Oficjalnie Cesarstwo Niemieckie przystąpiło do wojny 1 sierpnia 1914 r. o godz. 19, wypowiadając wojnę Rosji. Cesarzowi oraz pruskim generałom puściły nerwy po tym, jak 30 lipca car ogłosił ogólną mobilizację w odpowiedzi na wypowiedzenie wojny Serbii przez Austro – Węgry dwa dni wcześniej. Poza tym Rosja zignorowała ultimatum Niemiec, w którym cesarz apelował do cara o natychmiastowe odwołanie zgrupowania wojsk pod niemiecką granicą. Rzecz jasna, car nie mógł spełnić tego warunku, jednak to nie Rosja stała się celem dla wojsk niemieckich. Siły mające za zadanie obrony Prus Wschodnich były niewielkie i otrzymały rozkaz nie wdawania się w żadne potyczki. Rosjan wcale się nie obawiano. Władze niemieckie skierowały główne uderzenie zupełnie gdzie indziej. Drugiego sierpnia wystosowano notę do rządu Belgii, w której żądano wolnego przemarszu w kierunku zachodnim. Król Belgii odmówił i już 4 sierpnia armie niemieckie najechały na Belgię aby szerokim łukiem przedostać się do Francji, której dzień wcześniej Rzesza wypowiedziała wojnę. Dlaczego, mimo że to przecież Rosja zagrażała Niemcom oraz ich sojusznikom Austriakom, cesarz wysłał żołnierzy za Ren, a nie nad Bug i Narew?

W roku 1905 ówczesny Szef Sztabu Generalnego, marszałek polny Alfred von Schlieffen (28 lutego 1833 – 4 stycznia 1913), naszkicował plan operacyjny, według którego miały poruszać się wojska niemieckie podczas przyszłej wojny. Nie było w tym nic nadzwyczajnego. Atmosfera, jaka panowała w Europie od czasów kryzysów marokańskich, była napięta. Na tle międzynarodowym dochodziło do tarć i potyczek, które, co do tego nikt nie miał wątpliwości, były zwiastunem przyszłej wojny pomiędzy mocarstwami. Tak więc sztaby generalne trzymały w szufladach rozmaite plany wojenne, z których najdziwniejszym i najbardziej opłakanym w skutkach miał okazać się właśnie plan opracowany przez von Schlieffena. <<Marszałek Alfred von Schlieffen>>
Kreśląc swój pomysł von Schlieffen wychodził z założenia, że Rzesza Niemiecka nie jest w stanie prowadzić wojny na dwóch frontach, a w dobie ogólnej gorączki zbrojeniowej właśnie z taką Niemcy musieli się liczyć. Odkąd Rosja i Francja byli sojusznikami (1894 r.), dla Niemców realne było więc zagrożenie prowadzenia wojny z dwoma przeciwnikami. Jak każdy generał tamtej epoki, również i Alfred von Schlieffen śledził przebieg wojen burskich i wiedział, że następna wojna musi trwać krótko i że musi zakończyć się decydującą bitwą, w której cała armia przeciwnika zostaje zniszczona lub zmuszona do kapitulacji.

Taka była teoria. Położenie Niemiec było jednak wystarczająco niekorzystne, by można ją było przełożyć na praktykę. Rzesza, jak mówiono, była „otoczona wrogami”. Dysponując nawet tak silną armią, jaką była armia niemiecka, Schlieffen wiedział, że prowadzenie wojny na dwóch frontach przekroczyłoby niemieckie możliwości. Teoretyczną wojnę na dwa fronty Schlieffen postanowił więc „podzielić” na dwie wojny toczone na jednym froncie, z lekkim poślizgiem czasowym. Wyliczył on, że wpierw szybkim i mocnym uderzeniem, najlepiej prewencyjnym, należy pokonać jednego przeciwnika, aby potem spokojnie całą armią zwrócić się ku drugiemu. W tym planie szczególnie ważny był moment uderzenia.

W roku 1905 niemal wszystkie sztaby generalne były pod wrażeniem klęski, jaką zafundowali Rosjanom Japończycy w wojnie rosyjsko – japońskiej, toteż Schlieffen nie traktował zagrożenia ze wschodu zbyt poważnie – ponadto Rosja idealnie pasowała do reszty planu. Z powodów geograficznych oraz na skutek ogólnego zacofania szacowano, że aby postawić swoją armię w stan pełnej gotowości bojowej Rosja będzie potrzebowała ok. 43 dni. Właśnie tyle czasu miało wystarczyć, aby zniszczyć armię francuską i przetransportować wojska na wschód.

