Siły powietrzne Stanów Zjednoczonych noszą się z zamiarem zakupu turbośmigłowych samolotów bojowych. Maszyny te miałyby uzupełnić kosztowne w eksploatacji myśliwce, a w działaniach przeciwpartyzanckich dać namiastkę sprawdzonych A-10. Coraz więcej wskazuje jednak na to, że do sfinalizowania tego zakupu wcale nie jest bliżej, a losy konkursu OA-X tak naprawdę wiszą na włosku.

Zaczęło się z przytupem, gdy ponad rok temu amerykański senator John S. McCain oświadczył, że USAF powinien nabyć 300 lekkich samolotów szturmowych. Miał to być wzorcowy, szybki zakup. Spośród czterech konstrukcji wstępnie zgłoszonych do konkursu do kolejnego etapu dopuszczono dwie, które w tym roku miały trafić na Bliski Wschód, aby przejść próbę w warunkach bojowych.

USAF wycofał się jednak z tego pomysłu. Zadecydowano, że testy – ostatecznie mające się skupiać głównie na kwestiach obsługowych, logistycznych i szkoleniowych – przeprowadzone będą nie w Syrii, Iraku czy Afganistanie, ale w bazie lotniczej Holloman w Nowym Meksyku.

Tytuł artykułu Josepha Trevithicka opublikowanego wtedy na portalu The Drive głosił: „Spójrzmy prawdzie w oczy. USAF nie traktuje zakupu lekkiego samolotu szturmowego poważnie”. Teraz okazuje się, że nawet niektórzy zawodowi analitycy nie wierzą, że konkurs OA-X uda się doprowadzić do końca.

– Chodzi o ogromną sumę pieniędzy, podczas gdy jest tak wiele innych programów o wyższym priorytecie – mówi John „JV” Venable, analityk think tanku The Heritage Foundation i były pilot F-16. – Moje zalecenie dla sił powietrznych? Nie róbcie tego. Wydajcie pieniądze na swoje inne priorytetowe sprawy.

Venable twierdzi, że wprowadzenie do służby lekkiego samolotu bojowego kosztowało będzie amerykańskiego podatnika od 3,5 do 4 miliardów dolarów. W tym samym czasie USAF intensywnie poszukuje środków na zakupy samolotów F-35A Lightning II, KC-46A Pegasus i B-21 Raider, jednocześnie myśląc o modernizacji swojego arsenału środków do przenoszenia broni nuklearnej.

W tej sytuacji, zdaniem analityka, OA-X byłby dopiero siódmym lub ósmym w kolejce projektem do sfinansowania. Jakiekolwiek postępy programu przysłużą się więc głównie sojusznikom USA, którzy będą chcieli nabyć gotowe rozwiązania. A zwycięzca konkursu przecież i tak nie stałby się następcą A-10 z prawdziwego zdarzenia. Warthoga z dużą ilością uzbrojenia można bowiem rzucić na pierwszą linię walk przeciwko dobrze wyposażonemu nieprzyjacielowi i mieć jakieś nadzieje na powrót maszyny do bazy.

Zobacz też: Wielki powrót samolotów bojowych ze śmigłem?

(military.com)

US Air Force / Senior Airman Trevor T. McBride