15 sierpnia obchodzimy jedno z ważniejszych świąt dla Polski. Po raz kolejny uczczona zostaje rocznica bitwy zwanej bitwą warszawską lub Cudem nad Wisłą. Był to punkt zwrotny wojny toczonej przez odradzające się państwo polskie z bolszewizmem, który rozpoczął pochód na zachód Europy. Polska miał stać się zaporą przed komunizmem. Naprzeciw Armii Czerwonej stanęło Wojsko Polskie, które właściwie dopiero się tworzyło. Podobnie jak w nowo odradzającej się Polsce, w armii również piętrzyły się kłopoty.

Zbiór problemów

Można tutaj wyszczególnić kilka grup problemowych. Pierwszą były kwestie relacji między cywilami i wojskiem. Dotyczyły przede wszystkim spraw bezpieczeństwa i angażowania się wojska w czuwanie nad porządkiem publicznym. Kolejna dotyczyła świadczeń na rzecz wojska. Na mocy ustaw każdy obywatel miał obowiązek wesprzeć wojsko osobiście lub rzeczowo, oddając mu kontyngenty z różnymi produktami albo wpierając je bezpośrednio swoimi działaniami. Na tym polu często dochodziło do zatargów na linii ludność cywilna–wojsko. Głównymi powodami sporów były zbyt wysokie w odczuciu ludności kontyngenty lub pobieranie ich w sposób nielegalny. Następna grupą problemów były sprawy związane ze świadczeniami. Polskie państwo nie zapomniało o żołnierzach, którzy wiernie walczyli za nie w wojnie światowej i w powstaniach narodowych. Dlatego też dla weteranów i rodzin poległych na wojnie przewidziano świadczenia pieniężne. Mimo szczerych chęci ani Sejm, ani władze centralne – w tym również Ministerstwo Spraw Wojskowych – nie mogły jednak pokryć wypłat w pełni. Zaowocowało to licznymi roszczeiami ze strony ludności, domagającej się obiecanych zapomóg.

Wskazać także należy grupę problemową, która związana była z problemami wewnętrznymi wojska. Jest mocno zróżnicowana, zawarte w niej zostały kwestie dotyczące ruchu kadrowego, wyposażenia armii, aprowizacji, zarządzania mieniem wojskowym, a nawet funkcjonowaniem wojskowej służby medycznej czy zatargami między żołnierzami. Największym problemem wewnętrznym wojska były jednak liczne dezercje, które w przypadku niektórych pododdziałów sięgały nawet 70 procent stanu. Inna grupa, szczególnie licznie reprezentowaną w interpelacjach poselskich składanych w tym okresie, związana była z regulacją służby. Szczególnie dużym problemem było przetrzymywanie żołnierzy roczników, które miały być już zwalniane, do tego dochodziła przewlekłość procesu akceptacji odwołań lub nieuwzględnianie ich w ogóle. Na tym jednak nie kończy się lista problemów. Jednym z najpoważniejszych problemów wojska w tamtym okresie była przestępczość.

Rozbójnicy

Żołnierze dopuszczali się różnorodnych czynów przestępczych. Przede wszystkim były to kradzieże, popełniane głównie przez szeregowców, zdarzało się jednak, że uczestniczyli w nich niżsi podoficerowie, a nawet oficerowie. Właściwie wszyscy żołnierze dopuszczali się takich czynów, bez względu na rodzaj sił zbrojnych lub rodzaj służb i broni. Nie były to jednak zwykłe kradzieże, zazwyczaj przyjmowały formę rozboju, a pomysłowość żołnierzy na tym się nie kończyła. Rabunek prowadzono pod różnymi pozorami. Bardzo chętnie stosowaną wymówką było poszukiwanie broni: „(…) o godzinie 2. po północy nadesłano do gminy Jaślany jedną kompanię wojska i posterunki żandarmeryi w liczbie 250 żołnierza celem przeprowadzenia rewizyi za karabinami wojskowymi. (…) W czasie rewizyi żołnierze (…) dopuszczali się rabunków, gwałtów, zabrali mieszkańcom: odzież skóry na buty, chleb, serki, kiełbasy itp.(…)”1. Przeszukania takie pozwalały dokładnie splądrować mieszkanie, ale oczywiście nie odbywały się w spokoju. Mieszkańcy bardzo często padali ofiarami przemocy: „(…) gdy syn Jędrzej Zawada nie mógł scierpieć co żołnierze z ojcem wyprawiają odezwał się «panowie tak nie można być przeszukajcie za bronią niemam nic przeciw temu» został zbity pięścią i kolbą w piersi, wreszcie groził mu komendant wybiciem zębów i przebiciem bagnetem.”. Szczególnie często dochodziło do tego typu zdarzeń na terenie Małopolski i Podkarpacia, w większości w 1919 roku. Związane to było przede wszystkim z obowiązywaniem na tym terenie austriackiej ustawy o stanie wyjątkowym, którą wprowadzono w sierpniu 1914 roku. Na jej mocy wojsko zyskiwało także kompetencje porządkowe i policyjne. Nie tylko ustawy o stanie nadzwyczajnym żołnierze nadużywali. Bardzo chętnie korzystali z wymówki rekwizycyjnej, do której uprawniała ustawa o świadczeniach. Mimo to żołnierze nawet nie starali się zachować pozorów rekwizycji: „W dniu 6 lutego r.b. [1919 – przyp. Ł.L.] do gminy Rudnik pow. Krasnostawskiego przybył oddział ułanów w sile 40 ludzi z Krasnostawu pod pozorem zaciągania podatków. Dowodzący por. Grabowski w formie obelżywej nakazał ob. wójtowi Jozefowi Lamborskiemu, aby w przeciągu 7 godzin zebrał z całej gminy podatki”2. Innym przykładem może być rekwizycja w Brzeźnicy: „W dniu 11 marca b.r. [1919 – przyp. Ł.L.] przybyło do gminy Kossowa pięciu żołnierzy, stacjonowanych w Brzeźnicy – celem zarekwirowania ziemniaków. Wszyscy żołnierze byli tak pijani, że przewracali się po drogach. (…) żołnierze do ostatniego ziemniaka zabrali, nie zważając na płacz kobiet i dzieci”3. Jeszcze innym sposobem rabowania ludności było korzystanie z niepokojów społecznych. W Polsce w tamtym okresie władze państwowe lub lokalne często musiały się mierzyć z wybuchami buntu, które niejednokrotnie przeradzały się w zamieszki. Policja Państwowa w zasadzie wtedy nie istniała i miała ograniczony zasób osobowy. Stąd też na mocy ustawy z 2 stycznia 1919 roku o używaniu wojska w wypadkach wyjątkowych sięgano po jednostki wojskowe, które miały rozpędzić tłum. Żołnierze wielokrotnie korzystali z powstałego zamieszania i pod pozorem ścigania sprawców ataków rabowali mieszkania zwykłych obywateli: „Nazajutrz po krwawym zajściu [rozruchy z udziałem wojska – przyp. Ł.L.] przyjechał z Pinczowa oddział kawalerji, która w dalszym ciągu katowała i maltretowała sterroryzowanych włoścjan, rabując gęsi, kury, do których strzelano z karabinów”.

Również poszukiwanie przestępców było dobrą wymówką: „Żandarmerja w pow. Grybowskim w poszukiwaniu za winnymi rabunku chodzi od domu do domu, robi rewizje, zbierając nawet prowianty, przytem biją ludzi kijami (…)”4. We wszystkich tych zachowaniach żołnierze właściwie czuli się całkowicie bezkarni. Dawali temu wielokrotnie wyraz, dręcząc ludność cywilną: „(…) gdy tenże [bity wcześniej przez wojsko starzec – przyp. Ł.L.] chciał iść do Naczelnika gminy, rzucił Komendant [dowodzący bijącymi żołnierzami – przyp. Ł.L.] starca pod ławę, mówiąc, «że mu wolno chłopa bić i zabić». Żonie Tomasza 3 razy przyłożył bagnet do piersi mówiąc «przebiję cię zabiję spalę wszystko mi wolno»”5. Żołnierze nie mieli też zahamowań przed używaniem broni: „(…) chorąży Fryderyk Janik oddział Gorzów – Pustynia zabił wystrzałem z karabinu krowę (…). Wójt gminy, Łukasz Mańkut i kilku radnych zwrócili uwagę chorążego na niewłaściwość takiego postępowania i zażądali od niego wyjaśnień, dlaczego krowę zastrzelił. Na to chorąży oświadczył cynicznie: «ja wam wszystkie krowy wystrzelam, mnie wszystko wolno. Ja tu jestem na froncie, na granicy niemieckiej»”6.

Nawet władza samorządowa nie była w stanie zapanować nad żołnierzami: „(…) gdy naczelnik gminy odezwał się [podczas nielegalnej rekwizycji – przyp. Ł.L.]: „panowie miajcie litość nad dziećmi, które nic jeść nie mają”, wówczas dowódca oddziału wrzasnął: «ręce do góry aresztuję cię, skurwysynie, złodzieju, kurwa twoja matka» i zaaresztował naczelnika gminy”7. Nie była też dla nich żadnym autorytetem, zdarzały się przypadki fizycznego ataku na organy administracji: „(…) oddział udał się do majątku Możeiska tej, że gminy [Rudnik – przyp. Ł.L.], dokąd za pośrednictwem żołnierzy sprowadzony został członek Rady gminnej ob. Stanisław Kowalik (…) stawiony przed por. Grabowskiego, który oświadczył mu (w formie skurwysyna), że za rzekomą krytykę Rządu Polskiego na zebraniu gminnem skazuje go na 40 plag chłosty po czym żołnierze wyprowadzili ob. Kowalika do szopy rozebrali do naga przy 15 stopniowym mrozie i karę wykonali”8. Bezczelność żołnierzy sięgała jednak dużo dalej. W roku 1920 doszło do rabunku w mieszkaniu ministra spraw wojskowych Kazimierza Sosnkowskiego (na zdjęciu tytułowym), z którego skradziono: „(…) przybory tualetowe, manicure, jedno złote pióro, jedną złotą obrączką osobiste dokumenty i listy prywatne, 16700 mk. gotówką, oraz na szkodę Stefana Łempickiego, marynarkę i buty wysokie wartości ponad 1000 mk (…)”. Czynu tego dokonali jego ordynans wraz z kolegami. Pieniądze uzyskane ze sprzedaży części mienia wydali na alkohol, prostytutki i grę w karty.

Do tego dochodziła jeszcze daleko posunięta pogarda dla ludności cywilnej: „Sierż. Bielski zaraz w pierwszym dniu [podczas przeszukań i grabienia ludności – przyp. Ł.L.] wyraził się, iż «cham ma od tego mordę aby go niej bić»”9. Zdarzył się nawet specyficzny przypadek edukowania przez żołnierzy ludności postrzeganej jako ciemną: „Żołnierze, stojący w gminie Gorzów obchodzą się z ludnością w sposób niesłychanie brutalny. Groźbami kary cielesnej: w rodzaju: «dostaniesz 25 buków, abyś wiedział, że jest Polska» pijani żołnierze starają się wpoić w tę nadgraniczną ludność z tej i z tamtej strony Przemszy miłość ojczyzny (…)”10. Poza tym żołnierze czasami stosowali wymyśle sposoby upodlenia ludności: „(…) na rozkaz por. Bednarskiego, wprzęgnięto do wozu kilkunastu ludzi, którzy popędzani batem przez siedzącego na wozie ułana, zmuszeni byli po górzystej drodze ciągnąć wóz z Lipowej do odległego o dwa km Podala (…)11” Właściwie każda kradzież była typowym przykładem rozboju, ale mimo wszystko charakteryzowała się naprawdę dużą brutalnością: „Jednego z parobków skrępowano sznurami i przywiązanego do konia gnano do sąsiedniej wsi Lipowej. Poszukując broni w mieszkaniu Marcelego Stalewskiego, ułani wypędzili z domu S. i jego żonę, a pozostałym w domu dzieciom, przyłożywszy do szyi szablę, grozili: «Łby wam pościnamy, jeżeli nie powiecie, gdzie ojciec ma karabin» wskutek czego 13-letni Władysław Stalewski zachorował”12. Zdarzały się także przypadki zabójstw ludności cywilnej. Powody były różne, jednak zazwyczaj błahe. Opór przy kradzieży, a nawet odmowa podwiezienia żołnierza mogła skończyć się śmiercią. Najpoważniejsze zabójstwo to zastrzelenie Zbigniewa Fabierkiewicza, znanego działacza Socjaldemokracji Królestwa Polskiego i Litwy, które dokonane zostało na tle rabunkowym13.

Losy Żydów

Poza przestępczością w Wojsku Polskim pojawiły się silne tendencje do antysemityzmu. W 1919 roku doszło do wielu przestępstw na tym tle. Większość była związana z kradzieżami dokonywanymi przez żołnierzy na ludności cywilnej, do której przecież należeli także Żydzi. W końcu chodziło nie o pochodzenie ofiary – chociaż i takie przypadki się zdarzały – ale po prostu o jej dobra materialne. W myśl rozporządzenia Naczelnego Dowództwa Wojska Polskiego z 4 lipca 1919 roku sądy wojskowe miały wykonać zestawienia przestępstw dokonanych na ludności żydowskiej. Wynika z nich, że ponad 90 procent dokonanych przestępstw stanowiły kradzieże noszące znamiona rozboju. W ogólnej liczbie tego typu przestępstw poszkodowana ludność żydowska stanowiła jednak od 10−20 procent ogólnej liczby poszkodowanych.

Mimo to ludność żydowska była też ofiarą celowych działań wojska. W 1919 roku doszło do kilku mordów zbiorowych na Żydach. Nie za wszystkie odpowiadało wojsko, a w przypadku tych zgonów, za które odpowiedzialni byli żołnierze, podłoże było różne. W dużej mierze przyczyną były walki w miastach prowadzone z bolszewikami. Przy takiej bliskości działań zbrojnych często giną cywile. W miastach i wsiach, przez które przechodził front, ludzie ginęli bez względu na swoją przynależność etniczną, w tym także Żydzi. Zdarzały się jednak przypadki celowego zabijania ludności Żydowskiej. Jednym z nich było rozstrzelanie trzydziestu pięciu Żydów w Pińsku.

W kwietniu 1919 roku w Pińsku wprowadzono stan wyjątkowy, ponieważ miasto stało się obszarem przyfrontowym. Do tego w mieście porządek publiczny i nastroje społeczne były mocno rozchwiane. 5 kwietnia do Pińska przybyła pomoc ze Stanów Zjednoczonych dla społeczności żydowskiej. Żydzi zebrali się wieczorem w synagodze w celu podziału dóbr. W tym czasie zgromadzenie takie było uznawane za nielegalne. Patrole wojskowe poruszające się po mieście, widząc zgromadzenie, wkroczyły do synagogi. Aresztowano Żydów, jednak dowódca patrolu major Aleksander Łuczyński podjął decyzję o rozstrzelaniu trzydziestu trzech z nich na miejscu. Chociaż pozwoliło uspokoić to nastroje w mieście, sama decyzja była pochopna i bezprawna. Major miał pełne prawo aresztować tych ludzi, ale tylko sąd doraźny mógł podjąć decyzje o ich losie. Major, chociaż nigdy nie powiedziano tego wprost, dokonał zbrodni wojennej. Mimo to w czerwcu 1919 roku został awansowany na stopień pułkownika14. Zdarzenie to miało dalsze konsekwencje i zaowocowało wysłaniem do Polski amerykańskiej misji rządowej, która z polskimi urzędnikami stworzyła Komisję Morgenthaua. Jej celem było zbadanie zdarzeń, w których ginęli Żydzi, i ogólnego stanu stosunków polsko-żydowskich.

Mimo że ludność żydowska w dużej większości nie była obiektem ataku ze względu na pochodzenie, spotkać się można licznymi przypadkami zachowań antysemickich w 1919 roku. Głównymi sprawcami byli żołnierze wojsk wielkopolskich, armii generała Hallera i Dywizji Litewsko-Białoruskiej. Do zajścia tych dochodziło głównie na terenie Mazowsza i województwa lubelskiego. Był to obszar tranzytowy, przez który Wielkopolanie i „hallerczycy” przejeżdżali w drodze na front wschodni. Wszystkie odnotowane zajścia miały ten sam scenariusz. Pojedynczy Żydzi lub niewielkie grupki podróżujące koleją, przesiadając się na stacjach, trafiały na transporty wojskowe. Zatrzymywały się one często, aby żołnierze mogli się posilić i zakupić produkty żywnościowe. Zdarzało się także, iż żołnierze podróżowali pociągami cywilnymi, przez co również mieli kontakt z ludnością cywilną. Rozpoczynało się od agresji werbalnej, obrzucano osobę żydowskiego pochodzenia wyzwiskami. Następnie bito, po jakimś czasie żołnierze porzucali ofiarę, żeby za jakiś czas ponownie zacząć bić. Punktem kulminacyjnym było obcięcie brody w celu odebrania godności i upokorzenia. Całemu temu procederowi towarzyszyło wykrzykiwanie haseł antysemickich: „Niech żyje Haller, śmierć Żydom”, „Niech żyje Polska, niech zdechnie rabbin” i tym podobnych. Niezwykle istotny jest fakt, że zdarzenia te nie miały charakteru incydentalnego. Były to ataki dokonywane regularnie przez żołnierzy lub ich zorganizowane grupy, których celem było znęcanie się nad Żydami. Zdarzały się nawet pojedyncze przypadki śmiertelnych pobić.

