Amerykańskie bombowce B-2A Spirit i grupy bojowe lotniskowców US Navy będą czuwały nad bezpieczeństwem XXIII Zimowych Igrzysk Olimpijskich, rozpoczynających się 9 lutego w południowokoreańskim Pjongczangu. Korea Północna twierdzi, że zapowiedź wzmocnienia obecności wojskowej Stanów Zjednoczonych ma na celu ochłodzenie klimatu jej obecnie toczących się rozmów z południowym sąsiadem.

W ubiegłym tygodniu dowództwo US Air Force na Pacyfiku ogłosiło wysłanie do bazy Andersen na wyspie Guam trzech B-2A z mniej więcej 200 osobami obsługi. Maszyny przylecą z Whiteman AFB w stanie Missouri. Ich obecność może być traktowana nie tylko jako gwarancja bezpieczeństwa, ale też jako prowokacja. Przeloty B-1B startujących z Guamu w ubiegłym roku były bowiem solą w oku północnokoreańskich władz.

W regionie mają być w czasie igrzysk dwa lotniskowce US Navy, USS Carl Vinson (CVN 70), który wyszedł w rejs 5 stycznia, i bazujący na stałe w Japonii USS Ronald Reagan (CVN 76). Północnokoreańskie media ponoć oskarżają Amerykanów o zamiar wysłania w stronę Półwyspu Koreańskiego także trzeciego lotniskowca, USS John C. Stennis (CVN 74). Z uwagi jednak na fakt, że Stennis dopiero jesienią 2017 roku zakończył półroczny przegląd remontowy, najprawdopodobniej są to podejrzenia bezpodstawne.

Podobnie przesadzone wydają się sugestie na temat roli, jaką odgrywa przy ochronie olimpiady śmigłowcowiec desantowy USS Wasp (LHD 1), który 14 stycznia dopłynął do Japonii. Warto zauważyć, że przeznaczone dla niego myśliwce F-35B od roku operują wyłącznie z baz lądowych, więc ich wysłanie w pierwszy rejs bez serii kwalifikacji i ćwiczeń jest w warunkach pokojowych bardzo mało prawdopodobne.

Zobacz też: USAF: Będziemy latać wszędzie tam, gdzie prawo pozwala

(apnews.com; na zdj. B-2A w Andersen AFB na wyspie Guam)

US Air Force / Master Sgt. Val Gempis