Dlatego z powodów strategicznych pierwszym celem miała być Francja, której potencjał wojskowy był porównywalny z Niemcami. Po klęsce w 1870 r. Francja zabezpieczyła swoją wschodnią granicę systemem wałów oraz fortyfikacji, które uniemożliwiały bezpośredni najazd. Aby dostać się „na zaplecze” francuskich linii obronnych, należało obejść lub oskrzydlić armię francuską przez Belgię i północną Francję w trakcie, gdy ta będzie się zbierała do ataku na Niemcy od wschodu (Alzacja i Lotaryngia), okrążyć ją i przycisnąć do granicy szwajcarskiej niczym do ściany. Tam Schlieffen planował zmusić wroga do kapitulacji lub zniszczyć go w bitwie „która nie zna jutra”.

Do ataku na Francję marszałek przewidział zaangażowanie 7/8 piechoty niemieckiej, przy czym na obronę Prus Wschodnich przewidziano pierwotnie kilka dywizji. Plan ten był z wielu punktów widzenia bardzo ryzykowny – zakładał, że Rosja nie będzie w stanie zmobilizować wojsk zanim Niemcy rozgromią Francję oraz że nic nie zakłóci przemarszu przez Belgię.<>
Tak ryzykowne przedsięwzięcie oznaczało odejście od ostrożnego planu operacyjnego, jaki nakreślił jeszcze pierwszy szef Sztabu Generalnego, marszałek polowy Hrabia von Moltke (starszy, 1800 – 1891). Plan, jaki pozostawił swoim następcom przewidywał strategiczną defensywę na zachodzie i szybki atak na Rosję. Jego następca, marszałek von Waldersee, ten sam którego cesarz Wilhelm II wysłał do Chin podczas powstania bokserów, przewidywał atak sił niemiecko – austriackich na Rosję i również strategiczną defensywę na zachodzie. Dopiero gdy Szefem Sztabu Generalnego został Alfred von Schlieffen, kierunek ataku zmienił się, przy czym istniał jeszcze plan awaryjny. Wielkim zaniedbaniem następcy Schlieffena, Helmuta von Moltke, zwanym młodszym (1848 – 1916), który został szefem sztabu generalnego w 1906 r., było kompletne zaniechanie modyfikacji „planu B”.

W roku 1913 Moltke odłożył plan operacyjny na wschodzie ad acta, co oznaczało, że na dosłownie każde zagrożenie Niemcy mogły odpowiedzieć oskrzydlającym atakiem na Francję.

Do takiego zagrożenia doszło właśnie podczas kryzysu lipcowego 1914 r. Po zamachu na arcyksięcia Ferdynanda 28 czerwca niemiecka dyplomacja rozpoczęła niebezpieczną grę dyplomatyczną, namawiając Austrię do interwencji przeciwko Serbii, wiedząc dokładnie że ta może liczyć na wsparcie Rosji. Trzeba tu podkreślić, że dyplomacja niemiecka w niespotykanie cyniczny sposób była nastawiona na wywołanie wojny, ale w Europie Wschodniej. Kanclerz Bethmann – Hollweg uważał moment za korzystny, aby na tle napięcia między Serbią a Rosją z jednej strony, a Austro – Węgrami z drugiej sprowokować następną wojnę bałkańską, aby wykorzystać ten konflikt do rozbicia „potrójnej ententy”. Bethmann- Hollweg spekulował, że szerokie zaangażowanie się Rosji na Bałkanach i na Morzu Śródziemnym doprowadzi do jej konfliktu z Anglią. Było to jednak igranie z ogniem, bo im bardziej sytuacja zaostrzała się, a cała sprawa wymykała się pokerzystom z niemieckiego MSZ spod kontroli, ster przejmowała generalicja. Wojskowi uznawali tylko jeden argument – wdrążenie planu, jaki pozostawił Schlieffen, i to jak najprędzej, aby wykorzystać moment zaskoczenia. <>
Dla pozorów niemieckie dowództwo już 31 lipca wystosowało dość szorstko sformułowane ultimatum do strony francuskiej z zapytaniem czy ta pozostanie neutralna w przypadku wojny Niemiec przeciwko Rosji. Odpowiedź Francji była dwuznaczna i enigmatyczna. Pierwszego sierpnia o godzinie 16, francuscy rezerwiści otrzymali rozkazy do stawienia się w swoich jednostkach, a w godzinę później cesarz, ponaglany przez wojskowych, również ogłosił mobilizację i wypowiedział wojnę, ale Rosji.

W tym momencie już mało kto panował nad emocjami. Z jednej stolicy do drugiej gorączkowo wysyłano noty dyplomatyczne i depesze, nawet kiedy losy wojny były już przesądzone. Cesarz przesłał dramatycznie brzmiącą wiadomość do swojego kuzyna – cara Mikołaja II, apelując aby „Nicky” się opamiętał i przynajmniej tymczasowo odwołał mobilizację. Zarówno w Rosji jak i Rzeszy monarchowie oraz dyplomaci mieli już mało do powiedzenia.