Problem nie był marginalny, co potwierdzają dokumenty Wojska Polskiego, głównie korespondencja między Ministerstwem Spraw Wojskowych a Dowództwem Głównym Straży Kolejowej. W liście z grudnia 1919 roku ministerstwo zwracało uwagę na ciągle pojawiające się zdarzenia, w których brali udział podróżujący żołnierze. Innym problemem, na który położono nacisk, był brak reakcji ze strony Straży Kolejowej. Często ataki były ignorowane przez służbę odpowiedzialną za bezpieczeństwo i porządek publiczny na stacjach. Czy wynikało to zazwyczaj z przewagi liczebnej napastników nad patrolami kolejowymi, trudno powiedzieć. Przedstawiciele Klubu Wolnego Zjednoczenia Posłów Narodowości Żydowskiej wskazywali przypadki, kiedy żołnierze lub ludność Kongresówki wstawiała się za pokrzywdzonym i wymuszała na napastnikach zaprzestanie bicia. Mimo to władze centralne domagały się bezwzględnego reagowania i rozwiązania problemu. Jednocześnie ministerstwo wysłało także rozkaz do Dowództwa Okręgu Generalnego Poznań, aby oficerowie i kadra kierownicza rozpoczęła działania, mające na celu powstrzymanie podległych im żołnierzy przed takimi czynami. W efekcie w styczniu 1920 roku wydano rozkaz do oficerów wojsk wielkopolskich. W treści starano się odwołać do poczucia przyzwoitości i honoru żołnierza. Namawiano oficerów, aby przypominali żołnierzom o tym, że ich czyny plamią mundur żołnierza polskiego. Ponadto zaostrzono środki dyscyplinarne. Nie tylko żołnierz popełniający czyn miał ponosić odpowiedzialność, ale także oficer nimi dowodzący, szczególnie jeżeli stwierdzono niedopełnienie obowiązków w postaci bierności lub nawet przyzwolenia.

Grasujący w pociągach „hallerczycy” i „poznańczycy” nie byli jedyną grupą, która w pierwszym roku wojny dopuszczała się przestępstw na ludności żydowskiej. Dokonywali ich również żołnierze Dywizji Litewsko-Białorusikiej. Główne zdarzenia z ich udziałem związane były z rabunkiem, chociaż w swoich badaniach trafiłem na kilka przypadków zabójstw z chęci zysku. Część spraw zakończyła się wysokimi wyrokami.

Drugi rok

Zupełnie inaczej wyglądała sytuacja w roku 1920. Armia Czerwona rozpoczęła działania zbrojne przeciw Polsce na pełną skalę. Kraj z każdym miesiącem był w coraz trudniejszej sytuacji. Mimo to do czerwca 1920 roku Wojsku Polskiemu udawało się utrzymać front. Dopiero atak Armii Konnej spowodował załamanie się sił polskich i wielki odwrót. Armia polska w ciągu kilku dni lipca pokonała 250 kilometrów. W sumie, cofając się na linię Lwów–Warszawa, wojska przebyły niekiedy nawet około 500 kilometrów. Jedyne doniesienia związane z przestępstwami wojska dotyczyły kradzieży lub nielegalnej rekwizycji środków transportowych. Po wycofaniu się armii rozpoczęto przygotowania do ostatecznej konfrontacji. W ich trakcie żołnierze skupieni byli na swoich zadaniach, chociaż wciąż zdarzały się przypadki rabunków i kradzieży. Szczególnie w Warszawie doszło do wielu niepokojących przypadków bicia ludności żydowskiej przez jednostki wielkopolskie. Dochodziło nawet do walk między żołnierzami a próbującą ich poskromić policją.

Wszystko zupełnie zmieniło się w sierpniu 1920 roku. Żołnierze, pełni żądzy rewanżu na przeciwniku, zwrócili się także przeciw osobom podejrzanym o kolaboruję z bolszewikami lub o to pomawianym. Główną grupą oskarżaną o takie kontakty była ludność żydowska. Takie postrzeganie Żydów doprowadziło do przypadków zabijania ich przez wojsko, głównie na Mazowszu zaraz po zakończeniu działań wojennych. Ofiarami rozstrzeliwań były zazwyczaj Żydzi przypadkowo napotykani na drogach lub wskazywani przez ludność jako podejrzani o zdradę. Podobnie jak w 1919 roku, czynów tych dopuszczali się głównie żołnierze wojsk wielkopolskich i Błękitnej Armii. Zdarzały się także przypadki zabijania Żydów przez żołnierzy innych jednostek, zachowujących się do tej pory neutralnie. Największe nagromadzenie morderstw przypada na tereny Mazowsza, gdzie skupiony był ciężar uderzenia, aczkolwiek inne odcinki frontu nie były wolne od takich zdarzeń. Poza morderstwami bito Żydów, nie tylko mężczyzn, ale także kobiety i dzieci, przy tym grabiono sklepy i mieszkania. Stosowano wymyślne sposoby na upokorzenie Żydów: „Potem żołnierze wyprowadzili rabina na rynek, gdzie stał szwadron ułanów i tam oficer rozkazał żołnierzom przed frontem swego oddziału i w obecności tłumów ludności miejskiej – chrześcijańskiej obciął brodę rabinowi, poczem podano mu lusterko, by się przeglądał. Następnie ów oficer rozkazał rabinowi obejść swój oddział i podziękować żołnierzom”15.

