RAF100 – takie było hasło przewodnie tegorocznej edycji pokazów lotniczych Royal International Air Tattoo. Świętowanie setnej rocznicy powołania do życia Królewskich Sił Powietrznych pozwalało oczekiwać, że RIAT 2018 będzie imprezą godną wspominania do czasów RAF200. Tak się jednak nie stało. Widzowie tłumnie zgromadzeni w RAF Fairford obejrzeli pokazy „tylko” wyśmienite – takie jak zawsze, warte każdego pensa wydanego na drogie bilety, ale niewybijające się ponad poziom z lat minionych.


Programowo największą gwiazdą RIAT-u był oczywiście zespół Red Arrows. Chłopacy w czerwonych Hawkach prowadzeni przez Squadron Leadera Martina Perta dali typowo pierwszorzędny pokaz.


Nigdy jednak nie jest tak dobrze, aby nie mogło być jeszcze lepiej. W przypadku Red Arrows warto by rozważyć skrócenie pierwszej części występu – tej, w której zespół prezentuje się w szykach całą dziewiątką. W pewnym momencie zaczyna się ona po prostu dłużyć. Wskazane byłoby poświęcenie większego odsetka czasu na manewry dynamiczne i mijanki.


Red Arrows otrzymali nagrodę za najlepszy występ w powietrzu w wykonaniu uczestnika brytyjskiego.


Najbardziej prestiżowa nagroda dla uczestnika RIAT-u – przyznawany za całościowo najlepszy pokaz w powietrzu Miecz Pamiątkowy Króla Husajna, wręczany tym razem przez jordańskiego księcia Fajsala (młodszego brata króla) – trafiła w ręce pilotów Battle of Britain Memorial Flight. Może się wydawać, że mamy tu do czynienia z sędziowaniem gospodarskim, ale formacja „Trenchard Plus”, w której skład weszły Dakota, Lancaster, dwa Hurricane’y i trzy Spitfire’y, to naprawdę nie lada osiągnięcie. Osiągnięcie zasługujące na wysokie wyróżnienie.


Na wysokim poziomie stały występy solowe. Trofeum Paula Bowena za najlepszy pokaz indywidualny na samolocie odrzutowym trafił do zespołu Solotürk i jego dwóch pilotów – kapitana Serdara Doğana i Erhana Günara (jeden wystąpił w sobotę, a drugi w niedzielę).

Z kolei Trofeum Sir Douglasa Badera otrzymał pilot fińskiego Horneta, kapitan Lauri Mäkinen. Jest to nagroda przyznawana za najlepszy występ indywidualny na dowolnym rodzaju statku powietrznego. Nie da się zaprzeczyć, że fiński F/A-18 zaprezentował się najlepiej z trzech maszyn tego typu obecnych na niebie nad RAF Fairford. Szwajcarski Hornet niewiele mu ustępował (na zdjęciu w przelocie z grupą PC-7 Team).


Z całej trójki najsłabiej wypadł Kanadyjczyk, ale trudno czynić mu z tego powodu wyrzuty. Europejskie Hornety dysponują zmodernizowanym oprogramowaniem (opracowanym przez przedsiębiorstwo RUAG), które pozwala im na wykonywanie ostrzejszych manewrów, a zwłaszcza na latanie z większymi kątami natarcia.

Kanadyjski Hornet zdobył jednak – w pełni zasłużenie – nagrodę za najlepsze malowanie.


Wśród pokazów solowych wyróżniał się jak zwykle ukraiński Su-27. Pierwszego dnia RIAT-u (czyli w piątek) jego pilot, pułkownik Ołeksandr Oksanczenko, najwyraźniej usłyszał parę cierpkich słów od szefa pokazów, bo później już nie powtórzył lotu w stronę publiczności na bardzo małej wysokości i ograniczył się do poprawnych manewrów, wśród których wyróżniał się tylko ślizg na ogon. Ale co zaszalał – to jego (i widzów). A Su-27 w Europie Zachodniej to zawsze ewenement.


Bardzo dobrze wypadł także polski F-16 z kapitanem Dominikiem Dudą za sterami. Na korzyść naszych reprezentantów przemawiał (dosłownie i w przenośni) komentator, podporucznik Kajetan Łapczuk, który miał zarówno dobrze przygotowany skrypt, jak i umiejętność czytania zeń świetnie brzmiącą angielszczyzną.


Pod tym względem na przeciwnym końcu klasyfikacji uplasował się komentator hiszpańskiego zespołu Patrulla Águila, w którego przypadku połowę wypowiadanych kwestii stanowiły prośby o strong applause (trzeba było jeszcze dodać: hashtag respect us, bo mniej więcej o takim łaknieniu wszelkich dowodów uznania mówimy). Występ Hiszpanów można by uznać za idealnie przeciętny, ale komentator sprawił, że większość publiczności wkrótce zaczęła się modlić o jak najszybsze lądowanie.


Jedną z największych gwiazd tegorocznych pokazów był francuski zespół Couteau Delta na dwóch Mirage’ach 2000D, wykonujący tak zwane demo taktyczne.


Francuzi dali ponadto aż dwa występy na Rafale’ach. W powietrzu zaprezentowały się solowe demo…


…i para pokazowa z tamtejszej Force maritime de l’aéronautique navale na maszynach w wersji M.


W parze wystąpiły także zabytkowe myśliwce de Havilland Vampire należące do Flyvåpnets Historiske Skvadron.


Bardzo dobrze wypadł zespół Royal Jordanian Falcons, który na RIAT 2018 i Yeovilton Air Day 2018 po raz pierwszy pokazał się w Europie na nowych samolotach Extra 330LX w nowym malowaniu.


W sobotę dodatkową atrakcją był przelot samolotu bombowego B-2A Spirit w towarzystwie pary F-15E. Niestety tylko jeden przelot.


Belgijski F-16 stosuje w bieżącym sezonie ciekawy sposób oddawania szacunku gospodarzom poszczególnych pokazów: występuje z flagą danego kraju na jednym ze sterów wysokości. W czasie RIAT-u zamiast flagi brytyjskiej widniało tam jednak logo RAF100.


Na wystawie statycznej ogromne zainteresowanie budził samolot bezzałogowy MQ-9B SkyGuardian. Przeleciał on ze Stanów Zjednoczonych do Wielkiej Brytanii jako pierwszy bezpilotowiec klasy MALE, który przebył Atlantyk; zajęło mu to dwadzieścia cztery godziny i dwie minuty.


Miłośnicy wczesnych brytyjskich odrzutowców (tacy jak niżej podpisany) byli zachwyceni obecnością Hawkera Huntera F.58.


I na koniec jeszcze parę migawek ze statyki i pokazów w powietrzu: