W pobliżu granicy nad Morzem Żółtym doszło do wymiany ognia artyleryjskiego między państwami koreańskimi. Nie było ofiar.

Do incydentu doszło 31 marca między godziną 12:15 a 15:30 czasu lokalnego. Północnokoreańska artyleria w trakcie ćwiczeń z użyciem ostrej amunicji wystrzeliła około 500 pocisków, z których mniej więcej 100 spadło do morza na południe od linii demarkacyjnej. Stacjonujące w okolicy południowokoreańskie jednostki wyposażone w haubice samobieżne K-9 wystrzeliły w odpowiedzi około 300 pocisków. W region incydentu skierowano również myśliwce F-15K. Ewakuowano ludność pobliskich wysp Baengnyeong i Yeonpyeong. Ministerstwo Obrony Korei Południowej zapowiedziało stanowczą odpowiedź na wszelkie prowokacje.

Sytuacja jest dość enigmatyczna. Z jednej strony Pjongjang w odpowiedzi na południowokoreańsko-amerykańskie manewry przeprowadził w ostatnich tygodniach liczne próby pocisków rakietowych i zapowiedział, że w najbliższym czasie odbędzie się test jądrowy nowego typu. Z drugiej – Południowo-zachodnie Dowództwo Koreańskiej Armii Ludowej o godzinie 8 poinformowało faksem południowokoreańską 2. Flotę o zamiarze przeprowadzenia ćwiczeń. Był to pierwszy taki przypadek.

Korea Północna odmawia uznania wytyczonej przez ONZ morskiej linii demarkacyjnej (Northern Limit Line) i utrzymuje w jej pobliżu duże siły wyposażone między innymi w 1000 dział i wyrzutni niekierowanych pocisków rakietowych oraz 70 poduszkowców. W regionie stale dochodzi do zbrojnych incydentów, w latach 1999 i 2002 odbywały się tam nawet bitwy morskie. Obecna sytuacja kojarzy się w Seulu z wydarzeniami z 2010 roku. W sierpniu doszło wtedy do podobnego incydentu, a trzy miesiące później Północ ostrzelała wyspę Yeonpyeong, gdzie zginęło 50 osób.

(yonhapnews.co.kr)