Działaniom piechoty w pierwszej połowie drugiej wojny światowej często towarzyszył huk różnego rodzaju lekkich lufowych broni przeciwpancernych, przenoszonych i obsługiwanych przez żołnierzy piechoty. Według przedwo­jennych założeń przyjętych w wielu armiach to na nich miał spoczywać główny ciężar osłony piechoty przed siłami pancernymi przeciwnika. Jednak już po roku wojny okazało się, że większość z nich jako broń przeciwczołgowa jest właściwie bezużyteczna. Konstruktorzy głowili się nad stworzeniem nowych broni, a żołnierze szukali nowych zastosowań do znajdujących się w ich rękach Panzerbüchse, Boysów i innych podobnych konstrukcji.

Odłożyłem karabin, i wycelowałem karabin przeciwpancerny w ścianę, za którą, jak przypuszczałem, krył się strzelec karabinu maszynowego. Wycelowałem za pomocą celownika mechanicznego i wystrzeliłem. Odrzut był potężny. Czułem, jakby muł kopnął mnie w ramię. (…) Długo mi potem dzwoniło w uszach.
Po strzale, odłożyłem karabin przeciwpancerny i spojrzałem przez celownik Zeissa zamontowany na moim karabinie. Zobaczyłem dziurę wielkości drobnej monety przebitą na przestrzał przez mur. Karabin maszynowy przestał strzelać1.

Powyższy opis jest tyle interesujący, co fikcyjny. Prawdą jest jednak, że żołnierze wszystkich stron używali karabinów przeciwpancernych nie zawsze zgodnie z ich pierwotnym przeznaczeniem2. Problem drastycznego spadku efektywności tego uzbrojenia dotknął każdą z konstrukcji stworzonych w czasie wojny (najszybciej „zestarzały się” karabiny strzelające amunicją 7,62 mm, najwolniej – 20 mm; te ostanie jednak były zbyt ciężkie jak na oferowane osiągi). Powstała więc sytuacja, w której na froncie znajdowała się pewna liczba karabinów, dla których nie było w zasadzie zastosowania3. Żołnierze jednak szybko docenili wysoką prędkość początkową pocisków wystrzeliwanych z tych broni4.

Najbogatszą historię zwalczania przeróżnych celów ma, jak mi się wydaje, brytyjski karabin przeciwpancerny Boys. Ta dość złożona konstrukcja okazała się jednym z najmniej skutecznych karabinów przeciwpancernych drugiej wojny, głównie z powodu zastosowania zbyt słabej amunicji, niewiele różniącej się parametrami od stosowanej w Tankgewehr z 1918 roku. Pocisk kalibru 13,9 mm dysponował jednak wystar­czająco dużym potencjałem, by żołnierze nie porzucili karabinów przeciwpancernych i poszukali im innych zastosowań.



 Alternatywne wykorzystanie karabinów przeciwpancernych w trakcie i po II wojnie światowej

Szwedzcy ochotnicy podczas Wojny Zimowej niosą karabiny przeciwpancerne Boys Mk.I

Podczas walk w Erytrei i Cyrenajce zyskał pewną popularność jako broń przeciw­piechotna. Nie „pracował” jednak jako karabin wyborowy. Obsługi strzelały obok żołnierzy przeciwnika, w ziemię najeżoną kamieniami. Przy trafieniu w grunt rozkruszona skała leciała z dużą prędkością we wszystkie strony, raniąc przeciwnika5. Skuteczność pokazał także w walkach w dżungli, gdzie znalazł zastosowanie jako skuteczny środek przeciwko japońskim snajperom ulokowanym na drzewach. W przeciwieństwie do zwykłych karabinów i pistoletów maszynowych Boys nie miał większych kłopotów z przebiciem pnia drzewa na wylot, co znakomicie ułatwiało likwidację zagrożenia6. Pomógł także amerykańskim Raiders w zatopieniu (razem z ogniem innych broni) dwóch japońskich łodzi latających podczas rajdu na Makin7. Na teatrze europejskim (1944), gdzie był już praktycznie bezużyteczny w roli przeciwpancernej, służył między innymi do zwalczania żołnierzy ukrytych za przeszkodami8.

