Wraz z niestabilnością sytuacji w Wenezueli rosną obawy o stan bezpieczeństwa tamtejszych magazynów wojskowych. Sytuację dodatkowo pogarszają decyzje prezydenta Nicolása Maduro.

W ubiegłym tygodniu rząd ogłosił decyzję o powołaniu milicji ludowych, mających wspomóc „obronę socjalistycznej rewolucji” przed „sponsorowanym przez Waszyngton puczem”. Broń z wojskowych magazynów ma otrzymać aż 400 tysięcy cywilów. Zważywszy na słaby system nadzoru, kontrola wydanego uzbrojenia jest praktycznie niemożliwa. W tej sytuacji masy broni mogą trafić w ręce karteli narkotykowych, grup partyzanckich i organizacji terrorystycznych.

Według amerykańskich i, o dziwo, także kubańskich analiz wydawanie broni ręcznej to jeszcze pół biedy. W panującej w Wenezueli chaotycznej sytuacji bezpieczeństwo wojskowych magazynów spada i mogą z nich zniknąć także cięższe rodzaje uzbrojenia. Szczególne obawy budzą tutaj ręczne wyrzutnie pocisków przeciwlotniczych Igła-S. Oficjalnie zakupiono 1500 takich pocisków, ale według dziennika El Nuevo Herald w wenezuelskich arsenałach może ich być nawet 5000. Kolejne obawy budzi możliwość wyparowania około 400 tysięcy min przeciwpiechotnych i przeciwczołgowych.

Nie byłby to pierwszy taki wypadek w historii kraju. W 2009 roku podczas poważnego kryzysu w relacjach z Kolumbią w ręce komunistycznej partyzantki FARC trafiła z wenezuelskich magazynów pewna liczba granatników przeciwpancernych Carl Gustaf.

Zobacz też: Wenezuelskie wojsko kontroluje dystrybucję żywności

(miamiherald.com)

Jamez42, na licencji Creative Commons CC0 1.0 Universal Public Domain Dedication