„Pokojowe atomy” dla wszystkich

Początek współpracy Iranu i powojennego supermocarstwa – Stanów Zjednoczonych – sięga lat pięćdziesiątych dwudziestego wieku. Administracja Dwighta D. Eisenhowera z entuzjazmem patrzyła na perspektywę wzajemnych stosunków w zakresie energii jądrowej. Prezydent i jego doradcy w zasadzie jak jeden mąż popierali irańskie działania w celu pozyskania energii atomowej. Wszak amerykańskie interesy gospodarcze, szczególnie związane ze zbrojeniówką, są najważniejsze. Dlaczego nie wykorzystać wiatru wiejącego pod narty i nie usadowić się wygodnie w Iranie? Początkowo Amerykanom nie śniło się, że sytuacja geopolityczna na Bliskim Wschodzie może wywrócić się do góry nogami. Na fali euforycznego zaangażowania przywódcy obu państw zdecydowali się rozpocząć współpracę.

Korzyści miały być namacalne dla obu stron. Dla amerykańskich podmiotów rządowych i gospodarczych Iran miał być miejscem docelowym inwestycji w przemysł medyczny i opiekę zdrowotną. Innowacyjne metody wskazywały na potencjalną możliwość wykorzystania energii jądrowej w tej dziedzinie. Misja była szczytna: pomoc niosącego wszystko co dobre Wujka Sama miała stać się środkiem do poprawy jakości życia przeciętnego Irańczyka. Z kolei dla szacha, Mohammada Rezy Pahlawiego, amerykańsko-irańskie interesy miały pomóc w budowie „Japonii Azji Zachodniej”. I rzeczywiście wydawało się, że monarcha będzie w stanie odmienić kraj dawnych Persów. Dość pokaźne inwestycje w zachodnie technologie i sprowadzanie amerykańskich produktów nie przekładały się jednak na wzrost poziomu życia, a większość towarów zalegała w magazynach. Powód był prozaiczny, brakowało wykształconej kadry, która mogłaby je obsługiwać. Sprzęt niszczał, a niezadowolenie społeczne rosło z każdym dniem.

W 1957 roku zwołano konferencję międzynarodową, na której powołano Międzynarodową Agencję Energii Atomowej. MAEA miała promować pokojowe wykorzystanie energii nuklearnej i pilnować, aby nie znalazła się ona w rękach do tego niepowołanych. Spotkanie przywódców państw stało się również początkiem formalnej współpracy amerykańsko-irańskiej w dziedzinie energii nuklearnej. Podpisano wówczas umowę gwarantującą Iranowi amerykańską pomoc w wykorzystaniu energii atomowej, stosowanej jedynie w celach pokojowych (cywilnych). Nawiązywanie współpracy z innymi państwami, w tym z Iranem, odbywało za zgodą Kongresu. W 1954 roku kongresmeni uchwalili dokument pozwalający Stanom Zjednoczonym uczestniczyć w rozwoju energetyki jądrowej państw trzecich i przekazywać im odpowiednie technologie.

Globalny amerykański program „Atom dla pokoju” („Atoms for Peace”) stworzono, aby wykorzystać dobrodziejstwa płynące z użytkowania energii atomowej. Początkowo jego twórcy zapomnieli chyba, że niewłaściwie użyta może stać się śmiercionośną bronią i zawisnąć nad Zachodem jak miecz Damoklesa. W latach pięćdziesiątych i sześćdziesiątych nic jednak nie wskazywało, że ustalenia konferencji międzynarodowej mogą okazać się bronią obosieczną. Międzynarodowa Agencja Energii Atomowej miała czuwać nad bezpieczeństwem użytkowania energii nuklearnej, ale z czasem pojawiły się coraz bardziej widoczne braki w jej funkcjonowaniu – organizacja po prostu nie miała instrumentów, aby ograniczyć proliferację technologii nuklearnej na całym świecie.

Z kolei w Iranie snuto mocarstwowe plany. Szach nie ograniczył się do budowania pozycji gospodarczej i politycznej metodami konwencjonalnymi – chciał sięgnąć po bombę atomową i stać się jej irańskim ojcem. W 1967 roku ze Stanów Zjednoczonych do Iranu dotarł pierwszy reaktor badawczy. W 1974 roku szach przedstawił swoją wizję rozwoju, aby Iran „tak szybko jak to możliwe” był zdolny do produkcji 23 tysięcy megawatów energii elektrycznej w elektrowniach jądrowych. Twierdził, że ropa jest szlachetnym surowcem, zbyt cennym, aby go spalać.

