Kilka dni temu informowaliśmy o pomysłach zastąpienia w US Navy okrętów klasy LCS fregatami. Think tank CIMSEC zaproponował, aby nowe fregaty powstały we współpracy z Japonią.

Zdaniem Jasona Y. Osugi, pomysłodawcy takiego rozwiązania, ma ono sporo zalet. Przede wszystkim Japońskie Morskie Siły Samoobrony są wysoce zintegrowane z US Navy i mają bardzo zbliżone wymagania. Poza tym współpraca powoduje podział kosztów, a dodatkowe zamówienia obniżają cenę pojedynczego okrętu. Z racji działania w zespołach złożonych z niszczycieli i krążowników z systemem Aegis perspektywiczne fregaty mogłyby być zoptymalizowane pod kątem zwalczania jednostek nawodnych oraz okrętów podwodnych. Takie podejście pozwala na ograniczenie wyporności do trzech – czterech tysięcy ton oraz pewne uproszczenie konstrukcji, co przekłada się na dalsze oszczędności.

Mimo wszystko fregaty musiałyby zostać przygotowane do operowania na wodach, gdzie poziom zagrożenia jest wysoki. Pojawia się tutaj kolejny powód dla współpracy amerykańsko-japońskiej, którym są Chiny. Według CNAS w roku 2030 chińska marynarka wojenna może liczyć nawet pięćset okrętów. US Navy według planów ma zostać powiększona do 355 jednostek, które jednak w przeciwieństwie do chińskich będą operować na całym świecie. W tej sytuacji i Stany Zjednoczone i Japonia powinny zainteresować się budową stosunkowo tanich, a przez to licznych okrętów, uzupełniających niszczyciele.

W swoich koncepcjach Osuga znalazł także miejsce dla LCS-ów. Okręty te miałyby pozostać integralną częścią grup bojowych, pełniąc jednak bardzo specjalizowane zadania. Byłoby nim przenoszenie i dowodzenie bezzałogowcami, powietrznymi, nawodnymi i podwodnymi.

Zobacz też: US Navy rozważa powrót do służby Kitty Hawka i fregat

(cimsec.org)

US Navy / Chief Mass Communication Specialist Keith DeVinney