Teleradiokompania Zwiezda, koncern medialny należący do rosyjskiego ministerstwa obrony, podała dziś informację, że Moskwa rozważa przywrócenie ekranoplanów do służby w tamtejszej marynarce wojennej. Dyrektor generalny stowarzyszenia Astronautyka dla Ludzkości Albert Nikitin ogłosił po spotkaniu z członkami komisji do spraw przemysłu Dumy Państwowej, że ekranoplany nowej generacji mogłyby powstać już wkrótce i służyć do około 2050 roku.

Ekranoplan to pojazd poruszający się nisko nad wodą dzięki wykorzystaniu efekt przypowierzchniowego, który sprawia, że skrzydła przemieszczające się nad powierzchnią w odległości równej około połowie swojej długości wytwarzają dużo większą siłę nośną. Państwem przodującym w opracowywaniu tych maszyn od zawsze był Związek Sowiecki. W latach siedemdziesiątych i osiemdziesiątych powstały tam między innymi długi na 74 metry Łuń (na zdjęciu tytułowym), uzbrojony w sześć pocisków przeciwokrętowych 3M80 Moskit, i 58-metrowy desantowy Orlionok. Z lat sześćdziesiątych wywodził się zaś słynny „Kaspijski Potwór” (oficjalna nazwa: Korabl-Makiet), długi na 92 metry, ważący 240 ton i mogący się rozpędzić do 500 kilometrów na godzinę.

– Ekranoplany to cudowny wynalazek – wtórował Nikitinowi deputowany Władimir Guteniew, wiceszef komisji do spraw przemysłu. – Mogłyby ułatwić transport między Krymem a resztą Rosji. W listopadzie rozpoczniemy rozmowy, w czasie których przeanalizujemy obecny stan tej technologii, możliwości finansowe i dziedziny, w których [ekranoplany] mogłyby się przydać. Rozważamy ich przydatność z perspektywy bezpieczeństwa narodowego ze względu na ich szybkość i możliwość skrytego działania. – Guteniew dodał także, iż ma nadzieję na zatwierdzenie programu budowy w 2016 roku.

A-90 Orlionok wystawiony w Moskwie (fot. Alan Wilson na licencji Creative Commons Attribution-Share Alike 2.0)

A-90 Orlionok wystawiony w Moskwie
(fot. Alan Wilson na licencji Creative Commons Attribution-Share Alike 2.0)

Zapał Guteniewa studzi jednak emerytowany admirał Igor Kasatonow, który wiele lat temu, służąc we Flocie Czarnomorskiej, miał ekranoplany pod swoim dowodzeniem.

– W Cieśninie Kerczeńskiej są po prostu bezużyteczne. Z jednego brzegu na drugi i tak można się dostać w trzydzieści, czterdzieści minut – tłumaczy. – Poza tym sterowanie takim pojazdem przemieszczającym się z prędkością 500 kilometrów na godzinę jest trudne i niebezpieczne. Pod względem wojskowym wykorzystanie tego typu maszyn w obliczu radarów, satelitów i samolotów nieprzyjaciela to również ryzyko.

W latach zimnej wojny ekranoplany budziły obawy NATO-wskich analityków, którzy nie potrafili dokładnie oszacować ich możliwości ani przeznaczenia. Obawiano się przede wszystkim właśnie tego, że będą mogły błyskawicznie – i zupełnie niewykryte – zbliżyć się do lotniskowców czy transportowców wojska na odległość umożliwiającą odpalenie pocisków. Ze względów finansowych (zarówno latanie ekranoplanami, jak i utrzymanie ich w należytym stanie technicznym było horrendalnie drogie) Wojenno-Morskoj Fłot Rossijskoj Fiedieracii wycofał jednak wszystkie maszyny w latach dziewięćdziesiątych.

W późniejszych czasach niektóre biura konstrukcyjne zajmowały się ekranoplanami, licząc zapewne na nową falę zainteresowania tymi bardzo ciekawymi pojazdami. I faktycznie to nie pierwszy raz, kiedy w Rosji rozważa się wznowienie produkcji ekranoplanów. Dwa lata temu zainteresowanie Orlionokami wyrażała rosyjska straż graniczna, która chciała je wykorzystywać do patrolowania wód arktycznych i rzeki Amur, wzdłuż której przebiega część granicy z Chinami.

(tvzvezda.ru)