Koniec drugiej wojny światowej, nie oznaczał końca kariery karabinu Boys. Znalazł się on bowiem, co nie powinno dziwić, na uzbrojeniu Izraelskich Sił Obronnych, które miały na stanie znaczne ilości pobrytyjskiego sprzętu, nie mówiąc już o imporcie z całej Europy. Znalazł również dalsze zastosowanie na Dalekim Wschodzie. Podczas II wojny do rąk chińskich nacjonalistów trafiały znaczne ilości zachodniego sprzętu, w tym także karabiny przeciwpancerne. Wojna w Korei rozpaliła na nowo płomień wojny domowej w Chinach, co doprowadziło do powrotu na pierwszą linię wielu egzemplarzy rozmaitych broni dostarczonych kilka lat wcześniej. W owym czasie jedyną twierdzą nacjonalistów była Formoza (dzisiejszy Tajwan). Obrońcom problemy sprawiały punkty obserwacyjne, umieszczone na niewielkich wysepkach, z których niektóre znajdowały się w rękach komunistów, inne zaś – nacjonalistów.

Amerykański „doradca”, kapitan Walker, znalazł dość osobliwy sposób na pogorszenie życia komunistów na wysepkach. Udało mu się znaleźć w Tajpej kilka Boysów bez amunicji. Mając pod ręką znaczne ilości amunicji 12,7, przekalibrował jeden z karabinów. Testy wykazały, że nowa konstrukcja sprawuje się bez zarzutu. Kolejnym krokiem było dołączenie celownika optycznego. Tę funkcję pełniły celowniki teleskopowe wymontowane z japońskich czołgów. Łącznie przerobiono dwanaście karabinów. Wkrótce strzelcy ogniem na odległość jednego kilometra skutecznie ­zniechęcali komunistów do niepo­trzebnego pokazywania się na wysepce9.

Karabin przeciwpancerny Lahti L-39

Karabin przeciwpancerny Lahti L-39

Trudno uwierzyć, ale nie był to ostatni wypadek zastosowania Boysa w walce. Nieznana ich liczba trafiła do Irlandzkiej Armii Republikańskiej, która albo zakupiła je na czarnym rynku, albo były to karabiny przekazane Irlandii na początku drugiej wojny światowej10. Irish Republican Army użyła ich choćby do ostrzału brytyjskich baraków wojskowych w Irlandii na początku lat 60. Dla osób postronnych cała akcja musiała wyglądać dość ciekawe, gdyż po strzale Boys wyskoczył w górę (łamiąc przy okazji obojczyk strzelca), zatoczył w powietrzu piękny łuk i wbił się w ziemię za stanowiskiem IRA. Pocisk minął cel w sporej odległości i przebił ścianę domu lokalnego pastora11. Pomimo tak drastycznego przebiegu akcji, nie był to ostatni wypadek wykorzystania tego typu broni przez tę formację. We wrześniu 1965 roku IRA ostrzelała za pomocą karabinu Boys brytyjski kuter torpedowy Brave Borderer wychodzący z portu w Waterford. Okręt otrzymał trafienie w jeden z trzech silników; zaczął silnie przy tym dymić, co doprowadziło strzelców (wkrótce potem aresztowanych) do przekonania, że okręt zatonął. Atak ten przerwał brytyjskie wizyty morskie na ponad 30 lat12, sam kuter jednakże nie odniósł w rzeczywistości poważniejszych uszkodzeń i służył aktywnie przez kolejne pięć lat13.



Zdobyczne radzieckie rusznice PTRD, południowa Rosja, lato 1943

Zdobyczne radzieckie rusznice PTRD, południowa Rosja, lato 1943

Innym karabinem o ciekawej historii alternatywnego zastosowania jest radziecki PTRD, wraz ze strzelającym tym samym nabojem acz mniej licznym PTRS. W armii ZSRR pełniły funkcję lekkiej broni przeciwpancernej i przeciwlotniczej. W tej drugiej roli pododdziały przeciwpancerne musiały wystawiać specjalne posterunki przeciwlotnicze i pełnić dyżury tak samo jak obsługi ciężkich karabinów przeciwlotniczych czy działony artylerii przeciwlotniczej14. Jeśli wierzyć wspomnieniom weteranów, w sprzy­ja­jących warunkach możliwym było osiągnięcie zestrzelenia wolno lecącej na małej wysokości maszyny, takiej jak Ju 5215 czy Fiesler Storch16. Siła amunicji 14,5 × 114 znalazła także zastosowanie przy niszczeniu lekkich schronów przeciwnika i siły żywej17. Podjęto też próby z instalowaniem celowników snajperskich, jednak bez większych efektów18. Mniej „chwalebnymi” sposobami użycia broni było wykorzystanie broni w roli kija do zaganiania owiec bądź do rozbijania sejfów w zdobytych miejscowościach19.

Siergiej G. Simonow (w środku), konstruktor broni, podczas testów nowej wersji karabinu przeciwpancernego PTRS, sierpień 1943 r.

Siergiej G. Simonow (w środku), konstruktor broni, podczas testów nowej wersji karabinu przeciwpancernego PTRS, sierpień 1943 r.

Kariera PTRD i PTRS nie skończyła się wraz z końcem II wojny światowej. W czasie wojny w Korei służyły obydwu stronom za karabin wyborowy (Amerykanie przeprowadzili nawet kilka konwersji PTRD z użyciem części między innymi od ciężkiego karabinu maszynowego M2). Na polu bitwy ponownie pojawił się podczas wojny w byłej Jugosławii20, a także walk w Libanie w latach 90.21.

Także inne karabiny przeciwpancerne używane podczas drugiej wojny światowej miały niezwykłe epizody. Jednym z ciekawszym jest opis dość niezwykłej sytuacji zaistniałej w Afryce Północnej, gdzie w polskie ręce dostał się 20 mm karabin przeciwpancerny Solothurn. Pozwolę sobie tu na szerszy cytat:



Nie broń to była, lecz wręcz dzieło sztuki; celna, dalekonośna, niehałaśliwa, o leciutkim odrzucie, strzelająca pociskami jak fajerwerki. Jej pociski, duże jak kluchy, odbijały się od ziemi i spiralami umykały za widnokrąg, zostawiając za sobą kolorową, wolno wygaszającą wstęgę. Nic dziwnego, że do salothurna garnęli się wszyscy, aby z niego postrzelać. Z braku czołgów nieprzyjacielskich waliło się z salothurna do podejrzanych punktów na pustyni, ale najmilszą rozrywka było wygarnąć niespodziewanie w latrynę, jeśli tam siedział któryż z kolegów. (…) Największą uciechę sprawiał wojak niemiecki lub włoski. Wyrywali sobie wtedy wszyscy boysa lub salothurna żeby przygrzać facetowi. Nigdy jednak z powodu tego gorączkowego pośpiechu nie zdarzyło się, żeby któryś z przeciwników odniósł szwank od naszego karabinu przeciwpancernego. Ale co się nakłaniał naszym pociskom, to się nakłaniał i napadał…22

Niemiecki żołnierz z Solothurnem S18-100, południe Rosji

Niemiecki żołnierz z Solothurnem S18-100, południe Rosji

Duży kaliber broni niósł ze sobą całkiem nowe możliwości użycia. Mistrzostwo w tej dziedzinie osiągnęli Finowie, eksploatując swoje L-39 do granic możliwości. Broń ta pojawiła się za późno, by wywrzeć wpływ na losy Wojny Zimowej, utrzymała się jednak w linii aż do kolejnego konfliktu z ZSRR, tak zwanej „wojny kontynuacyjnej”. Do tego czasu L-39 utracił część skuteczności jako broń przeciwpancerna, stał się więc daleko­siężnym wielko­kalibrowym karabinem snajperskim i niszczy­cielem schronów. Pomogło w tym stosowanie całej gamy amunicji odłamkowo-burzącej, o którą zresztą było nietrudno, biorąc pod uwagę wspomnianą już popularność amunicji 20 × 138B23.

