Jeśli chodzi o technikę wojskową, Niemcy od zawsze byli w światowej czołówce. W niektórych okresach wyprzedzali resztę świata o wiele lat. W połączeniu z obfitującą w wojny historią poskutkowało to bogactwem potencjalnych eksponatów do wszelakich muzeów. Jedno jest zlokalizowane na byłym amerykańskim lotnisku wojskowym Gatow w Berlinie. Niegdyś stanowiło istotny element obrony i zaopatrzenia Berlina Zachodniego, dzisiaj coraz większą jego część zajmują nowe osiedla mieszkaniowe. Jednak pewna jego część stale służy samolotom – zabytkowym, bo siedzibę ma tam muzeum Luftwaffe.
Muzeum zajmuje kilka hangarów oraz kawałki starego pasa startowego i dróg kołowania, gdzie ustawiono samoloty, które nie zmieściły się pod dachem. Ekspozycja obejmuje historię niemieckiego lotnictwa wojskowego od początków do czasów współczesnych. Zwiedzanie rozpoczynamy więc od epoki balonów i pierwszych prób z maszynami latającymi wyposażonymi w silnik, by w następnych pomieszczeniach przechodzić do kolejnych epok aż do współczesności. Oprócz samolotów lub modeli tych, które się nie zachowały w oryginale, w muzeum przedstawiono całą otoczkę lotnictwa – silniki, elementy wyposażenia, mundury i podobne rzeczy. Jest tego naprawdę sporo, szczególnie jeśli chodzi o okres drugiej wojny światowej, w której, jak wiemy, Niemcy odegrały nie najmniejszą rolę. Oprócz najpopularniejszych maszyn, jak Bf 109 czy Fw 190, które wyprodukowano w tysiącach sztuk, w zakamarkach hangaru znajdziemy tez rarytasy w stylu Me 163 Komet. Niestety w czasie, gdy wizytowałem muzeum, obowiązywał zakaz robienia zdjęć w pomieszczeniach, dlatego w relacji jest ich tak mało. Nie jestem w stanie powiedzieć, czy od tego czasu coś się zmieniło, na stronie internetowej muzeum nie znalazłem na ten temat żadnej informacji.
Na szczęście ekspozycji na świeżym powietrzu takie obostrzenia nie obowiązywały, a przynajmniej nikt ich nie pilnował. Znajdziemy tam nie tylko szeroki wachlarz samolotów użytkowanych po ostatniej wojnie przez oba państwa niemieckie (RFN i NRD) ale też zestawy przeciwlotnicze czy radary. Z samolotów służących niegdyś w lotnictwie niemieckim są chyba wszystkie, nawet najmniej popularne, od Fiata G.91 począwszy przez F-104 Starfighter, aż do pozostających jeszcze w służbie czynnej F-4 Phantom II i Panavia Tornado. Brakuje chyba jedynie MiG-a-29 – może dlatego, że wszystkie trafiły do Polski? Oprócz samolotów wykorzystywanych przez Luftwaffe znalazło się tam także parę maszyn z innych państw, nabytych w drodze wymiany pomiędzy muzeami. Razem tworzą arcyciekawą kolekcję lotnictwa czasów „zimnej wojny”. Najwidoczniej nie tylko polskie muzea mają problemy z finansami, ale i niemieckie też, co widać po stanie niektórych stojących na powietrzu samolotów, z których wiele wymaga renowacji.
Zakaz robienia zdjęć i nie najlepszy stan niektórych samolotów rekompensuje z pewnością fakt, że wstęp jest całkowicie darmowy. Muzeum jest otwarte przez cały rok i łatwo się do niego dostać samochodem. Można i komunikacją miejską, ale pod samą bramę autobus nie podjeżdża i aby nie błądzić po okolicy (jak swego czasu autor relacji), warto wcześniej przestudiować plan komunikacji miejskiej i zapoznać się ze wskazówkami na stronie internetowej muzeum. Niemiecka stolica jest bardzo dobrze skomunikowana z naszym krajem (nie licząc oczywiście polskich dróg), dlatego wszystkim przebywającym w okolicy gorąco polecam odwiedzenie muzeum Luftwaffe.