Od kilku dni rośnie napięcie wokół ostatniego bastionu sił rebelianckich w muhafazie Idlib. Po zakończeniu walk z antyrządowymi bojownikami na południu kraju siły rządowe grupują się wzdłuż frontu w północnej Hamie i we wschodniej Latakii. Od kilku dni na pozycje rebeliantów prowadzone są naloty rosyjskiego lotnictwa.

Równocześnie z pojawieniem się informacji o planowanej ofensywie Turcja, mająca na terenach rebelianckich swoje posterunki, rozpoczęła przerzucanie sprzętu wojskowego przez granicę w celu wzmocnienia swoich pozycji. Nieprzychylnie zareagowały także państwa zachodnie, które w kwietniu brały udział w ataku rakietowym na bazy Syryjskiej Armii Arabskiej podczas walk o wschodnią Gutę. Francja i Stany Zjednoczone przestrzegły przed atakiem z użyciem broni chemicznej.

Całości sytuacji dopełnia spotkanie, które odbyło się 7 września w Teheranie. Dotyczyło ono przyszłości Syrii, a uczestniczyli w nim prezydent Federacji Rosyjskiej Władimir Putin, prezydent Turcji Recep Tayyip Erdoğan i prezydent Iranu Hasan Rouhani. Głównym punktem spotkania była próba powstrzymania przez delegację z Ankary spodziewanej kampanii w Idlibie, na co nie przystał jednak prezydent Rosji.

Tego samego dnia, w nocy siły wierne rządowi w Damaszku rozpoczęły atak na pozycje rebeliantów w północnej Hamie. Celem uderzenia są miejscowości, które tworzą wybrzuszenie w pozycjach sił antyrządowych.

Zobacz też: Środkowoafrykańscy rebelianci gotowi na negocjacje z rządem

(almasdarnews.com, rt.com, aljazeera.com)

Bo yaser, Creative Commons Attribution-Share Alike 3.0 Unported