Jako Szef Sztabu Moltke był tą osobą, która naciskała na cesarza, aby jak najszybciej wysłać armie w kierunku Francji, zgodnie z planem operacyjnym. Z wojskowego punktu widzenia działał rozsądnie, lecz politycznie była to katastrofa. Uruchomienie machiny wojennej torpedowało i tak już nerwowo prowadzone rozmowy z Anglikami. Jeszcze 1 sierpnia trwały ostre rokowania w Londynie, gdzie niemiecki ambasador próbował uzyskać gwarancje, że Empire nie włączy się do konfliktu, gdy zostanie pogwałcona neutralność Belgii, której stróżem byli Anglicy. Z Londynu dochodziły sprzeczne informacje, więc cesarz zażądał od Moltkego, aby nagle kazał pomaszerować na Rosję. Między monarchą a wojskowym doszło do kłótni, potem jak Moltke słusznie stwierdził, że nie jest w stanie odkręcić inwazji na Luksemburg oraz Belgię, bo w innym razie całą armię ogarnie chaos. <>
Młodszy Moltke był niewłaściwą osobą na niewłaściwym miejscu. Schorowany, nie posiadał stalowych nerwów oraz taktycznego geniusza jak jego wuj, hrabia von Moltke, dowódca armii w roku 1866 czy latach 1870 – 71. Nieprawdą jest jednak, że tylko z jego winy plan operacyjny, po wojnie nazwanym planem Schlieffena, runął w gruzach już w miesiąc po rozpoczęciu wojny. Faktycznie wprowadził on kilka znaczących korekt, jak osłabienie skrzydła prawego (atakującego) na korzyść skrzydła lewego (broniącego) które miało pozostać bierne na zachodniej granicy Rzeszy (Alzacja i Lotaryngia), skąd słusznie spodziewano się ofensywy francuskiej. 26 sierpnia, na kilka dni przed bitwą nad Marną, odciągnął on również dwa cenne korpusy z frontu zachodniego i przerzucił je na Mazury, co okazało się całkiem niepotrzebne, bo dotarły tam za późno. Jednak nie to miało przesądzić o klęsce wojsk niemieckich na zachodzie.

Niewątpliwie z powodów zaniedbań Sztabu Generalnego Niemcy zagrożeniem ze wschodu musieli odpowiedzieć atakiem na Francję. W momencie, kiedy pierwszy niemiecki żołnierz przekroczył granice z Belgią, a nastąpiło to w nocy z 3 na 4 sierpnia, w Londynie zapadła decyzja o przystąpieniu do wojny po stronie Ententy. Czwartego sierpnia Anglia wypowiedziała wojnę Niemcom, co przemieniło zwykły, jak na tamte czasy, konflikt europejski w wojnę światową.

Często pojawiało się pytanie, jak zareagowałaby Anglia, gdyby Niemcy zostawili Belgię w spokoju i zaatakowali Francję z innego kierunku lub faktycznie poszli na Rosję. Czy zachowałaby się neutralnie i pozostawiła sojuszników na pastwę losu? Na pewno nie, jednak interwencja byłaby mniejsza i z pewnością nastąpiłaby dopiero, kiedy szala zwycięstwa przechylałaby się na stronę Niemców.

Mobilizacja niemiecka była specyficzna, nieporównywalna z francuską czy rosyjską. Kiedy w przypadku obu mocarstw mobilizacja oznaczała wyposażenie i postawienie w gotowość bojową armię i rezerwistów, to w przypadku Niemiec oznaczało to od razu wojnę, czyli najazd na Luksemburg i Belgię.
Niemiecka machina wojenna na dobre rozkręcała się po przepchaniu armii przez przysłowiowe „ucho igielnie” czyli przez mosty kolejowe w Kolonii, skąd armia niemiecka była wtłaczana na terytorium neutralnej Belgii. <<Żolnierze francuscy w drodze na front nad rzeką Marną. Na zdjęciu zarekwirowane taksówki paryskie.>>
Armia niemiecka została podzielona na lewe i prawe skrzydło.

W ataku (prawe) brało udział pięć armii piechoty, dwie armie (lewe) pozostawiono na posterunku do obrony Alzacji i Lotaryngii. Od razu po wkroczeniu do Belgii armie prawego skrzydła natrafiły na zacięty opór. Szczególnie zaciekle broniły się masywne twierdze graniczne jak Liège / Lüttich, a przemarsz przez Belgię zajął armii niemieckiej ponad 21 dni. Dopiero 20 sierpnia zdobyto Brukselę a 25 sierpnia niemiecka piechota dotarła na do linii Verdun – Paryż.

