Co by o ZSRR i Rosji nie mówić, inżynierów i naukowców zawsze mieli doskonałych. Często z powodów systemowych ich umiejętności nie były w pełni wykorzystywane, niemniej jednak państwa te zaliczały i ciągle zaliczają się do ścisłej światowej czołówki, jeśli chodzi o podbój kosmosu. To Związek Radziecki jako pierwszy wysłał w kosmos sztucznego satelitę, zwierzę, a na końcu pierwszego człowieka. Rosjanie przegrali wprawdzie wyścig na Księżyc, ale za to byli lepsi od Amerykanów w budowie stacji kosmicznych. Przez wiele lat wszystkie państwa latające w kosmos korzystały ze stacji Mir. Także w rozwój stacji Alfa Rosjanie mają duży wkład. Część z ich dokonań w dziedzinie badań kosmosu i technologii rakietowych można zobaczyć w znajdującym się na terenie Twierdzy Pietropawłowskiej w Sankt Petersburgu – Muzeum Kosmonautyki i Rakiet.

Niektórych może dziwić fakt, że takie muzeum umieszczono pośród zabytków, które w żadne sposób nie przystają do technologii rakietowych. Na terenie twierdzy, która jest najstarszym budynkiem w Petersburgu, możemy znaleźć stare cerkwie, groby rosyjskich carów, armaty, których wystrzał obwieszcza południe – gdzie tu miejsce na rakiety? Otóż na początku XX wieku, kiedy twierdza była jeszcze ciągle obiektem tylko wojskowym, na jej terenie mieściło się między innymi więzienie oraz… instytut badawczy zajmujący się badaniami nad rakietami. To tutaj, na terenie tego obiektu, na początku lat trzydziestych, odpalona została pierwsza radziecka rakieta z prawdziwego zdarzenia.

Muzeum mieści się w dawnych pomieszczeniach po wspomnianym instytucie badawczym. Trzeba powiedzieć, że jest nieźle ukryte, trochę czasu zajęło mi znalezienie go. Nie obyło się o pytania o drogę miejscowych pracowników. Na pocieszenie powiem, że twierdza jest położona na wyspie, więc jeśli kiedyś tam traficie – czego Wam serdecznie życzę – obszar poszukiwań z każdej strony ograniczony będzie wodą, więc prędzej czy później traficie w odpowiednie miejsce. Kiedy już to nastąpi, miłym zaskoczeniem będzie fakt, że wstęp jest darmowy. Być może jest to spowodowane faktem, że muzeum nie jest zbyt wielkie, ale za to jak mówi powiedzenie: darowanemu koniowi nie patrzy się w zęby.

W muzeum będziemy mieli okazję zapoznać się z pionierami radzieckiego przemysłu rakietowego, z twórcą teorii lotów rakiet kosmicznych – Konstantinem Ciołkowskim – na czele. Człowiek ten położył podwaliny pod przyszłe loty kosmiczne, zanim jeszcze bracia Wright wznieśli się w powietrze pierwszym samolotem! Oprócz niego znajdziemy tam inne wybitne postacie, jak choćby Siergiej Korolow – ojciec radzieckiego programu kosmicznego, inżynier, za sprawą którego Jurij Gagarin, któremu też poświęcono odpowiednio dużo miejsca, poleciał w kosmos. Zobaczymy, w jakich warunkach przyszło im pracować, jak budowało się rakiety i łatało w kosmos, kiedy nie było komputerów, układ okresowy pierwiastków był połowę mniejszy niż obecnie, do obliczeń musiały wystarczyć papier i ołówek, a narzędzia były tak proste, że dziś spotkać je możemy tylko w małych warsztatach mechanicznych. Oprócz rakiet kosmicznych ekspozycja obejmuje także historię rakiet, które zastosowanie znalazły w wojsku, od dopalaczy wspomagających starty samolotów do słynnych Katiusz.

Jak już wspomniałem, muzeum mieści się na terenie pochodzącej z początków XVIII wieku twierdzy, która co prawda była później rozbudowywana, ale nigdy na jej terenie nie stanęły budynki o znaczniejszych rozmiarach. Z tego powodu muzeum ma do dyspozycji stosunkowo niewielką przestrzeń, z czego z kolei wynika, że nie ma w nim miejsca na większe eksponaty jak na przykład duże części rakiet kosmicznych czy temu podobne. Są jedynie mniejsze części silników, satelity na tyle niewielkie, żeby się w całości mogły zmieścić, części Łunochodu, modele w odpowiedniej skali. Z drugiej strony, znalazło się miejsce dla kapsuły, która w 1982 roku w kosmosie była i wróciła. Są oryginalne kombinezony kosmonautów, narzędzia, jakimi się pracuje w przestrzeni kosmicznej, wyposażenie potrzebne do codziennego życia: jedzenie, apteczki itp.

Być może te ograniczenia lokalowe są powodem, dla którego wstęp do muzeum jest bezpłatny. Choć ekspozycja być może nie jest powalająca, to w Polsce w ogóle takich rzeczy nie zobaczymy, a i na świecie tylko w kilkunastu miejscach. Dlatego warto jest odwiedzić to muzeum. Przy okazji oczywiście, bo gdyby był to jedyny cel – nietaniej – podróży na północ Europy, to nie byłoby to warte zachodu, jednak jeśli zajdziemy tam w ramach jakiejś innej wyprawy, z pewnością nie będzie to czas stracony.