W poniedziałek 28 stycznia pierwsza grupa niemieckich operatorów systemów bezzałogowych Heron TP rozpoczęła szkolenie w izraelskiej bazie lotniczej Tel Nof, położonej opodal Tel Awiwu. Fakt ten ma również dodatkowy wymiar symboliczny, gdyż jest to pierwsza w historii stała obecność niemieckich żołnierzy w Izraelu.

Niemieckie ministerstwo obrony wydzierżawiło pięć Heronów TP do służby liniowej. Trafią one do miejsc, w których już znajduje się niemieckie wojsko. Wspierać będą żołnierzy w Mali i Pakistanie. Przez dziewięć lat, czyli przez cały okres trwania umowy leasingu, na izraelskim terytorium wyszkoli się osiemdziesiąt pięć zespołów składających się z dwóch żołnierzy: pilota drona i operatora systemów elektronicznych.

W programie znajduje się jedynie wykorzystanie zdolności rozpoznawczych dronów, gdyż idea ich zastosowania bojowego nadal budzi kontrowersje w niemieckim społeczeństwie, co przekłada się na również na deputowanych Budestagu. Do tej pory nie uzyskano w tej kwestii kompromisu, choć niemieckie ministerstwo obrony zapewniało, że pociski używane byłyby jedynie przeciwko celom stwarzającym zagrożenie dla żołnierzy niemieckich wojsk lądowych. Do tej pory jednak nie przełamano impasu.

Zwolennicy tego scenariusza argumentują, że używanie izraelskiego bezzałogowców wyłącznie do rozpoznania i nadzoru jest stratą pieniędzy, ponieważ takie możliwości zapewnią również inne drony, tańsze niż Herony TP, które kosztowały niemieckiego podatnika miliard dolarów. Ministerstwo obrony zasygnalizowało, że chce szybko pozyskać pakiet uzbrojenia. Przeciwnicy z lewej strony sceny politycznej twierdzą, że będzie to stanowić niebezpieczny precedens.

Dzierżawa Heronów TP była motywowana pilną potrzebą operacyjną do czasu opracowania europejskiego drona, co ma nastąpić w połowie lat dwudziestych. Niemcy podkreślają, że izraelskie bezzałogowce są jedynie rozwiązaniem krótkoterminowym.

Zobacz też: Izraelskie drony dla Indii

(defensenews.com)

IAI