Na przestrzeni kilku lat roboty staną się dostatecznie inteligentne, aby rozumieć zmiany zachodzące w otoczeniu, dostosowywać się do pogody i poruszać się bez GPS w trudnym terenie. Do takiego wniosku dochodzi Morten Hansbø z norweskiego instytutu badań nad obronnością Forsvarets forskningsinstitutt (FFI) w opublikowanym niedawno artykule o roli sztucznej inteligencji w utrzymaniu potencjału sił zbrojnych.

Jego zdaniem norweskie wojsko przez najbliższą dekadę powinno najbardziej się wystrzegać powtórzenia historii znanego niegdyś producenta aparatów fotograficznych. Firma Kodak, gdyż to o niej mowa, zlekceważyła bądź przegapiła moment upowszechnienia się fotografii cyfrowej, w wyniku czego niemal z dnia na dzień przestała być liczącym się na rynku graczem. To samo może spotkać siły zbrojne Norwegii, jeśli w porę nie zainwestują one w automatyzację i środki bezzałogowe.

Automaty są wydajniejsze niż ludzie. Przykładowo norweskie fregaty typu Fridtjof Nansen wyposażone są w system obrony, którego szybkość podejmowania decyzji wykracza poza ludzkie możliwości. W przypadku ataku na okręt wieloma pociskami jednocześnie komputer wylicza, który jest największym zagrożeniem, i niszczy go w pierwszej kolejności. Takie systemy zresztą nie są domeną wyłącznie Norwegów.

Hansbø twierdzi, że bezzałogowe czołgi ze zrobotyzowaną wieżą będą dużo sprawniejsze w walce niż czołgi, w których znajduje się załoga. Tę samą prawidłowość zauważono już także w lotnictwie. Badacz stoi na stanowisku, że Norwegia, podobnie jak zrobiła to, podejmując decyzję o zakupie F-35, powinna inwestować w systemy autonomiczne, nawet gdy są dopiero w fazie badań i rozwoju.

Tezy te popierają inni analitycy. Pułkownik Gjert Lage Dyndal, doktor historii i były dziekan w jednej z norweskich uczelni wojskowych, proponuje tu analogię: „Pomyślcie, jak szybki był rozwój uzbrojenia podczas drugiej wojny światowej lub na początku nuklearnego wyścigu zbrojeń”. Przypomina też, że trzeba być gotowym na ewentualne stawienie czoła robotom wykorzystywanym przez terrorystów.

Jak sądzi Hansbø, w ciągu piętnastu lat siły zbrojne niewyposażone w roboty będą dla przeciwnika łatwym łupem. Roju składającego się z setek małych i tanich środków bezzałogowych łatwo można bowiem użyć do sparaliżowania zaawansowanych, kosztownych broni lub sprawić, że będą one nieopłacalne w użyciu. Wojna robotów walczących przeciwko innym robotom czai się na nas tuż za rogiem.

Zobacz też: Bitwa nad Palmdale. Jak dron wykiwał obronę powietrzną USA

(aftenposten.no; na zdj. bezzałogowa jednostka pływająca Mariner)

Maritime Robotics