Lepiej prezentowała się sytuacja na lewym skrzydle (Alzacja i Lotaryngia). Armie pozostające na zachodniej granicy nie dawały szans atakującym Francuzom. Faktycznie wyglądało na to, że armia francuska znalazła się dokładnie tam, gdzie chciał ją widzieć Schlieffen, czyli na wschodniej granicy Francji i że uda się je okrążyć i zniszczyć.

Na północy Francji ofensywa wojsk ententy zakończyła się porażką. Jednak mimo że niemieckie armie wygrywały potyczki z Francuzami oraz brytyjskim korpusem ekspedycyjnym (BEF) pod koniec sierpnia i na początku września 1914 r. obejście Paryża od zachodu okazało się niemożliwe. Wojska niemieckie (1 armia, Kluck) za wcześnie odbiły na południe i znalazły się na wschód od francuskiej stolicy, a nie na zachodzie, jak przewidywał to Schlieffen. Nad rzeką Marną naczelny dowódca gen. Joffre w panice na szybko zmontował linie obrony Paryża. Postanowił odzyskać inicjatywę i zatrzymać niemieckie natarcie. Czwartego września 5 i 6 armia francuska wraz z BEF dostały rozkaz wbicia się w prawe skrzydło armii niemieckiej. 1 oraz 2 armia niemiecka miały odbić atak, a tylko 3, 4 oraz 5 miały atakować wroga na południu oraz południowym wschodzie.

Moltke nie dotarł na czas na miejsce bitwy, tylko dowodził armią z Luksemburga. Docierały do niego sprzeczne wiadomości i za późno dowiedział się, że 3 września 1 armia, (generał Kluck) samowolnie przekroczyła rzekę Marnę, aby zaatakować flankę oraz tył 5 armii francuskiej. Na pozycjach obronnych Kluck pozostawił jeden korpus, który dziwnym trafem odparł ataki od strony Paryża (6 armia francuska), zanim dotarły tam wysłane przez niego posiłki. Kluck ambitnie chciał dokończyć operację na południe od rzeki Marny, do czego jednak nie doszło.

Na skutek akcji Klucka doszło do przegrupowania wojsk, co w tym rejonie dało aliantom sporą przewagę liczebną. Teraz miało się zemścić to, że Moltke kazał przerzucić dwa korpusy na Mazury, co osłabiło siłę natarcia i tak już wyczerpanych żołnierzy. 5 – 6 września na skutek ofensywy francusko – brytyjskiej między 1 a 2 armią niemiecką wytworzyła się luka w o szerokości 35 – 40 km, w którą zaczęły napływać wojska aliantów, zagrażając bezpośrednio okrążeniem 2 armii. Moltke i wysłany przez niego jego wysłannik płk Hensch, błędnie zinterpretowali sytuację, dlatego też dowódca 2 armii (Bülow) musiał podjąć decyzje o wycofaniu swoich wojsk, co pociągnęło za sobą odwrót wszystkich sił niemieckich na linie za rzekę Aisne.

Joffre, nieświadomy jaką przewagę zyskał, nie zdecydował się na natychmiastowy pościg, co dało Niemcom wystarczająco dużo czasu aby okopać się na linii na wschód od Reims. Dało to początek wojnie pozycyjnej, której paradoksalnie chciał uniknąć Schlieffen.

Bitwa nad Marną oznaczała niepowodzenie przemyśleń Schlieffena. Głównymi powodami były korekty planu jeszcze przed wojną, ogromny wysiłek fizyczny jaki narzucono niemieckim żołnierzom i problemy logistyczne spowodowane wydłużeniem się linii zaopatrzeniowych. Nie bez znaczenia była szybsza mobilizacja wojsk rosyjskich.

Co za tym idzie – nie udało się wykluczyć Francji z wojny w bitwie decydującej i przerzucić piechoty na front rosyjski. Co prawda duet Hindenburg / Ludendorff rozgromił Rosjan w bitwie pod Tannenbergiem, ale bez pozostających w okopach we Francji żołnierzy nie zdołali pokonać Rosji. Natomiast atak na neutralną Belgię doprowadził do powstania koalicji, przeciwko której Niemcy na dłuższą metę nie mieli szans.

Bibliografia:

1. Michael Howard, Kurze Geschichte des Ersten Weltkriegs, Monachium 2002.
2. Sebastian Haffner, Die sieben Todsünden des Deutschen Reiches im Ersten Weltkriegs, Hamburg 1964.
3. Schlaglichter der deutschen Geschichte, 1988.