W Libii zestrzelono przedwczoraj myśliwiec Mirage F.1ED należący do samozwańczej Libijskiej Armii Narodowej (LNA) generała Chalify Haftara. Okoliczności zdarzenia pozostają niejasne, ale coraz więcej wskazuje na to, że maszyna padła ofiarą obrony przeciwlotniczej LNA, nie zaś żołnierzy nieprzyjacielskich sił Rządu Jedności Narodowej (GNA).

Początkowo w mediach pojawiały się informacje o zestrzeleniu myśliwca należącego do – uznawanego na arenie międzynarodowej za prawowite władze Libii – GNA. Miał on wykonywać nalot na kontrolowaną przez siły Haftara bazę Al-Dżufra w centralnej części kraju i został jakoby strącony przez obronę lotniska.

Analiza zdjęć wraku pozwoliła jednak stwierdzić, że mamy do czynienia z Mirage’em F.1ED numer 402 służącym w ramach LNA. W tej kwestii nie ma już większych wątpliwości (choć oczywiście LNA na razie nie przyznaje się do utraty myśliwca). Powstaje więc pytanie, dlaczego maszyna się rozbiła i czy miało to bezpośredni związek z rozpoczętą trzy tygodnie temu ofensywą LNA w zachodniej części kraju.

Najbardziej prawdopodobny scenariusz to oczywiście friendly fire: LNA była przekonana, że strąciła samolot nieprzyjacielski, i pochwaliła się tym sukcesem, zanim zweryfikowała, co tak naprawdę się stało. Możliwe są jednak również inne powody. Jeżeli rzeczywiście doszło do ataku na Al-Dżufrę (wiadomo, że lotnictwo GNA wykonywało tam uderzenia w minionych tygodniach), zniszczony Mirage mógł także spaść w trakcie walki z samolotami przeciwnika – zestrzelony lub po prostu wskutek awarii.

Warto przy tym podkreślić, że według najwiarygodniejszych szacunków siły Haftara dysponowały jedynie dwoma Mirage’ami F1. Teraz najwyraźniej został im tylko jeden.

Zobacz też: ATAC odebrał ostatnie myśliwce Mirage F1

(southfront.org, twitter.com/Arn_Del)

Rob Schleiffert, Creative Commons Attribution-Share Alike 2.0 Generic