Na przełomie lutego i marca, w czasie jednego weekendu, stan posiadania US Navy zmniejszył się o dziewięć jednostek. 27 lutego amerykańska flota posiadała 284 okręty, a 2 marca już tylko 275. Jak to możliwe, że w ciągu dwóch dni stan amerykańskiej marynarki wojennej skurczył się o dziewięć okrętów, mimo że żaden z nich nie został utracony w boju ani też wycofany ze służby?

Jak nie wiadomo, o co chodzi to chodzi o… Nie, tym razem nie chodzi o pieniądze, ale o zwyczajną politykę w najgorszym wydaniu i chęć zaszkodzenia konkurencyjnej partii. Jak widać Polska nie jest jedynym krajem dotkniętym tą przypadłością.

Administracja demokratów lubi chwalić się, że pod rządami ich prezydenta US Navy odzyskuje dawną siłę po tym, jak za czasów prezydentury George’a Busha juniora liczba okrętów spadła poniżej trzystu osiągając najniższy poziom – 275 jednostek – w 2007 roku. Z drugiej strony republikańska większość w kongresie chce ukazać Baracka Obamę jako prezydenta nieinteresującego się sprawami floty i wieszczy, że jak tak dalej pójdzie, to w służbie zostanie jedynie 240 okrętów.

W ubiegłym roku rząd zmienił sposób liczenia okrętów dodając do spisu jednostki, które wcześniej za okręty nie były uznawane, co podniosło stan US Navy z 283 do 290 okrętów. Republikanie natychmiast okrzyknęli to posunięcie sztucznym pompowaniem floty, a teraz, korzystając z przewagi w kongresie, zawarli w ustawie o autoryzacji obrony narodowej (National Defense Authorization Act) zapis przywracający dawny system liczenia okrętów. Zapisy ustawy weszły w życie z początkiem marca.

Przedstawiciel US Navy powiedział – Zmiana liczb nie odpowiada prawdziwej zmianie w posiadanych okrętach, a jedynie spowodowana jest zmienioną metodologią ich liczenia, która wyklucza z grona okrętów niektóre jednostki, jak przybrzeżne kutry patrolowe czy statki szpitalne. Niezależnie od tych zmian podtrzymujemy chęć posiadania trzystu okrętów do 2020 roku.

Obie strony sporu w większości zgadzają się co do tego, którą jednostkę należy uznać za okręt wojenny, a jak mówi zapisana w ustawie definicja są to te jednostki, które stanowią ekspedycyjną siłę bojową (deployable battle force). Nikt nie spiera się o lotniskowce, okręty podwodne, krążowniki, niszczyciele czy okręty desantowe, ale o jednostki będące na co dzień na marginesie floty. W ubiegłym roku wraz ze zmianą systemu liczenia okrętów korzystną dla demokratów do stanu US Navy zaczęto wliczać kutry patrolowe, z których trzy stacjonują na stałe na Florydzie, a dziesięć pozostałych w Zatoce Perskiej. I to właśnie tych dziesięć kutrów z Bliskiego Wschodu zostało uznanych za ekspedycyjne, jednak jak twierdzą republikanie kutry o wyporności 380 ton, uzbrojone w dwa działka 25 milimetrów i z załogą składającą się z dwudziestu ośmiu marynarzy nie mogą być poważnie uznawane za część amerykańskiej siły bojowej. Jeśli chodzi o statki szpitalne, to były one uznawane za okręty ilekroć znajdowały się poza Stanami Zjednoczonymi. US Navy wskazywała między innymi, że ich pomoc humanitarna przyczynia się do zwiększenia szeroko pojętej siły bojowej, co jest wyśmiewane przez republikanów.

Amerykańskie fregaty typu O. H. Perry: USS Stephen W. Groves na pierwszym planie, USS Simpson za nim

Amerykańskie fregaty typu O. H. Perry: USS Stephen W. Groves na pierwszym planie, USS Simpson za nim
© Maciej Hypś, Konflikty.pl

Jednym z widocznych rezultatów sporu jest sposób prezentacji danych na wystąpieniach publicznych przez sekretarza marynarki Raya Mabusa i szefa operacji morskich admirała Jona Greenerta. Obaj znani są z tego, że lubią chwalić się statystykami i w swoich wystąpieniach wtrącać statystyki jak na przykład: na dzisiaj flota ma 284 okręty, z których 89 jest na misjach poza krajem. Jednak ostatnio, w wystąpieniach w kongresie, obaj powstrzymują się od deklarowania konkretnej liczby okrętów będących na stanie US Navy. Wiele wskazuje na to, że w najbliższym czasie marynarka może zacząć stosować podwójny system liczenia okrętów, a odbiorca sam będzie mógł wybrać pasujące mu liczby w zależności od politycznych preferencji.

Kwestia ta jest także w centrum debaty toczonej między marynarką i kongresem, a dotyczącej zbliżającej się modernizacji krążowników. US Navy chce zmodernizować część okrętów, co będzie wiązało się z ich kilkumiesięcznym lub nawet kilkuletnim wyłączeniem z czynnej służby. Określenie ich statusu – a na pewno nie będą w tym czasie gdzieś wyekspediowane – stanowić będzie ważne zagadnienie w kwestii liczebności US Navy. Określenia takie jak „spisane ze stanu”, „nieaktywne” czy „położony” (w doku) wzbudzają protest demokratów, ponieważ sugerują, że okręty te nie są częścią ekspedycyjnej siły bojowej, a przez to nie powinny być wliczane do stanu US Navy. Dowódcy mają jeszcze trochę czasu na wymyślenie odpowiedniego nazwana okrętów w doku, tak by ciągle można je było uznać za będące w linii…

(defensenews.com, fot. US Navy, Photographer’s Mate 2nd Class Summer M. Anderson)