To były bardzo ambitne plany, chyba zbyt ambitne jak na ówczesny Iran. Jednak Pahlawiego to nie zrażało, przecież miał na każde zawołanie paliwo nuklearne ze Stanów Zjednoczonych. Pomocni Europejczycy, których potomkowie obecnie tak chętnie nakładają sankcje, równie chętnie zawierali kontrakty na budowę elektrowni jądrowych. Zielone światło otrzymały nie tylko inwestycje europejskie, ale i amerykańskie. Celowa polityka przejawiała się również w wysyłaniu za granicę wielu studentów, aby zdobyli wiedzę o technologii nuklearnej. Z kolei z Departamentu Stanu płynęły uspokajające informacje. Raporty nie wskazywały, aby szach mógł w ogóle wejść w posiadanie broni atomowej. Przecież to wymagało wielu złożonych prac i nie mogło się stać ot tak. Już w czasie przedrewolucyjnym – a także potem – twierdzono, że reaktory, których ma zamiar użyć Iran, nie są przystosowane do produkcji broni jądrowej. Poza tym Amerykanie nie zgromadzili żadnych dowodów, które świadczyłby o budowie instalacji do pozyskiwania plutonu ze zużytego paliwa jądrowego. Podsumowując, ze strony Iranu nie istniało nawet potencjalne zagrożenie, a oświadczenie szacha o budowie potęgi nuklearnej traktowano z przymrużeniem oka.

Dostawa pierwszego reaktora stała się impulsem do założenia Centrum Badań Jądrowych w Teheranie, pierwszego irańskiego obiektu jądrowego. Aby uśpić czujność Zachodu, irański szach podpisał Traktat o nierozprzestrzenianiu broni jądrowej (NPT) i przystąpił do reżimu nieproliferacji. Iran pozornie miał trafić w ryzy utworzonego przez państwa nuklearne, wymyślonego przez ich przywódców, nowego porządku. Tkwiono w utopijnym przekonaniu, że zabezpieczenia – skądinąd bardzo słabe – utrwalą istniejący porządek i broń atomowa nie dostanie się w ręce nikogo więcej. Klub atomowy miał być hermetyczny i złożony tylko z największych potęg. Szybko okazało się, że sceptycy mieli dużo racji. W posiadanie broni atomowej weszły Indie i Pakistan. Akurat w tym przypadku skutkiem nie była destabilizacja – przewagę konwencjonalną Indii zbalansowało nuklearne ramię Pakistanu. Broń nuklearną zdobył również Izrael. O wszystkim wiedzieli przywódcy supermocarstwa w Waszyngtonie, najwierniejszego sojusznika Tel Awiwu.

W zgodzie z Zachodem czy pod jego dyktando?

Podpisanie NPT w roku 1968 i ratyfikacja dwa lata później spowodowały, że badania nad technologią atomową podlegały weryfikacji i specjalnemu nadzorowi Międzynarodowej Agencji Energii Atomowej. Iran uzyskał niezbywalne prawo realizowania prac badawczych i rozwojowych, a także produkowania i używania energii atomowej w celach pokojowych. Tym samym przez ponad dziesięć lat Stany Zjednoczone dostarczały paliwo nuklearne i wyposażenie, które Iran wykorzystał, aby rozpocząć badania. I wszystko wskazuje na to, że nie tylko te o charakterze pokojowym. W kolejnych latach prace znacznie przyspieszono. Wprawdzie Stany Zjednoczone nie były do końca skłonne dzielić się osiągnięciami w dziedzinie technologii nuklearnej, ale z pomocą Iranowi przyszły państwa zachodnioeuropejskie. Pierwsi zgłosili się Niemcy, a sprawą budowy reaktora w Buszehrze zajęły się czołowe niemieckie przedsiębiorstwa – Siemens i AEG Telefunken – które stworzyły konsorcjum Kraftwerk Union. Sprawami wykonawstwa zajął się ThyssenKrupp. Prace szły bardzo gładko, już w 1974 roku był niemal gotowy, choć termin ukończenia wyznaczono na 1981 rok. Amerykanie nie zamierzali pozostawać w tyle i skupili się na szkoleniu specjalistów z dziedziny atomistyki. Paliwo jądrowe płynęło na Bliski Wschód ze Stanów Zjednoczonych, Francji i RFN. Francuzi deklarowali, że zbudują obiekt w Ahwazie, dwa reaktory o łącznej mocy 1900 megawatów. Współpraca układała się bardzo dobrze, a liczne kontrakty pojawiały się jak grzyby po deszczu. W gruncie rzeczy szach znajdował pomoc wszędzie, gdzie się po nią zwrócił. Pomocną dłoń wyciągali jak leci wszyscy. Tak było, dopóki sprzyjała sytuacja geopolityczna… Uwadze nawet najbardziej zagorzałych zwolenników współpracy z szachem nie mogła jednak ujść nadmierna rozbudowa instalacji nuklearnych i wątpliwe wykorzystanie przesyłanych zasobów.

Istniało wiele znaków zapytania. Pierwsze pojawiły się w związku z wykorzystywaniem przez reaktor teherański izotopu uranu wzbogaconego do 93 procent. Nie trzeba uściślać, że ten rodzaj pierwiastka rozszczepialnego z powodzeniem mógł być wykorzystywany w celach wojskowych. W zasadzie wtedy nie miało to żadnego znaczenia i nikt nie oczekiwał późniejszych problemów. Bo i dlaczego miałyby się pojawić? Iran przecież był po zachodniej stronie, szach podziwiał amerykański styl życia, a wszelki sprzeciw społeczeństwa tępiła tajna policja państwowa SAVAK. Pahlawi szedł za ciosem, wykorzystując ślepotę Zachodu i nastawienie na osiągnięcie jak najlepszych korzyści krótkoterminowych. Nieco później, pod koniec lat sześćdziesiątych, Stany Zjednoczone dostarczyły wirówki umożliwiające wydzielenie plutonu ze zużytego paliwa jądrowego. Natomiast w połowie lat siedemdziesiątych nie wyrażały sprzeciwu wobec dążenia Iranu do zamknięcia cyklu paliwowego, a nawet oferowały pomoc w utworzeniu ważniejszych jego elementów. Dla potrzeb realizacji irańskiego programu jądrowego w 1974 roku powołano Organizację Energii Atomowej Iranu (OEAI).

Budowa elektrowni atomowej w Buszehrze. (domena publiczna)

Plac budowy elektrowni atomowej w Buszehrze opuszczony przez niemieckich robotników i inżynierów.
(domena publiczna)

W 1973 roku Iran sygnował porozumienie zabezpieczające, które weszło w życie 15 maja 1974 roku, gdy reaktor w Buszehrze był już w ponad połowie ukończony. Dokument regulował następujące obszary: zastosowanie i wdrażanie zabezpieczeń ustanowionych przez specjalistów z MAEA, kontrolę materiałów rozszczepialnych, dostarczanie informacji do MAEA oraz niepozyskiwanie materiałów jądrowych niemających zastosowania cywilnego. Zorientowano się, że szach nie gra czysto, a w Iranie może istnieć tajny program – w początkowej fazie, może nawet w sferze projektu – którego celem jest pozyskanie technologii nuklearnej na potrzeby wojskowe. Wówczas na szybko próbowano coś z tym zrobić. Sądzono, że ustanowione na papierze ograniczenia powstrzymają zapędy Teheranu.

Na mocy tego dokumentu Iran zgodził się na inspekcje międzynarodowych urzędników z ramienia MAEA. Ich głównym celem byłoby zapobieżenie przekierowaniu materiałów nuklearnych z działań mających zastosowanie pokojowe do użytku militarnego. Termin i skład komisji przeprowadzających inspekcje miały być uzgadniane z władzami w Teheranie. Innymi słowy: Irańczycy mieli wystarczająco dużo czasu, aby wyrazić sprzeciw co do terminu i odwlec go. Co więcej, osoby, które uznano za personae non gratae na irańskim terytorium, mogły być nań nie wpuszczone. To były wręcz idealne warunki, aby kręcić lewe interesy i z biegiem czasu budować lepszą pozycję Iranu w kwestii potencjalnego uruchomienia programu nuklearnego o charakterze wojskowym.