Ponownie rekwirowano środki transportowe. Tym razem jednak ludność była już dużo bardziej oporna: „(…) informacja jednego z oficerów 2-p. ułanów, który zapytany przeze mnie wiele płacą włościanom za podwody, odpowiedział: «czasem papierosem, czasem dobre słowo, zwykle w mordę» (…)”. Zachowania takie wywoływały strach i opór: „(…) ruch na szosach zamarł prawie zupełnie, ludność rozbiera wozy i ukrywa, a konie trzyma po polach”16.

Jednocześnie w 1920 pojawiła się nowa, niezwykle agresywna wobec cywili jednostka wojskowa. Była to Grupa Operacyjna generała Stanisława Bułaka-Bałachowicza. Jej żołnierze dopuszczali się licznych przestępstw, rabowali wszystko, co przedstawiało jakąkolwiek wartość, i gwałcili kobiety. Raporty wojskowe wspominały nawet o przypadku gwałtu na kilkuletnich dziewczynkach. Niektórzy oficerowie uzależnieni byli od kokainy, natomiast żołnierze często się upijali. Poza rabunkami dokonywali licznych zabójstw, szczególnie często mordowali Żydów. Warto zwrócić uwagę, że mimo tych okrucieństw polskie władze wojskowe miały poważny problem nad zapanowaniem nad tą grupą. Natomiast oficerowie piszący te raporty podkreślali, że poza używaniem przeciw nim żandarmerii lepiej nie podejmować ścieżki procesowej. Motywowali to przede wszystkim obawą o reakcję opinii publicznej, kiedy światło dzienne ujrzałyby raporty polskich oficerów łącznikowych o wszystkich okrucieństwach17.

Powrót do domu

Należy pamiętać, że zmagania roku 1920 nie kończyły się w sierpniu, właściwie prawie do początku października armia polska prowadziła działa wojenne. Po zakończeniu działań ofensywnych i podpisaniu zawieszenia broni Wojsko Polskie wprawdzie utrzymywało pozycję, jednak część żołnierzy otrzymywała urlopy. To zaowocowało nową falą przestępczości, tym razem dokonywanej przez powracających z frontu. Ich charakter się właściwie nie zmienił. Wciąż dokonywano kradzieży, bito ludność cywilną, a szczególną wciąż znęcano się na Żydami. Dodatkowo pojawiła się kolejna grupa, z którą wojsko weszło w konflikt. Była to Policja Państwowa. Wielu „bohaterów” wojennych, kompletnie pijanych, rościło sobie pretensje i starało się dowodzić policjantami, utrudniając im przy tym czynności. Wszczynali bójki w lokalach nocnych lub na ulicach, walcząc także z próbującymi ich poskromić policjantami.

Źródeł tych patologicznych zachowań było bardzo wiele. Przede wszystkim czas, kiedy prowadzono wojnę, był pod względem gospodarczym niezwykle trudny. Państwo, które powstawało ze zlepku kilku części, nie było wstanie wytworzyć odpowiedniej ilości dóbr materialnych dla wojska. Również aprowizacja pozostawiała wiele do życzenia. Dlatego żołnierze decydowali się na rabunek, aby zaspokoić swoje potrzeby, chociaż zazwyczaj rabowali więcej, niż rzeczywiście potrzebowali. Do tego dochodzi całkowita pogarda do życia ludzkiego. Niezwykle krwawa pierwsza wojna światowa, w której udział brała część żołnierzy Wojska Polskiego, spowodowała, że bicie i znęcanie się nad cywilami było metodą na wymuszenie lub swojego rodzaju rozrywką. Podobnie z zabijaniem cywili, gdzie nawet najbardziej błahy powód mógł przyczynić się do odebrania człowiekowi życia. Z drugiej strony zapotrzebowanie na rekruta powodowało, że w to zdemoralizowane towarzystwo trafiali młodzi, często niespełna dziewiętnastoletni mężczyźni. W środowisku wyrafinowanych i pozbawionych hamulców starszych żołnierzy przejmowali ich zachowania.

