONZ oszacowali, że samo oczyszczenie obszaru Ogonilandu może wiązać się z kosztami w wysokości 100 miliardów dolarów.

Sytuacja ta uniemożliwia kontynuowanie alternatywnej formy gospodarowania ziemią, jaką przez dekady było rolnictwo. Od lat 60. uprawy kokosów zmniejszyły się o 43%, kauczuku – o 29%, bawełny – o 65%, a orzeszków ziemnych – o 64%. Sprawia to, iż nigeryjska gospodarka staje się silnie zależna od wydobycia ropy naftowej. Zyski z jej eksportu stanowią około 75% budżetu centralnego. Finansowa stabilność państwa oparta jest zatem na roponośnych pola Południa. Rząd zdawał się jednak nie dostrzegać katastrofy ekologicznej, do której doprowadziła nieodpowiedzialna polityka wydobywcza.

Poprawa jakości życia mieszkańców obszaru ujścia Nigru była jednym z najważniejszych celów prezydenta Muhammadu Buhariego od początku kadencji. Odnosząc się do problemu zanieczyszczenia delty, wiceprezydent Yemi Osinbajo powiedział: „Niech ten dzień będzie nie tylko początkiem odbudowy Ogonilandu, ale również pokoju i dobrobytu dla tej wspaniałej krainy oraz ludzi mieszkających w delcie Nigru”.

Na razie słowa te pozostają w dużej mierze jedynie obietnicami. Według danych Banku Światowego Nigeria odnotowała wzrost PKB rzędu 6,3%, co postawiło ją w czołówce państw Afryki Subsaharyjskiej. Sukces gospodarczy nie przełożył się na zmianę położenia mieszkańców delty Nigru. Raport Humans Rights Watch numer 1-56432-225-4 z 1999 roku nie pozostawia wątpliwości. Mimo zamieszkiwania w regionie niezwykle bogatym w złoża naturalne miejscowa ludność pozostawała znacznie biedniejsza niż nigeryjska średnia. Trend ten utrzymał się do dziś, powodując wzrost niezadowolenia i napięć między autochtonami a administracją centralną. Uwarunkowania te stały się podatnym gruntem dla rozwoju grup paramilitarnych działających rzekomo w imieniu zaniedbywanych przez rząd mieszkańców Południa.

Uśpione niepokoje

Społeczne niezadowolenie do pewnego stopnia udało się opanować podczas prezydentury Umaru Yar’Aduy. Metoda okazała się zaskakująco prosta – ogłoszono amnestię dla wszystkich bojowników, którzy zgodzą się złożyć broń. Rząd centralny zobowiązał się jednocześnie do opracowania programów mających poprawić sytuację ludności zamieszkującej obszar delty Nigru. Dawni członkowie bojówek zaczęli otrzymywać pieniądze z Abudży, a przemoc ustała. Model okazał się na tyle skuteczny, że został zaadaptowany przez kolejnego prezydenta – Goodlucka Jonathana. Jako były gubernator Bayelsy zdawał on sobie sprawę z kruchości status quo. Zmiana w podejściu do problemu grup paramilitarnych w delcie Nigru nastąpiła z objęciem urzędu prezydenta przez Muhammadu Buhariego. Nowa administracja dokonała gwałtownego zwrotu w polityce wobec południowych prowincji. Jedną z najważniejszych decyzji było ograniczenie funduszy przeznaczanych na opłacanie dawnych bojówek o 70%; docelowo dążono do likwidacji programu w 2018 roku.

W pierwszej połowie 2016 roku Mściciele z Delty Nigru rozpoczęli działalność, twierdząc, iż walczą w imieniu mieszkańców południowej Nigerii. Według doniesień BBC grupa może stanowić połączenie nieaktywnych do tej pory grup paramilitarnych, takich jak Mend i Ludowy Front Zbawienia Delty Nigru. Część organizacji, takie jak Siły Wyzwolenia Delty Nigru, oskarżają Mścicieli o „samolubną zachłanność” i walkę jedynie w imieniu odzyskania dostępu do środków rządowych. SWDN, jako siła powiązana z byłym prezydentem Goodluckiem Jonathanem, za jeden ze swoich celów obrała secesję i powołanie Republiki Delty Nigru.

