Plany na rok 2015 przewidują wielkie manewry wojsk Sojuszu Północnoatlantyckiego na terytorium Hiszpanii i Portugalii. Weźmie w nich udział niemal czterdzieści tysięcy żołnierzy. Ćwiczenia mają sprawdzić zdolność bojową i współpracę między poszczególnymi członkami NATO.

Zdaniem dowódcy sił lądowych NATO, generała Fredericka Hodgesa, manewry o takim rozmiarze z czasem staną się normą. Zakończenie misji w Afganistanie powinno spowodować, że Europa ponownie będzie głównym centrum skupienia sił Sojuszu Północnoatlantyckiego.

Ćwiczenia z użyciem tak dużych środków krytykuje Unia Europejska, która uważa, że jest to zbyt kosztowne przedsięwzięcie, w szczególności podczas wciąż trwającego światowego kryzysu gospodarczego. Negatywnie oceniana jest też sama forma przeprowadzania manewrów. Ćwiczenie w wykonaniu NATO bazują na scenariuszach, w których sojusz reaguje na ofensywę na jednego z członków, opanowuje sytuację i samemu przechodzi do kontrataku. Oficjalnie nie wskazuje się, czyj atak jest odpierany. Nie ulega jednak wątpliwości, że to Federację Rosyjską lub Białoruś uważa się za potencjalnego agresora. Takie myślenie jest uważane przez niektórych za główny czynnik powodujący napięcia na linii NATO–Rosja.

Misja Międzynarodowych Sił Wsparcia Bezpieczeństwa (ISAF) w Afganistanie ma się zakończyć w roku 2014. Sama operacja jest daleka od pełnego sukcesu, dlatego też Pakt Północnoatlantycki będzie musiał znaleźć sposób na pokazaniu światu, że nadal jest siłą zdolną do wypełnienia sojuszniczych zobowiązań.

(rt.com)