Dodatkowo wielu żołnierzy mimo przestępstw miało poczucie bezkarności, ponieważ nie istniał właściwie wojskowy kodeks karny, a sądownictwo wojskowe dopiero budowano. Problem urósł do takich rozmiarów, że w sierpniu 1919 roku wprowadzono specjalną ustawę o karaniu żołnierzy za przestępstwa z chęci zysku. Wniosek o skali popełnianych tego typu przestępstw można wyciągnąć z dwóch rzeczy. Pierwszą jest wykaz ilościowy, który trafił do prokuratury wojskowej Okręgu Generalnego Warszawa. Średnio miesięcznie trafiało tam około 800 do 1000 spraw, co daje około 10 tysięcy spraw rocznie tylko w jednym Okręgu Generalnym18. Poza tym w roku 1920 dwukrotnie wprowadzana była przez Naczelnika Państwa amnestia. Celem takiego działania było przede wszystkim uwolnienie w miarę możliwości zasobów ludzkich. Były one niezwykle potrzebne w 1920 roku, kiedy rozpoczęła się ostateczna konfrontacja z bolszewikami. Do tego dochodzi jeszcze problem z sądzeniem oskarżonych. Miesięcznie Sądy Wojskowego Okręgu Generalnego Warszawskiego były w stanie skazać około 100 osób19. Wystarczy zestawić to z tysiącem spraw z prokuratury. Wojskowy wymiar sprawiedliwości nie był przygotowany na przestępczość w takiej skali.

Kolejnym problemem był antysemityzm w wojsku. W roku 1919 nastroje antysemickie nie były jeszcze tak silne. Zdarzały się przypadki nawet morderstw, ale większość armii była raczej obojętna, głównie skupiona na rabowaniu ogółu ludności lub po prostu nastawiona neutralnie. Zupełnie inny stosunek prezentowali przede wszystkim żołnierze z Wielkopolski. Podłoże tych zachowań było bardzo złożone. Głównie postawa antysemicka ukształtowana była przez zaborcę. W Niemczech już w latach 80. XIX wieku Bismarck wrogo odnosił się do Żydów. Pod koniec pierwszej wojny światowej ponownie doszło do wzrostu tendencji antysemickich. Związane było to z niemieckim mitem propagandowym o żydowskim ciosie w plecy. Na to jeszcze należy nałożyć kwestie kulturowe. Żydzi w byłym Królestwie Kongresowym i w Galicji kulturowo różnili się o tych pod zaborem niemieckim. Byli dużo bardziej widoczni w społeczeństwie ze względu na dużo większą ortodoksyjność20. Z kolei w 1920 roku dochodzi do tego mit żydokomuny, plotki o tym, że Żydzi strzelają do żołnierzy polskich i masowo kolaborują z bolszewikami. Wcześniejsze przegrane, silna potrzeba rewanżu i poszukiwanie winnych poprzednich klęsk spowodowało, że Żydzi stali się ofiarą coraz bardziej negatywnych nastrojów.

Władze wojskowe jeszcze podsycały antysemickie nastawienie żołnierzy. 9 sierpnia 1920 roku na skutek sporu między ministrem spraw wojskowych, generałem porucznikiem Józefem Leśniewskim, a wiceministrem, generałem porucznikiem Kazimierzem Sosnkowskim, doszło do zwolnienia generała Leśniewskiego. Jego miejsce zajął Sosnkowski, znany z antysemickich poglądów. Już 16 sierpnia wydał rozkaz wydzielenia z jednostek ochotniczych znajdujących się w Warszawie żołnierzy pochodzenia żydowskiego i przewiezienie ich do Jabłonnej. Założono tam obóz koncentracyjny dla żołnierzy Żydów. Decyzję tę minister motywował obniżaniem przez Żydów wartości bojowej jednostek21. Takie postępowanie było wyraźnym sygnałem dla żołnierzy, kto jest winien.