Ciekawą metodą walki było ostrzeliwanie drzew rosnących w pobliżu nieprzy­jacielskich linii w celu wywołania pożaru24. Do tych zadań stosowano specjalne pociski fosforowe, rozpadające się przy uderzeniu na trzy części. Zastosowane w nich zapalniki były bardzo czułe (obiekty łatwopalne często bywają dość kruche, a gałęzie w wyższych partiach drzew są dość wiotkie), co doprowadzało do niespodziewanych komplikacji. Niewskazane było używanie tej amunicji podczas opadów, gdyż zapalnik mógł zostać pobudzony przy uderzeniu w krople deszczu25. Armia Finlandii przywróciła pozostałe egzem­plarze do łask jako broń mającą niszczyć śmigłowce (efekt wojny wietnamskiej), by ostatecznie spisać ze stanu ostatnie 645 egzemplarzy w końcu lat 80.26.

Polski karabin przeciwpancerny wz. 35

Polski karabin przeciwpancerny wz. 35

Swoje „pięć minut” miały również karabiny przeciwpancerne mniejszych kalibrów. Z oczywistych powodów były znacznie rzadziej używane w alternatywnych rolach. Niemcy przerobili swe rusznice na miotacze granatów, a polskie karabiny przeciwpancerne wz. 35 zostały szybko wycofane z użycia, najdłużej pozostając w linii w rękach partyzantów i Włochów. Jednak i w tych wypadkach historia zna dość ciekawe historie.

Pierwsza z nich dotyczy jednej z niemieckich rusznic Pz.B. 39, które dostały się w amerykańskie ręce. Po cyklu wyczerpujących testów mających na celu ocenę możliwości bojowych samej broni, jak i amunicji (oraz okresie leżenia w magazynie), broń trafiła w 1946 roku w ręce majora Convaya. Zmodyfikował Pz.B. 39 tak, aby uczynić z niej skuteczny karabin wyborowy dalekiego zasięgu. Lufę rusznicy wymieniono na lufę karabinu maszynowego Browning, za optykę posłużył celownik od niemieckiego działa przeciwpancernego. Całość, mimo dość dziwacznej konstrukcji (i zapewne wyglądu), sprawowała się całkiem przyzwoicie27.



Żołnierz z Panzerbüchse 39 (PzB 39), północna Francja

Żołnierz z Panzerbüchse 39 (PzB 39), północna Francja

Polskiego czytelnika powinna za to zainteresować bitwa pod Zaborecznem, mająca miejsce w 1943 roku. Podczas tego starcia partyzanci posłużyli się karabinem przeciwpancernym wz. 35 do zastrzelenia niemieckiego oficera dowodzącego silnym natarciem na polskie pozycje. Niemcy byli przekonani, że wśród partyzantów znajdują się angielscy spadochroniarze dysponujący karabinami wyborowymi dużej mocy. To doprowadziło do załamania się natarcia i uratowania polskiego oddziału28.

Powyższy artykuł żadną miarą nie wyczerpuje zagad­nienia różnora­kiego wykorzys­tania karabinów przeciw­pancernych, ale nie było to jego zadaniem. Moim celem było przypo­mnienie zapomnianych kart w historii rozwoju lekkiej broni przeciwpan­cernej piechoty, związanych z pomysłowością i rezolut­nością żołnierzy, którzy je obsługiwali. Ci ludzie dążyli z pełną determinacją do wypełnienia postawionego przed nimi zadania, i używali w tym celu wszystkich środków jakie mieli pod ręką. Niech ten artykuł przypomina choć o kilku z nich.

Przypisy

1. T. Erenberger, Grandfather’s tale. The tale of a German Sniper, Bloomington 2000, s. 55.

2. W różnych państwach tego typu konstrukcje nazywano karabinem lub rusznicą przeciwpancerną. Do tej drugiej kategorii zaliczano niemieckie Panzerbüchse i radzieckie PTRD/PTRS oraz szwajcarska Tankbuchse 41. Z racji faktu, że jest to wyłącznie drobna różnica w nazwie, na potrzeby uproszczenia narracji, używam terminu „karabin przeciwpancerny” na określenie całej rodziny broni jako takiej, terminu „rusznica przeciwpancerna” używając tam, gdzie jest to potrzebne.

3. Nie znaczy to jednak, że żołnierze nie kierowali swych karabinów przeciwpancernych na cele nieopancerzone i siłę żywą już od początku wojny. Kwestią decydującą były tu okoliczności, np. chęć zlikwidowania wyjątkowo dokuczliwego karabinu maszynowego.

