We wtorek 27 sierpnia należący do hiszpańskiej marynarki wojennej niszczyciel min Turia wszedł na mieliznę niedaleko półwyspu La Manga w rejonie Murcji. Okręt brał udział w operacji poszukiwawczej samolotu C-101, który dwa dni wcześniej wpadł w tym rejonie do morza.

W momencie wejścia na mieliznę załoga okrętu była zajęta podnoszeniem z wody bezzałogowego pojazdu podwodnego, który wcześniej zlokalizował fragmenty wraku samolotu. Kadłub ze wzmocnionego włókna szklanego został rozpruty na długości około dziesięciu metrów, w czego wyniku kilka pomieszczeń zostało zalanych. Początkowo warunki pogodowe uniemożliwiały wysłanie nurków w celu oceny uszkodzeń.

Po wypadku większość załogi ewakuowano na łodzie półsztywne, które również uczestniczyły w akcji poszukiwawczej. Przez pewien czas kilka pomieszczeń było zalanych po sufit i istniało realne zagrożenie zatonięcia jednostki. Szczęśliwie wyrwa w kadłubie nie dosięgła zbiorników z paliwem i nie doszło do katastrofy ekologicznej. Turia była przymocowana do okrętu ratowniczego Mestelero, dzięki czemu była stabilna i nie groziło jej zatonięcie, ale operacja ściągnięcia jednostki będzie skomplikowana. W tej chwili do trałowca jest zacumowana barka, która wspiera działania zespołu nurków i wypompowuje z uszkodzonego okrętu paliwo.

Według lokalnych mieszkańców okręt wszedł na falochron zbudowany około trzydziestu lat temu, który teraz jest zatopiony. Natomiast pośród marynarzy miejsce to znane jest jako „Rzymski wał” i ma to być znajdująca się teraz pod wodą grobla z czasów rzymskich, ale nie ma na to przekonywających dowodów.

Zobacz też: Okręty ratownicze typu Safeguard

(navaltoday.com, elconfidencial.com)

Jorge Guerra Moreno, Creative Commons Attribution-Share Alike 3.0 Unported