Na razie Mściciele z Delty Nigru odmawiają jakiejkolwiek współpracy z rządem centralnym. W przeciwieństwie do Połączonej Rady Rewolucyjnej czy Połączonych Sił Wyzwolenia Delty Nigru sukcesywnie odrzucają propozycje dialogu z Abudżą. Jako stosunkowo nowa siła mogą próbować wzmocnić swoją pozycję na arenie krajowej, a dopiero później podjąć negocjacje.

O samej grupie wiadomo niewiele. Mimo dość dużej aktywności w internecie nadal nie ustalono tożsamości dowódcy Mścicieli. Materiały prasowe podpisywane są przez „Murdocha Agbinibo”, mającego być dawnym wojskowym w randze generała brygady (według doniesień Sahara Reporters) lub pułkownika (BBC Africa). Dobre zorganizowanie i precyzja ataków może potwierdzać przypuszczenie, iż organizacja ma w szeregach byłych żołnierzy.

Tożsamość członków grupy zdaje się również tajemnicą dla innych grup działających w południowej Nigerii. Kapitan Mark Anthony z Sił Wyzwolenia Delty Nigru wezwał Mścicieli do ujawnienia, kim są i o co walczą. W tym samym oświadczeniu stwierdził, iż wojsko powinno traktować ich jak zwykłych kryminalistów.

O co walczą?

Mściciele z Delty Nigru sami określają się jako siła walcząca w imieniu zapomnianych mieszkańców delty Nigru. W oświadczeniu prasowym popisanym przez Murdocha Agbinibo określono długofalowe cele grupy. Większość ma charakter ściśle socjalny. Znalazły się wśród nich między innymi dostęp do czystej wody, poszanowanie praw i godności autochtonów oraz doinwestowanie projektów rozwojowych mających poprawić sytuację mieszkańców regionu. Organizacja wezwała również Unię Europejską, Stany Zjednoczone, Chiny, Wielką Brytanię i Francję do nacisku na Abudżę, ignorującą ich zdaniem problemy delty Nigru.

Celem przeprowadzonych do tej pory ataków nie były ani instytucje rządowe, ani ludność cywilna. Mściciele z Delty Nigru wielokrotnie podkreślali, iż głównego przeciwnika widzą w międzynarodowych koncernach naftowych, takich jak Shell czy Chevron. Dopiero od niedawna wśród postulatów MDN pojawiły się wzmianki o możliwym odłączeniu się delty od reszty Nigerii. Podkreślają, powołując się na prawo do samookreślenia, konieczność wsłuchania się w głos mieszkańców obszarów ujścia.

Nadal jednak postulaty secesjonistyczne pozostają w cieniu walki z transnarodowymi korporacjami. Mściciele dość wyraźnie określili, że do ich głównych celów należy zmuszenie rządu do negocjacji przy jednoczesnym zniechęceniu koncernów naftowych do dalszego wydobycia. W kontekście uzależnienia nigeryjskiej gospodarki od tego sektora produkcji dalsze ataki mogą sprowokować siłową odpowiedź ze strony rządu. Minister Emmanuel Ibe Kachikwu, przy nieoficjalnej aprobacie prezydenta, ogłosił gotowość do rozmów przy jednoczesnym wycofaniu sił wojskowych z delty Nigru, ale stan ten nie będzie utrzymywał się w nieskończoność. Naciski ze strony przedstawicieli Chevronu, Shella i Exxon Mobil mogą wkrótce skłonić rząd do ponownego zaostrzenia polityki wobec Południa.

Prawdopodobnie kluczowe okaże się zyskanie poparcia innych organizacji operujących w delcie Nigru. Duże rozdrobnienie i rozbudzone aspiracje mogą utrudnić wypracowanie spójnego frontu mogącego negocjować z Abudżą. Równie ważne jest pozyskanie poparcia miejscowej ludności. Ograniczenie celów ataków do instalacji naftowych i odcięcie się od pozostałych grup paramilitarnych może sprawić, iż Mściciele zyskają szeroką bazę społeczną gotową poprzeć ich postulaty.

Zdjęcie tytułowe: łodzie rybackie na Nigrze, fot. Dominik Schwarz, Creative Commons Attribution-Share Alike 3.0 Unported.