4. Żołnierz dysponujący nadmiarem wolnego czasu jest jednym z najgenialniejszych wynalazców wszech czasów. Nie powinno więc dziwić, że karabiny przeciwpancerne znajdowały multum zastosowań nieprzewidzianych w regulaminach. W końcu na pierwszym miejscu zawsze stoi wykonanie zadania, a nie wypełnianie przepisów z książek.

5. P. Chamberlain, T. Gander, Anti – Tank Weapons, London 1974, s. 42.

6. M. Pegler, Out of nowhere. A history of the military sniper, Oxford 2006, s. 225.

7. O. E. Gilbert , US Marine Corps Raider 1942-43, Oxford 2006, s. 31-32.

8. W. Dec, Narwik i Falaise, Warszawa 1958, s. 279. Karabiny przeciwpancerne były już w tym czasie w zasadzie wycofane z uzbrojenia wojsk alianckich, jednak tu i ówdzie najwidoczniej zachowywano je „na wszelki wypadek”.

9. http://search.ebscohost.com/login.aspx?direct=true&db=a9h&AN=6309159&site=ehost-live

10. D. MacCarron, The Irish Defence Forces since 1922, Oxford 2004, s. 15.

11. J. Bowyer Bell, The secret army : the IRA, New Brunswick 1997, s. 318-19.

12. R.W. Whites, Ruairí Ó Brádaigh. The life and politics of an Irish revolutionary, Bloomington 2006, s. 130-1.

13. http://www.btinternet.com/~warship/Postwar/Patrol/brave.htm

14. Nastawlienije po striełkomu diełu. (NSD 42) Protiwotankowoje samozariadnoje rużje obr. 1941 systiemy Simonowa-PTRS. Protiwotankowoje odnozaradnoje rużje obr. 1941 systiemy Diegtariewa-PTRD., Moskwa 1942, s. 76 – 82.

15. M. Juchniewicz , Szlakiem 36 Łużyckiego pułku piechoty, Warszawa 1959, s. 124.

16. S. Glinka, Burza majowa, Warszawa 1967, s. 376.

17. J. Łyżwa, Od Wisłoka do Czarnej Elstery, Warszawa 1959, s. 145, 186.

18. B. Dawydow, Sowietskije PTR: Nieizwiestnoje ob izwiestnom, [w:] Mir orużija 9/2005; il. 19-21.; modyfikacji dokonano w latach 1943-44 na obu typach rusznic. Ciężkie karabiny przeciwpancerne typu Solothurn miały celowniki optyczne, były to jednak obiekty budową przypominające artyleryjskie celowniki, a nie lunety strzelców wyborowych.

19. St. Biskupski, Chłopcy z ostrowieckich lasów, Warszawa 1964, s. 127, W. Grossman, Pisarz na wojnie. Na szlaku bojowym Armii Czerwonej 1941-1945, Warszawa 2006, s. 136.

20. Ch. Madurski, The PTRD & PTRS anti – tank rifles, The Small Arms Review, t. 5, Nr 12, wrzesień 2002, s. 19.

21. http://www.rifletech.com/ptrs41/ptrs-41.htm

22. T. Radwański, Karpatczykami nas zwali, Warszawa 1978, s. 98.

23. http://www.jaegerplatoon.net/AT_RIFLES1.htm, http://www.guns.connect.fi/gow/QA2.html

24. http://www.guns.connect.fi/gow/QA2.html

25. Piotr J. Bochyński, Amunicja do rusznicy przeciwpancernej Lahti L-39, [w:] Acta Militaria. Informator niezrzeszonych kolekcjonerów amunicji strzeleckiej, 1/2004, s. 6.

26. http://www.jaegerplatoon.net/AT_RIFLES1.htm podaje 1986.

27. M. Pegler, Out of nowhere. A history of the military sniper, Oxford 2006, s. 268.

28. Bataliony chłopskie w obronie Zamojszczyzny. Bitwy pod Wojdą, Zaborecznem i Różą, opr. J. Markiewicz, Warszawa 1957, s. 146-7.

Bundesarchiv, Bild 101I-189-1250-10 / Schlegel / CC-BY-SA 3.0