Ponadto wszelkie kontrole miały być realizowane tak, aby ingerowały w codzienny spokój prac nad pokojowym wykorzystaniem energii jądrowej. Od terminu przez harmonogram aż po skład międzynarodowej komisji – wszystko podlegało szczegółowym ustaleniom, co wymagało czasu i pozwalało przygotować się do wizyty. Oznaczało to przyzwolenie na niczym nieskrępowane prace nad własnym programem nuklearnym. Iran zgadzał się też dostarczać wszelkie informacje o eksporcie i imporcie każdej ilości materiałów zawierających uran lub tor przed poddaniem ich cyklowi paliwowemu. W przypadku importu obligatoryjne było również podanie do wiadomości Agencji miejsca składowania. Z powyższych obowiązków zwolniono przypadki, w których importowane bądź eksportowane materiały były przeznaczone do celów innych niż związane z technologią nuklearną. Regulacji w ramach porozumienia o zabezpieczeniach poddano materiały jądrowe o składzie i czystości odpowiedniej do produkcji paliwa jądrowego lub wzbogacania izotopowego. Kontrola miałaby następować w chwili opuszczenia fabryki lub na etapie, w którym zostały wyprodukowane. Kontrolowano również materiał jądrowy zaimportowany do Iranu, wyprodukowany w późniejszym etapie cyklu paliwa jądrowego. Poza zakresem pozostały jednak specjalne materiały rozszczepialne w przypadku ich stosowania w ilościach wyrażonych w gramach lub mniejszych, mających zastosowanie w czujnikach przyrządów pomiarowych. Taki sam status otrzymał materiał jądrowy używany w celach niezwiązanych z technologią nuklearną, jeżeli możliwe jest jego odzyskanie, i pluton o koncentracji izotopowej przekraczającej 80%.

Ważnymi regulacjami objęto również obrót materiałami rozszczepialnymi z zagranicą, zarówno eksport, jak i import. MAEA miała być poinformowana o każdym przywozie lub wywozie materiału rozszczepialnego w ilości przekraczającej jeden kilogram efektywny. Te same normy miały zastosowanie do kilku transportów w okresie trzymiesięcznym, z których każdy nie przekraczał założonej ilości, ale suma była większa niż jeden kilogram efektywny. Informacje miały dotrzeć z możliwie największym wyprzedzeniem, a w każdym razie nie później niż w dniu, w którym rząd Iranu przejmuje odpowiedzialność za materiały jądrowe.

Kolejną kwestią ujętą w dokumencie stały się terminy dostarczania informacji projektowych w odniesieniu do nowych obiektów. Na mocy porozumienia zabezpieczającego takie informacje miały być dostarczone jak najszybciej, nie później niż 180 dni przed wprowadzeniem paliwa jądrowego do nowego obiektu. Jak się później okazało, ustalenia były po prostu niedopracowane. Gdy powstał obiekt w Natanzie, Irańczycy zasłaniali się tym, że paliwa nuklearnego tam nie wprowadzili, więc nie ma powodów do obaw, że postąpili niezgodnie z międzynarodowymi zobowiązaniami. Choć nie do końca mieli rację…

W tym samym roku, w którym podpisano porozumienie zabezpieczające, szach złożył zaskakującą deklarację: iż Iran będzie miał broń atomową „bez żadnych wątpliwości i szybciej, niż ktokolwiek mógłby sądzić”. Zaczęły powstawać amerykańskie raporty wywiadowcze mówiące o tym, że Iran ma zorganizowany program nuklearny. Z danych wywiadu wynikało, że Teheran, zakładając utrzymanie woli politycznej, uzyska zdolności nuklearne połowie lat osiemdziesiątych. W 1984 roku wywiad zachodnioniemiecki przygotował bardziej nowatorski raport, wysuwając koncepcję atomowego Iranu, który wejdzie w posiadanie broni „A” za dwa lata. O sprawie informowało wówczas czasopismo „Jane’s Defence Weekly”. Jako źródło zaopatrzenia w izotopy uranu wskazywano Pakistan.

Rewolucja i utrata bliźniaka

W tamtym czasie owe raporty uznawano jednak za mrzonki i wyolbrzymianie. Wydaje się, że większym powodem do zmartwienia była sytuacja polityczna w najbliższym sąsiedztwie Iranu i proliferacja broni nuklearnej w innych krajach kontynentu azjatyckiego. Niestabilność na Bliskim i Środkowym Wschodzie oraz wejście w posiadanie broni atomowej przez Indie i Pakistan zwiększały niepomiernie groźbę przekazania technologii i gotowych produktów do Iranu. Z tego względu próbowano (nieskutecznie) zwiększyć liczbę obejmujących Iran regulacji. Szach zaś działał z jednej strony pod przykrywką fałszywej zgodności z Zachodem, ale z drugiej musiał zgadzać się na dyktat innych państw i MAEA. Utrzymywanie pozornej współpracy ze Stanami Zjednoczonymi i krajami Europy Zachodniej miało być instrumentem do uzyskania technologii nuklearnej pozwalającej na produkcję broni masowego rażenia. Tak miała powstać nowe regionalne mocarstwo.