Przestępczość i antysemityzm nie ustały nawet po zaprzestaniu działań wojennych i rozpoczęciu rokowań. Jeszcze przez kilka miesięcy podczas demobilizacji żołnierze przewożeni w głąb kraju dokonywali aktów przemocy. Pojawia się pytanie: co na to wszystko ludność cywilna. Czy obrońca rzeczywiście stał się zdobywcą? Cywile skarżyli się władzom, zgłaszali przestępstwa. Starali się wykorzystać wszystkie drogi prawne. Czy mogli zrobić coś jeszcze, czy mogli stawić opór? Myślę, że dobrym podsumowaniem będzie cytat z raportu z punktu F (Czyżew) Straży Kresowej: „Ludność miejscowa jest oburzona i przerażona czynami swoich żołnierzy. Pomimo wszystkich nadużyć żołnierzy, ludność polska powtarza: niech zabierają, tylko niech bolszewicy do nas nie wrócą”22. Oto przykład pragmatycznego myślenia: trochę pokradną i pomęczą, ale sobie pójdą, a bolszewik zostałby już na stałe.

Ostateczny akt, który rozegrał się w sierpniu 1920 był rzeczywistym cudem. Dyscyplina, która pozostawiała miejscami wiele do życzenia, niedoposażenie, brak żywności, niekiedy chaos organizacyjny i niewielkie siły przygotowane do kontrofensywy pokazują, jak wielki wysiłek poczyniła Polska, często kosztem swoich obywateli.

Przypisy

1. Archiwum Akt Nowych, Prezydium Rady Ministrów, 08 IV 1919, sygn. 5324/19, s. 9–12.
2. Ibidem, 25 II 1919, sygn. 2381/19, s. 4–6.
3. Ibidem, 21 III 1919, sygn. 6976/19, s. 6.
4. Ibidem, 3 VI 1919, sygn. 6502/19, s. 4–5.
5. Ibidem, 08 IV 1919, sygn. 5324/19, s. 9–12.
6. Ibidem, 10 VII 1919. sygn. 12588/19, s. 6.
7. Ibidem, 21 III 1919, sygn. 6976/19, s. 6.
8. Ibidem, 25 II 1919, sygn. 2381/19, s. 4–6.
9. Ibidem, 10 IV 1919, sygn. 5122/19, s. 3–4.
10. Ibidem, 10 VII 1919, sygn. 12588/19, s. 6.
11. Ibidem, 10 IV 1919, sygn. 5122/19, s. 3–4.
12. Ibidem, 10 IV 1919, sygn. 5122/19, s. 3–4.
13. Archiwum Akt Nowych, op. cit., 30 X 1919, sygn. 15439/19, s. 13.
14. Centralne Archiwum Wojskowe, Gabinet Ministra Spraw Wojskowych 1918–1939, List Posłów Żydowskiego Stronnictwa Narodowego od Ministerstwa Spraw Wojskowych, I.300.1.1331.
15. Archiwum Akt Nowych, op. cit., 24 IX 1920, sygn. 1760/21, s. 4.
16. Centralne Archiwum Wojskowe, Szefostwo Sądownictwa Polowego Naczelnego Dowództwa Wojska Polskiego, Raport dla oddziału II z objazdu miejscowości, sygn. I.301.21.
17. Instytut Józefa Piłsudskiego w Nowym Jorku, Raport nr 3 do Szefa Oddziału II Dowództwa III Armii, [http://www.pilsudski.org/archiwa/dokument.php?nonav=1&nrar=701&nrzesp=2&sygn=28&handle=701.180/8418, dostęp 15 sierpnia 2015], Ibidem, Dokumenty w sprawie Bułak-Bałachowicza, [http://www.pilsudski.org/archiwa/dokument.php?nonav=1&nrar=701&nrzesp=2&sygn=28&handle=701.180/8432, dostęp 15 sierpnia 2015].
18. Centralne Archiwum Wojskowe, Oddział VI Prawny Sztabu Ministerstwa Spraw Wojskowych 1919–1921, Wykazy spraw bieżących i zaległych, I.300.12.34.
19. Ibidem, Czynności Sądu Wojskowego Okręgu Generalnego Warszawskiego, I.300.12.34.
20. Jerzy Borzęcki, German Anti-Semitism à la Polonaise: A Report on Poznanian Troops’ Abuse of Belarusian Jews in 1919, s. 4 [http://eep.sagepub.com/content/early/2012/06/06/0888325412448098, dostęp 15 sierpnia 2015].
21. Centralne Archiwum Wojskowe, Szefostwo Sądownictwa Polowego Naczelnego Dowództwa Wojska Polskiego, Sprawozdanie z posiedzenia Komisji w spr. wyodrębniania żołnierzy-żydów, I.301.21.3.
22. Ibidem, Raport punktu F Straży Kresowej, I.301.21.3.
zdjęcie tytułowe: Światowid, 1936, no 45 via: Narodowe Archiwum Cyfrowe (Sygnatura: 1-W-502-1)