Ktoś, gdzieś, kiedyś powiedział, że Rosji w całej historii udały się tylko dwie rzeczy, a jedną z nich jest flota. Wybaczcie moją słabą pamięć, ale nie wiem, jaka była ta druga rzecz. Jest to jednak nieważne, ponieważ relacja ta dotyczy właśnie rosyjskiej marynarki, a właściwie muzeum jej poświęconego.

Na początek kilka spraw technicznych dla wszystkich, którzy będą chcieli odwiedzić to miejsce. Znajduje się w Sankt Petersburgu, mieście, którego nikomu bliżej przedstawiać nie trzeba, w wielkim, zbudowanym w klasycznym stylu budynku giełdy na Wyspie Wasiljewskiej, którego przegapić nie sposób. Budynek budynkiem – wielki, jak wiele rzeczy w Rosji – ale z odnalezieniem wejścia do muzeum możecie mieć kłopoty, gdyż jest całkiem nieźle ukryte. Dla tych, którzy się wybierają, podpowiem tylko, aby szukali go w ścianie od strony Wielkiej Newy. Bilety kosztują około 200-250 rubli, ale uczniowie czy studenci spokojnie mogą kupić bilety ulgowe, nikt się nie przyczepi do polskich legitymacji. Jak w wielu innych muzeach trzeba tez wykupić osobny bilet na fotografowanie. Aby jednak nie było za prosto, nie można tego zrobić w kasie, ale w pokoju obok, gdzie mieści się oddział jakby odpowiednika Polskiej Organizacji Turystycznej i tam nabywamy za 60 rubli bilet na robienie zdjęć. To znaczy: płacimy 160, ale po zwiedzaniu 100 dostajemy z powrotem – jest to forma kaucji gdybyśmy nie chcieli oddać identyfikatora, który upoważnia nas do robienia zdjęć. Ot, Rosja… Na szczęście pani obsługująca biuro jako tako mówiła po angielsku.

Muzeum składa się z kilkunastu sal, a ekspozycja zmienia się w sposób chronologiczny. Zaczynamy od czasów twórcy potężnej rosyjskiej floty – Piotra I. Najcenniejszym eksponatem muzeum jest oryginalna łódź, na której przyszły car uczył się żeglować. W sali tej znajdziemy też kilkadziesiąt modeli różnych okrętów, nie tylko z czasów najdawniejszych, ale też trochę nam bliższych. Na ścianach wiszą niezliczone ilości obrazów, a pod sufitem – bandery. Znajdziemy tam też oryginalne wyposażenie okrętów: stery, kotwice, śruby napędowe, uzbrojenie, a także dokumenty.

Poruszając się po kolejnych salach, podróżujemy w czasie, pojawiając się wszędzie tam, gdzie działy się rzeczy istotne dla rosyjskiej floty. Wspaniałe zwycięstwa nad Turcją, porażki z połączonymi flotami Anglii i Francji w czasie wojny krymskiej, odkrycia geograficzne, wielkie wyprawy dookoła świata, otwieranie szlaków handlowych, wojna z Japonią i rewolucja 1905 roku, I wojna światowa, wielka rewolucja bolszewicka i wojna domowa, industrializacja i budowa wojskowej potęgi przez Stalina, II wojna światowa, zimnowojenny wyścig zbrojeń i wejście w erę atomu… I tak po kilku kilometrach chodzenia dochodzimy do współczesnych nam czasów z lotniskowcem Kuzniecow, okrętami podwodnymi Delfin i Tajfun oraz multimedialnymi prezentacjami.

Nie wiem, czy jest to prawda, ale znalazłem informację, że w muzeum znajduje się osiemset tysięcy (!) eksponatów. Być może jest to drobna przesada, choć pewnie nie wszystkie są udostępniane publiczności, ale z pewnością jest ich bardzo, bardzo dużo. Od wspomnianych już modeli, figurek, poprzez bandery z poszczególnych epok, obrazów, oryginalnego uzbrojenia i amunicji, popiersia i pomniki znanych postaci, pamiątkowe emblematy znanych okrętów po rakietę przeznaczona do odpalania z okrętów podwodnych R-11 F.

Po obejrzeniu ekspozycji na końcu możemy zajść do któregoś z kilku sklepików mających siedziby na terenie muzeum i zakupić coś z szerokiego wachlarza pamiątek. Od tanich znaczków czy pocztówek, przez książki, czapki, modele do sklejania, aż po bardzo drogie, ale i pięknie wykonane modele okrętów podwodnych. Nie wiem, z czego były wykonane, ale zamknięte w gustownych gablotach wyglądały ślicznie. Dla każdego cos miłego. Malutkim minusem jest brak kawiarenki czy sklepiku, gdzie można by kupić coś do jedzenia, bo zwiedzanie może trwać kilka godzin i człowiek ma prawo zgłodnieć. Wiem, że być może wymagam za dużo, ale w Muzeum Artylerii kawiarnia była.

Kiedy już pokonamy wszystkie trudności związane z dostaniem się do Rosji, a potem do Petersburga, o ile mamy kilka godzin wolnego czasu, wizyta w Muzeum Marynarki powinna znaleźć się na naszej trasie zwiedzania.