Ajatollah Ruhollah Chomejni

Ajatollah Ruhollah Chomejni

Punktem zwrotnym w historii programu nuklearnego okazała się rewolucja islamska, która zaskoczyła amerykańskie środowiska wywiadowcze w sposób porównywalny do arabskiej wiosny z 2011 roku. Utworzenie państwa teokratycznego i zupełnie odmienne pojmowanie świata przez irańskie władze duchowne zmieniły oblicze irańskiego programu nuklearnego. Fizykę atomową uznano za szatańską naukę. Odsunięcie szacha od władzy w styczniu 1979 roku spowodowało zawieszenie programu nuklearnego i późniejszy brak zainteresowania nowego reżimu dalszym rozwojem tej technologii. Zachwiała się zarazem podstawa amerykańskiej geopolityki w regionie, oparta na dwóch filarach – Arabii Saudyjskiej i Iranie – określanych mianem „dwóch bliźniaków” w Azji Zachodniej, stanowiących solidny punkt oparcia w realiach zimnej wojny.

Osłabły wpływy nie tylko amerykańskie, ale i europejskie. Z czasem jedne i drugie zostały całkowicie wyrugowane. Ajatollah Ruhollah Chomejni nie życzył sobie obecności zagranicznych przedsiębiorstw ani żadnych kontaktów z Zachodem – ucieleśnieniem zła. Również Europejczycy stopniowo wycofywali poparcie dla irańskiego programu jądrowego. Pierwsze kłopoty pojawiły się jeszcze w okresie przedrewolucyjnym. W styczniu 1979 roku premier Szapur Bachtiar zerwał kontakt z francuskim Framatome’em budującym reaktory w Ahwazie. Z kolei problemy z niewypłacalnością Iranu zaważyły na pracach niemieckiego Siemensa w Buszehrze. Ograniczano je stopniowo, aż w końcu zakończono definitywnie w lipcu 1979 roku.

Mimo iż prace straciły na opłacalności ze względu na zadłużenie Iranu, duże znaczenie miał strach przed rewolucyjnymi działaniami ajatollahów. Nie chodziło o pracowników zachodnich przedsiębiorstw. Reakcji nowego sytemu obawiali się miejscowi naukowcy. Z tego względu program atomowy stracił na znaczeniu. Wykształceni w Europie Zachodniej lub Stanach Zjednoczonych naukowcy wyemigrowali lub zostali straceni. Byli bowiem przejawem postępu i pozostałością po obalonym reżimie. Sytuację tę doskonale obrazuje stan osobowy Teherańskiego Centrum Badan Jądrowych przed i po rewolucji. Na początku 1979 roku pracowało tam około stu dwudziestu osób. Po przejęciu władzy przez ajatollaha pozostało jedynie ośmiu naukowców. Marazm pogłębiła wojna iracko-irańska, która obnażyła słabość państwa teokratów. Lotnictwo irackie uszkodziło wiele obiektów, w tym reaktory w Buszehrze. Rozwój programu nuklearnego zamarł. Można pokusić się o stwierdzenie, że gdyby nie okrutna wojna iracko-irańska, wygasłby całkowicie. Spadkobiercy starożytnego imperium perskiego z pewnością chcieliby wykorzystać nuklearne ramię do budowania pozycji w regionie i eksportu rewolucji. Z drugiej strony właśnie wojna stała się impulsem do dalszych działań ajatollahów i powrotu do prac nad bronią atomową.

Część druga: Budowa potęgi nuklearnej Iranu

Bibliografia
Greg Bruno, Iran’s Nuclear Program, Atoms from America, cfr.org. Dostęp 22 sierpnia 2014.
William Burr, A brief history of U.S.-Iranian nuclear negotiations, Bulletin of the Atomic Scientists. Dostęp 22 sierpnia 2014.
Anthony H. Cordesman, „Iran and Nuclear Weapons: A Working Draft”, Center for Strategic and International Studies, 7 lutego 2000; „Iran Atomic Energy Agency Head Goes to Bushehr”, BBC Summary of World Broadcasts, 24 czerwca 1989. Dostęp 24 sierpnia 2014 r.
Mohammad Sahimi, Iran’s Nuclear Program. Part I: Its History, Payvand Iran News. Dostęp 23 sierpnia 2014.
Chronology of Iran’s Nuclear Programme 1957–2007, Oxford Research Group. Dostęp 24 sierpnia 2014.
Special National Intelligence Estimate, Prospects for Further Proliferation of Nuclear Weapons, gwu.edu. Dostęp 24 sierpnia 2014.
The Text Of The Agreement Between Iran And The Agency For The Application Of Safeguards In Connection With The Treaty On The Non-Proliferation Of Nuclear Weapons, International Atomic Energy Agency. Dostęp 23 sierpnia 2014.